wtorek, 16 września 2014

Ence pence leczę serce

Stare rany są jak wyciągnięty kleszcz - niby już nieszkodliwe, a jednak  uwierają nas w życie, skutecznie napawając obawami przed ewentualną infekcją. Pomimo upływu dni, miesięcy, lat, wracają jak bumerang i walą nas przez łeb, nie pytając, czy boli. Wiadomo, że boli. Jako zaprawieni w boju udajemy, że wiemy, jak sobie z nimi radzić. By zminimalizować towarzyszący im dyskomfort, zagryzamy wargi. Zawsze to jakaś miła odmiana dająca złudne poczucie kontroli nad sytuacją. W zestawieniu z bólem serducha zwykły ból fizyczny wypada naprawdę blado.  Nie straszne, gdy boli ręka czy noga. Gorzej, gdy bolą niespokojne myśli, gdy blizny nie wytrzymujące  napięcia pękają, odsłaniając tym samym sączące się rany. Co robić? Zostawić spokoju, dając im po raz n-ty czas na zabliźnienie?  A może grzebać się w nich jak w gównie, licząc, że znajdziemy w nich cudownie objawioną prawdę?


 Spokojnych serc nam wszystkim! 

Ściskam :),
N.

piątek, 12 września 2014

Szoruj, Waćpanno, podłogę. Młodzieńcze, jeździj na mopie.


Z miłością jest jak z mieszkaniem, które trzeba regularnie odkurzać. Jeżeli je zaniedbamy, to ten cały syf zacznie narastać w zastraszająco szybkim  tempie i nie damy rady tego tak łatwo ogarnąć. Do związku też raz na jakiś czas lubią się wkradać większe bądź mniejsze brudy, które na nasze syknięcie Fuck off, bitches radośnie merdają ogonkami i ani myślą się z naszego życia wynosić. Przesłanie jednak nie jest takie: Szoruj, Waćpanno, podłogę i całuj stopy Męża swego jakie by one śmierdzące nie były. Brud brudowi nierówny i czasem nie warto się trudzić nad mieszkaniem, które prędzej czy później pójdzie z dymem za sprawą dzikiego lokatora, zwanego toksycznym wybrankiem Twojego serca. Jeżeli jednak bałaganicie oboje i Wasze meble pokrył jedynie kurz codzienności, zmęczenia i ogólnego niechciejstwa, warto chwycić za mopa (np. tego z aktualnej gazetki Kauflandu :D) i trochę się razem potrudzić w imię miłości. Znacie już zatem przepis na udany związek: Nie opie*****ć się! A więc kończę ten wzniosły temat, bo u mnie syf niemiłosierny, ale na szczęście tylko ten w mieszkaniu, nie w sercu czy głowie. Ufff.

Ściskam :),
N.

czwartek, 11 września 2014

R-o-sole mio

Pamięć bywa zawodna, między innymi ze względu na swoją wybiórczość. Dlaczego jednak są takie rzeczy, o których pamiętamy bez względu na wiek, stopień zmęczenia, czy inne istotne czynniki? Osobiście jestem zdania, że im więcej zmysłów jest zaangażowanych w trakcie danego doświadczenia, tym większe prawdopodobieństwo, że to odczucie zagości na półce zwanej pamięcią długotrwałą. Przez dwadzieścia dwa lata zgromadziłam trochę tych obrazów w swojej głowie. Jednym z nich jest: aromatyczny, pożywny, a jednocześnie lekki w przeciwieństwie do drugich dań - o czym mowa? O rosole, rzecz jasna! Odkąd pamiętam w moim domu robi się rosół wyłącznie na mięsie drobiowym z obowiązkowymi dodatkami postaci przypalonej na palniku cebulki i kilku marchewek. Co dom, to inny zwyczaj, ale magiczne właściwości rosołu pozostają te same. Nic tak dobrze nie rozgrzewa (no może za wyjątkiem setki;) i nie dodaje krzepy jak rosół, dlatego odciążając Mamę w kuchennych obowiązkach, staram się o nim pamiętać i przynajmniej raz na jakiś czas uraczyć nim Domowników.


Wieczory coraz chłodniejsze, to i chrapka na gorące, mocno doprawione dania jakby większa.


 Czy tylko dla mnie rosół jest smakiem dzieciństwa?:)

Ściskam :).
N.

środa, 10 września 2014

On puszcza oko, a ona bąka


Meandry kobiecej psychiki pozostają wciąż niezgłębione, dlatego spieszę z pomocą wszystkim rycerzom na białych koniach [ok, tych w innych kolorach też, nie jestem rasistką :D], którzy wydają się być nieco zagubieni. Pamiętajcie, Księciuniu, Książę, Proszę Księdza, że jest zasada, która obowiązuje bez względu na okoliczności: Komplementuj ją stale, nie pytaj co dalej! 


Tak miało być:
- Ładnie dziś wyglądasz! [puszcza oko]
- Wielkie dzięki! [odpuszcza oko]

Tak było:
On puszcza oko, a ona bąka ( ze złości, rzecz jasna!)

 -  Ładnie dziś wyglądasz. [puszcza oko]
 -  O Ty, kocmołuchu, słomiaczu piiip, że niby tylko dzisiaj?!


 
Tak miało być:
- Oh, you’re such a pretty, smart girl…
- Liar! Stahp it! :D You make me feel ashamed. 

Tak było:
 - Oh, you’re such a pretty, smart girl…
- Oh,can you repeat? Oh come on, can’t u? So screw u!




Tak miało być:
- Idealnie wpisujesz się w mój wymarzony typ kobiety.
- HE-HE (trzepotanie rzęs w tle) 

Tak było:
- Idealnie wpisujesz się w mój wymarzony typ kobiety.
- Że niby jest nas więcej, głupcze?




Tak miało być:
- Jesteś taka naturalna!
- (delikatnie unosi kąciki ust – no bo przecież  naturalna kobieta + naturalny, szczery  uśmiech? ależ naturalnie!)

Tak było:
- Jesteś taka naturalna!
- I po co ja się tak k***a męczyłam z tymi mejkapami, ałtfitami, skoro mój after to before!!!
 


Udanego podrywu, Panowie!


Ściskam :),
N.

wtorek, 9 września 2014

Kobieto, nie bądź świnią

Wśród rozgniewanych kobiecych serc utarło się przekonanie, że facet to świnia. Szlaja się po nocach, zdradza i rozwala mnóstwo śmierdzących skarpetek wokół siebie. I o ile w niektórych przypadkach nie sposób się z tym nie zgodzić, nie widzę powodu, dla którego miałabym ujmować tego prosiactwa kobietom. W moim słowniku prosiactwo dzieli się na dwie kategorie: prosiactwo singla i prosiactwo partnera. To drugie jest zdecydowanie gorsze, choć i tym pierwszym się brzydzę. Na razie skupię się na prosiactwie partnera i historii z życia wziętej. Crazy night i szalona domówka. Procenty uderzają do głowy, to i pijane oczy inaczej  łapią ostrość, nie wiadomo czemu skupiając się na uosobieniach testosteronu, potocznie zwanych ciasteczkami, yummy! Gdy partner po raz piąty udaje się na siku, jest okazja, żeby tym razem przez dłuższą chwilę zawiesić oko na jakimś apetycznym kąsku. Ale, że, ciachorku jak wino uderzasz do głowy - parafrazując słowa piosenki Mezo - pseudozalotne trzepotanie rzęs w kierunku innych spodni nie wystarcza [zgodnie z zasadą: Biere wszystko, co się rusza!]. Należy zatem zwiększyć powierzchnię kontaktową - specjaliści wciąż trąbią o istotnej roli, jaką odgrywa body language! - i ruszyć do ataku. Usiąść okrakiem na kolanach ofiary i ze sprytem modliszki zachwalać jej ABS. Żeby łowy były udane warto w międzyczasie rzucić tekstem w stylu 'Szkoda, że mój Miś tak nie wygląda'. Po takim połowie można zdecydowanie uścisnąć samej sobie dłoń, ochoczo gratulując głupoty.

- to tak w ramach wieczornej refleksji na temat związków ;-)


Z dedykacją dla wszystkich Kobiet, które mają tą prawdziwą miłość w sobie, a w szczególności mojej Siostry, która tak samo jak ja ma ''średniowieczne poglądy'' i nigdy nie pcha się na trzeciego, chrum chrum :-*.


Ściskam :),
N.

wtorek, 2 września 2014

Historia o Szczęściu - ode mnie dla Ciebie!


Dzisiejszy post dedykuję wszystkim tym, którzy są głęboko przekonani, że ze Szczęściem jest im nie po drodze.

Ostatnio będąc na wykładzie o wdzięcznym tytule: Jak być szczęśliwym?, usłyszałam niesamowicie motywującą historię o szczęściu. Historia wywarła na mnie na tyle duże wrażenie, że postaram się ją teraz dla Was odtworzyć:


Pewnego dnia Szczęście udało się do lasu. Przechadzając się po jednej z leśnych dróżek, wpadło do ciemnej, głębokiej jamy. Nie mogąc się z niej wystać, głośno zapłakało. Jednakże jego płacz nie trwał długo, gdyż Szczęście usłyszało kroki nadchodzącego człowieka, co obudziło w nim niemałą nadzieję. 

-Dobry Człowieku, dobry Człowieku, pomóż mi wydostać się z jamy! W zamian otrzymasz ode mnie, co tylko chcesz.

Człowiek powiedział, że zawsze marzył o pięknym domu nad brzegiem morza. I tak w mgnieniu oka człowiekowi ukazał się piękny dom. Przejęty spełnioną zachcianką człowiek udał się do swojego nowego domu i zapomniał o Szczęściu. Czas mijał, a Szczęście dalej siedziało w jamie zasmucone swym losem do momentu, w którym usłyszało kroki nadchodzącego kolejnego człowieka.

- Dobry Człowieku, dobry Człowieku, pomóż mi wydostać się z jamy! W zamian otrzymasz ode mnie, co tylko chcesz.

Człowiek poprosił więc szczęście o najdroższy, sportowy samochód, a chwilę później dokładnie taki otrzymał. Zachwycony swym nowym nabytkiem szybko odjechał, tym samym zostawiając Szczęście na pastwę losu.

Siedzi więc Szczęście w jamie i płacze. A tu nagle znikąd pojawia się trzeci człowiek.

- Dobry Człowieku, dobry Człowieku, pomóż mi wydostać się z jamy! 

Nie zastanawiając się nawet przez chwilę, dobry człowiek wyciągnął Szczęście z jamy.

- Co chcesz w zamian dobry Człowieku?

- Nic - odpowiedział Dobry Człowiek i odszedł.
...
Szczęście poszło więc za nim :-).


Kochani, nie zapominajcie, że Szczęście kocha się w bezinteresowności! :)

Ściskam :),
N.