piątek, 29 sierpnia 2014

Taka z Ciebie foczka!

Zaginęłam na chwilę, a to wszystko za sprawą wakacyjnego wyjazdu, który był organizowany na wariackich papierach ;-). Prawie dwa tygodnie spędzone nad polskim morzem rozbestwiły mnie na tyle, że chciałam przedłużyć swój pobyt, ale na szczęście w mojej głowie zapaliła się czerwona lampka z pytaniem: Ale co moi mili Czytacze będą czytać? :-) Tak więc jestem tu z Wami z powrotem i z góry uprzedzam przed swoją wzmożoną aktywnością - może się zdarzyć, że będę nawet wyskakiwać z lodówki. Ale zanim to się wydarzy podzielę się z Wami porcją zdjęć z moich cudownych wakacji: 



Mówią, że Poland = Alkoholand. Co to to nie! Piję tylko zacne trunki...


...takie, po których staję się invisible - bardziej niż po wszystkich antyperspirantach razem wziętych :-D. Zatem polecam! [ja jako blogerka, czujecie moc tego autorytetu?]



Edit: no dobra, nie zawsze piję zacne trunki! Lubię grejpfrutowo-ananowego redds'a, ale odradzam spożywanie go w dużych ilościach, gdyż...


...dzieją się ze mną dziwne rzeczy ;-).
 No co? Hinduski też jedzą tosty, noszą adidasy do sari :-D...
...i pozują do zdjęć:


Zdjęcie z cyklu: miałam wyglądać jak apetyczna foczka.  Paczę, a tu morświn! :)


Morświn, nie morświn - lubię jak fale mnie kołyszo, unoszo, pieszczo - tym niedopieszczonym polecam zamiast sexgadżetów :-D.



Ok, koniec głupot na dzisiaj :). Trzymajcie się cieplutko i nie dajcie się tej podłej jesieni, która czai się tuż za rogiem! ;)

Ściskam :),
N.

środa, 6 sierpnia 2014

My strawberry dream comes true


Wychodzę z supermarketu dumnie dzierżąc pod pachami ostatnie 2kg polskich truskawek. Tęskne spojrzenia przechodniów podążają za mną z niedowierzaniem. Ja również nie dowierzam. Wydawało mi się, że kilka tygodni temu pożegnałam się z truskawkami na dobre - aż do następnego lata, a tu taka niespodzianka. Szczęściem - również tym truskawkowym - trzeba się dzielić, dlatego pospiesznie wracam do domu, sklejam dla Was te kilka słów i zaraz wyruszam na pociąg. Jadę do mojej wiejskiej sielanki ;-). Dzisiejszy wieczór i jutrzejszy poranek z pewnością będą bardzo truskawkowe. Paczka makaronu cierpliwie czeka na dnie mojego plecaka, by niebawem stworzyć z moimi zdobyczami duet idealny, bo chyba tak można nazwać truskawki z makaronem i (opcjonalnie) jogurtem naturalnym? ;) Miejsca na truskawkowe i bananowo-truskawkowe smoothie również nie zabraknie w moim brzuchu! Mam nadzieję, że tymi słowami nie wywołałam fali zazdrości, lecz ogromną motywację do poszukiwania polskich truskawek?:-)

Ściskam :),
N.

niedziela, 3 sierpnia 2014

Lipiec w zdjęciach

Bez wątpienia lipiec był pod hasłem sezonowych owoców: malin, jagód leśnych, borówek amerykańskich i...sokowania:


Nie mogło zabraknąć również duuużej ilości dobrego jedzenia:


Pierwsza połowa miesiąca należała do jaglanki. Natomiast druga do przepysznych, nieskromnie mówiąc, obiadów mojej produkcji (za wyjątkiem biedronkowych pierogów z prawdziwymi jagodami ♥).


Jedzenie jedzeniem, ale tak naprawdę najważniejszym wakacyjnym musthave jest wypoczynek. U mnie, jak widać, wiejska sielanka :).


Jednak nie myślcie sobie, że aż taki ze mnie leniuszek! Zasłużyłam sobie na odpoczynek :). Killer i wycieczki rowerowe w przeboskim towarzystwie były moim częstym kompanem :).


Opisując lipiec, grzechem byłoby nie wspomnieć o imieninach mojej Mamy i torcie - pierwszym w moim życiu! - który dla Niej przygotowałam. Po lewej dumna autorka tortu. Po prawej Mummy prezentująca to cudeńko :D.


Stwierdzam, że jedzenie zdominowało u mnie lipiec :D ♥. U Was było podobnie, Obżartuchy? ;-)

Ściskam :),
N.