Dlaczego NIE WARTO szukać motywacji w innych?

Autorka: 14:31 , , , ,


Większość z nas na początku swojej przygody z  aktywnością fizyczną bacznie przygląda się fit celebrytom - nie tylko tym, którzy dorobili się ciepłego fotela w telewizji śniadaniowej, ale również rzeszy instagramowiczów, którzy dzień w dzień zalewają nas morzem motywacji. No właśnie, motywacja jest tutaj kluczowa, zwłaszcza, że początki bywają ekstremalnie trudne. Dlatego zawzięcie szukamy inspiracji - osób, które wirtualnie poprowadzą nas za rączkę i pokażą, że naprawdę warto się spocić.

Z zapartym tchem śledzimy ich każdy trening, każdy posiłek oznaczony hasztagiem #czystamicha i mamy poczucie, że jesteśmy świadkami wielkich rzeczy. Z czasem inspiracja przeradza się w przynajmniej częściową imitację. Płatki owsiane czy kasza jaglana przestają smakować. Bliżej im do paszy dla konia niż smacznego śniadania. Co innego nasiona chia czy zielony jęczmień. To jest prawdziwe jedzenie! 

To samo dzieje się z domowym treningiem wykonanym w lekko przetartych legginsach. Ten nagle staje się nudny i nieefektywny, dlatego trzeba ogarnąć markowe dresy i czym prędzej podreptać na siłownię. Ale nie jakąś tam podrzędną, w naszym rodzinnym pipidówku. "Warsiawy" nam trzeba. Fruwających na bieżni metek i błysku fleszy naszego najnowszego iphone'a. No workout without fame czy jakoś tak.

Po czasie dostrzegamy realne zmiany. Drogi strój rzeczywiście robi robotę. Szczupło, szczuplej, najszczuplej. Ale zaraz, zaraz, to my miałyśmy być szczuplejsze, a nie nasz portfel. Hmmm...no nic. Spróbujmy podziałać dietą.

Śniadanie - pudding chia ze startą laską wanilii i odrobiną czarnuszki. Do tego biała herbata, ale tylko ta z ekologicznej plantacji - jakakolwiek inna ssie. Drugie śniadanie - wytrawna muffinka bez glutenu, bez nabiału, bez fruktozy. W gruncie rzeczy to...bez smaku :D. Obiad - stejk z dzika z dodatkiem komosy ryżowej. Podwieczorek - filet z uśmiechniętego rekina z dodatkiem czerwonego pieprzu. Kolacja - jajko przepiórcze. Kury są jakieś takie...démodé.

Zatem masz już te swoje szykowne dresy i niebanalne posiłki. Masz wszystko. Wszystko za wyjątkiem motywacji. I wiesz co Ci powiem? Możesz być chodzącą reklamą Adidasa i "superfoods", a i tak w Twoim życiu nic się nie zmieni. No może poza iskierką zazdrości w oczach koleżanek, których nie stać na te hajlajfowe stylówy i dziwne żarcie. Ty wciąż będziesz taka sama - ekstremalnie zakompleksiona i nieszczęśliwa.

I tak będzie zawsze, jeśli nie zrozumiesz, że praca nad swoim ciałem to przede wszystkim praca nad swoją głową. Nad swoimi myślami. Ta cała materialna otoczka okaże się gówno warta, jeżeli nie dasz sobie szansy. Jeżeli nie uwierzysz, że to od Ciebie zależy, czy będziesz silną kobietą czy taką, którą jest w stanie powalić nawet delikatny wietrzyk.

Dlatego zamiast inwestować pieniądze w te wszystkie cudawianki, zainwestuj czas w siebie. Znajdź wolną chwilę i wybierz choćby najbardziej lajtowy trening z youtube'a. Możliwe, że nawet on okaże się dla Ciebie nie do przejścia. To nic, że nie jesteś w stanie dać z siebie 100%. Dzisiaj dasz z siebie 50%, a jutro 60%. Za miesiąc lub dwa przekonasz się, że to, co jeszcze do niedawna było nie do przeskoczenia nie jest dla Ciebie żadnym wyzwaniem Wreszcie zobaczysz, jak płynna jest granica Twojej wytrzymałości.

Zdrowsze, silniejsze, smuklejsze ciało będzie tylko przyjemnym skutkiem ubocznym. Najważniejsze jest to, co wydarzy się w Twojej głowie. Byle problem nie będzie już w stanie wywołać w Tobie lawiny stresu. Z większą śmiałością zaczniesz walczyć o swoje. Nie dasz nikomu sobą pomiatać. Będziesz spokojniejsza, pewniejsza siebie. Będziesz po prostu szczęśliwsza. I właśnie tego życzę Ci z całego serducha.

Pamiętaj, że jesteś dzielna i bardzo, ale to bardzo mocno w Ciebie wierzę - tak samo jak w siebie samą :-).

PS. Koniecznie daj znać, czy zgadzasz się ze mną, że motywacji warto szukać w sobie, a  nie w innych. Odezwij się, nawet jeśli mamy całkowicie odmienne zdanie. Dyskusje są mega fajne i rozwijające :-). 

ZOBACZ TAKŻE

12 komentarze

  1. oczywiście, że się z Tobą zgadzam! ;) Chociaż niektórych faktycznie mocno motywują czynniki zewnętrzne. Ale poważnie, to jak mogłaś uśmiercić dzika?:D ;(((

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pewnie :D, z tym, że trzeba umieć odsiewać prawdziwie motywujące czynniki zewnętrzne od tej całej otoczki im towarzyszącej. Czasem nam się wydaje, że nie możemy czegoś osiągnąć, bo nie mamy materialnego x, które widzieliśmy u tej super fit laski z insta. I zamiast poświęcić swoją uwagę na realną pracę nad sobą, skupiamy się na gromadzeniu tych wszystkich turbo gadżetów, które mają cudownie odmienić nasze życie.

      Chodzi mi też o to, że obserwując czyjeś cudowne i inspirujące życie, można przypadkiem przespać swoje własne.

      PS. Co do dzika, odezwała się ta, która sieje postrach wśród łódzkich dzików! :D :*

      Usuń
  2. Fit panie w tv czy na instagramie to dla mnie żadna motywacja. Co innego ćwiczenie, bieganie, jeżdżenie w parze, z innymi ludzi. To jest prawdziwa motywacja i zawsze tak jakoś jest przyjemniej i zawsze wtedy się chce i inni pociągną jak z sił się opada :) No i jest jeszcze ta druga motywacja, czyli efekty pracy :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wzajemne napędzanie się do działania to coś cudownego - połączenie wsparcia z nutką zdrowej rywalizacji :). Ojjj, efekty pracy potrafią dać niezłego kopa :D. Choć trzeba przyznać, że czasem sprawiają, że spoczywamy na laurach ;). Buziaki :*.

      Usuń
  3. Podstawa motywacji leży u nas w głowie. To fakt niezaprzeczalny. Dobrze powiedziane. Ja niestety należę do tych, których byle wiatr przewróci i już nie powstanę. Zapał jest, ale tylko na chwilę, a fakt że do zrzucenia aż tyle... skutecznie mnie zniechęca. Ale próbuję, bez modnych dresów czy innych wydziwień. Powoli, małymi kroczkami. Aktywność fizyczna? No kuleje... ale za to słodkie odstawione. Trzymam się i chcę trzymać się dalej. Pozdrawiam i motywacji życzę!

    Martyna

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Może powoli, może małymi kroczkami - najważniejsze, że zmierzasz w dobrym kierunku :-). Martyna, wiesz, że ten wiatr tylko udaje takiego twardziela, a Ty w głębi duszy jesteś mega silną babką? ;-) Czasem po prostu nie ma innej rady jak się do czegoś zmusić - dla własnego dobra. Z czasem ten niekoniecznie wymarzony obowiązek stanie się przyjemnym nawykiem, dzięki któremu będziesz się czuć ze sobą znacznie lepiej :-). Dzięki serdeczne! :) Trzymam za Ciebie kciuki i pozdrawiam cieplutko :-).

      Usuń
  4. A bardzo fajnie napisałaś. Pośmiałam się trochę, ale jednak wiesz.. smutne to co opisałaś, bo taka jest prawda w dzisiejszych czasach. Podziwiam ludzi, którzy mają pasję sportową i chodzą na zajęcia , typu: koszykówka, siatkówka itd. Ale jak widzę, szczególnie ciepłą wiosną, latem, gdy mijam budynek siłowni, jak to ludzie pocą się na tych rowerkach, bieżniach, zamiast wsiąść na rower bądź nawet się przejść i popatrzeć na piękny świat, zasuwają w dusznej sali. Wszystko, aby być trendy. Hmm.. I Oczywiście cyknąć fotkę na insta, fejsa, że trening zaliczony, no bo jak, co dla siebie ćwiczyć? Znam taką sytuację, że nastolatka mieszkająca na wsi, codziennie popołudniami dojeżdża do pobliskiego miasta (ok 20 km.) busem na siłownie, stoi z torbą znanej marki, w luksusowym stroju. Okej, takie czasy, że wszyscy ćwiczą (pomijając fakt, że w zwykłym dresie pewnie by ją mniej lubili), ale ciekawy jest fakt, że.. jej ojciec prowadzi siłownię, w garażu obok ich domu :D Ale, cóż.. na wsi nie ma lansu, nie można pokazać nowych ciuchów, paznokci, makijażu itd. Lepiej wywalać kasę na busa i tracić codziennie czas na dojazdy :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cześć! :-) Cieszę się, że trochę się ze mną pochichrałaś :D. Jest dokładnie tak jak piszesz - orbitrek zamiast wycieczki rowerowej, bieżnia zamiast spaceru/biegu po lesie. Tacy podobno jesteśmy biedni, a płacimy za coś, co możemy mieć za free ;-).

      A odnośnie wspomnianej nastolatki, jesteś pewna, że w jej przypadku rozchodzi się akurat o fejm? Może nie czuje się swobodnie w przydomowej siłowni i woli wyciskać siódme poty w miejscu, gdzie nikt jej nie zna i nie ocenia? ;) Z drugiej strony, może być tak jak piszesz i dziewczyna rzeczywiście codziennie poświęca swój czas na dojazdy tylko po to żeby się "pokazać" na siłowni, ale kurczę, same byłyśmy nastolatkami i wiemy, jak wiele głupot jest człowiek w stanie zrobić byleby zaimponować rówieśnikom ;). Na szczęście z tego się wyrasta! :D Buziaki :*.

      Usuń
  5. wierzę w codzienną pracę nad sobą - tak, żeby czuć, że się zbliżam co dnia do swojego ideału...dobrego człowieka. Pracującego nad ciałem, umysłem i emocjami w tym samym stopniu. Najważniejsze, by stopniowo przesuwać granicę niemożliwego.

    OdpowiedzUsuń
  6. Wszystko zaczyna się w głowie :) Zależy co dla kogo jest ważne, jeżeli chcesz osiągnąć cel to nie ważne czy masz markowy strój czy obdarty dres- walcz i dąż do swojego, natomiast jeśli ktoś chce się tylko polansować to fakt musi wydać sporo kasy :) Ja wolę dążyć do celu w obdartym dresie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Taaak jest! :-) Jak nie ma motywacji w głowie, to nie pomoże nawet dres od samego Willa Smitha :P. Pozdrawiamy Cię serdecznie - ja i mój przetarty dres :-).

      Usuń
  7. najlepsza technika motywacyjna, czyli rzusz d..pę- bez tego możesz oglądać, przyglądać się, obiecywać, a ona rośnie i rośnie.... pozdrawiam, marcinstepniak.pl

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za każdy komentarz!:-)