Podsumowanie roku i blogerskie pierdololo

Autorka: 11:14 , , , , , ,

 Fot. Mikołaj Sumiński / MUA Marlena Markowska 
Przez okrągły rok zmotywowane blogiery zalewają internet swoimi DIY planerami - tygodnikami, miesięcznikami. Polecają najlepsze habit trackery i co-tam-jeszcze-sobie-zamarzysz, a to wszystko ku chwale turbo produktywności. Za każdym razem, gdy coś takiego widzę, w mojej głowie pojawia się myśl: "No nic tylko rzucić robotę, zostać w domu i drukować te magicznie zmieniające życie tabelki, testować skazujące nas na sukces apki". Jednak już jeden mały łyk wina sprawia, że krew dopływa mi do mózgu i porzucam te szalone plany (... i drukuję po pracy ;p, np. taki piękny roczny mini-planer od Los Grafikos). Ale część tzw. influencerów chyba nie pije wina (nawet Prosecco z open baru?!) albo pije za słabe, bo dalej napieprza jak karabin maszynowy motywującymi cytatami w nieco dopieszczonej wersji - "Carpe diem, Koty!". Na prawo i lewo trąbią o swoich planach podbicia świata w najbliższym czasie - "Misie Pysie, koniecznie bądźcie ze mną w najbliższy poniedziałek". O upieczonej szarlotce dla teściowej, naprawionym kranie i porannej aktualizacji social mediów (a to wszystko w zaledwie 1,5 godziny!) piszą jak o zdobyciu Oscara.

Blogerskie pierdololo 


Rozglądam się wokół i zaraz, zaraz... Ja też mam sprawny kran i zdarza mi się upiec ciasto. No dobra, teściowej jeszcze się nie dorobiłam (U got me!). I choć też chętnie o tej szarlotce napiszę, ba, nawet pstryknę jej kilka fotek, to pod koniec roku nie zbiera mi się na pierdololo, czyli brak konsekwencji i gadanie dla samego gadania ("A nuż ktoś ważny zalajkuje i machnę virala" ;)). Ludzie, którzy planują każdą minutę swojego życia pod kątem produktywności pod koniec grudnia odkrywają Amerykę (sorry, kto inny był pierwszy). Jak jeden mąż twierdzą, że podsumowania są zbędne. Że to tylko przechwałki zamieszczone na łamach internetu. Albo wręcz przeciwnie - podkopywanie własnej, i tak niskiej, samooceny. Serio? To ci sami, którzy częściej podsumowują niż robią? One more wine, please, bo na trzeźwo nie dam rady.

Czy warto robić podsumowanie roku, miesiąca...? 


A ja właśnie myślę, że podsumowania są spoko, bo wtedy czarno na białym widzimy, co nam służy, a co nas krzywdzi. Co robimy zajebiście, a do czego mamy słomiany zapał. Na czym nam zależy. Na czym powinno nam zacząć zależeć bardziej, a w  jakich kwestiach możemy całkowicie odpuścić. Dużo łatwiej to wszystko ustalić, gdy patrzymy z dystansu, który przychodzi z czasem. A czy to będzie rok, dwa miesiące czy tydzień nie ma absolutnie żadnego znaczenia. Tak samo jak to, czy wyciągnięte wnioski potraktujecie jak coś bardzo intymnego czy podzielicie się tym ze światem. Wasze życie, Wasze decyzje. W podsumowaniach najważniejsze jest to, żeby najpierw opadły nierzadko skrajne emocje - nadmierna ekscytacja, złość, urażona duma czy nie do końca uzasadniony żal do siebie,  które potrafią kosmicznie zakrzywić rzeczywistość. Dlatego dajcie sobie czas i... nie bójcie się podsumowań. Są naprawdę dobrym drogowskazem :).

Ściskam!


ZOBACZ TAKŻE

6 komentarze

  1. Ja też myślę, że podsumowania są spoko :)

    OdpowiedzUsuń
  2. ja też lubię, bardzo lubię podsumowania wszelkie, ale od Nowego Roku, chyba zacznę bardziej szczegółowo, bo teraz dorobiłam się kulku planerków, planerzyków :D

    OdpowiedzUsuń
  3. O widzisz! A ja podsumowania miałam nie robić, a zrobię jednak na moim bardziej lidestylowym blogu. Ja myśle, że to fajna rzecz, przy okazji można napisać, co się u nas w tym roku sprawdziło i polecić innym jakieś fajne rozwiązania. Właśnie taki jest mój sposób, aby nie umieszczać samych przechwałek :) Super wpis i świetna fotka 😍

    OdpowiedzUsuń
  4. Świetny tekst Nikolino, brawurowy i w punkt! Ty naprawdę dobrze piszesz, i potrafisz trafić w sedno, choć nie rozumiem wszystkich tych młodzieżowych neologizmów:)

    Pamiętam jak świetnie podsumowałaś moją blogową działalność, jak wyłuszczyłaś kwintesencje mojej pracy- chyba sama nie zrobiłabym tego lepiej.

    Idealny bilans tego, co dzieje się w tej chwili w blogosferze. Blogerzy mają wielkie ciśnienie, by regularnie umieszczać wpisy i motywować swoich czytelników a sami rozpaczliwie tej motywacji potrzebują. Rośnie w siłę grupa wsparcia ucząca blogerów blogowania...

    Sama zapisałam się do kilku grup motywacyjnych, ale zrezygnowałam z większości, kiedy wyszło na jaw, że niewiele się różnią od marketingowego bełkotu, którym byłam karmiona w koncernie a ich główny cel to sprzedaż własnych produktów- różnych kursów i e- booków. Wkurzało mnie też zmasowany atak wszelkiej maści newsleterów na moją skrzynkę mailową. Trzaśnij mnie porzadnie w łeb, kiedy wpadnę na pomysłm by utworzyć własny:)

    A podsumowanie, cóż, sama je zrobiłam w tym roku po raz pierwszy, głównie zresztą po to, by podreperować spadające z okazji świat i nowego roku statystyki.

    PS. Jesteś śliczna:)

    OdpowiedzUsuń
  5. Pierdololo - dobre określenie xd
    PS. Chyba się niektórym narazisz ;d

    OdpowiedzUsuń
  6. Podsumowania zdecydowanie są fajne. Ja je bardzo lubię ;)
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za każdy komentarz!:-)