Zbyt grube, kościste, obwisłe, nieapetyczne, chorobliwie blade - Twoje ciało. Ciało, o którym myślisz w ten sposób po raz ostatni. Jest bowiem wiele rzeczy, za które powinieneś je kochać. Jeżeli jednak wciąż ich nie dostrzegasz, pozwól, że trochę Cię pokieruję, opowiadając Ci o swoim.
Kocham moje ciało za bycie uważnym słuchaczem. Moja akcja - jego reakcja. I tak od zawsze na zawsze. Za to, że regularnie wysyła mi sygnały ostrzegawcze. Nie daje mi po pysku czerwoną kartką, kiedy robię z niego śmietnisko. Sięga najpierw po żółtą, odpowiadając na moje wszystkie żywieniowe głupoty dorodnym pryszczem, bólem brzucha, złym samopoczuciem. Kocham je za to, że przekracza granice narzucone przez umysł. Za to, że uczy mnie samodyscypliny. Za to, że jest moim narzędziem pracy, narzędziem, nad którym jedyną osobą sprawującą kontrolę jestem ja. Za to, że jestem jego dożywotnim bossem :-). Kocham moje ciało za to, że uczy mnie, jak walczyć o siebie. Za to, że zna rozwiązanie na każdy problem. Na wirusy reaguje gorączką, a na starego hot-doga z zapyziałej budy wymiotami. Kocham moje ciało za to, że ma lepsze gadane ode mnie. Zwłaszcza wtedy, kiedy boję się mówić o rzeczach ważnych. Za to, że nie pozwala mi udawać. Za to, że na widok TŻ-a reaguje błyskiem w oku, na rozmowę z Tobą uniesionym kącikiem ust. Na ból łzami. Kocham je też za to, że pozwala mi odczuwać. Pozwala cieszyć się smakiem domowej pomidorówki. Przyglądać się Bliskim. Wąchać psią sierść. Dotykać czyjejś dłoni. Za to, że odzwierciedla moje małe wariactwa. Kiedy trzeba, dumnie nosi dready, drepcze w szpilkach od Butysądostaniaaniełażenia (znacie tego projektanta? mój ulubiony! ;)), plącze się w tiulach, przewraca w jajcarskich spodniach. Kocham je za to, że jest 175-centymetrowym przedłużeniem mojego serducha, moich myśli, marzeń, doświadczeń i tęsknot. Za to, że mnie dopełnia i niesie przez życie. Żółwim tempem czy biegiem. Zawsze do przodu, do celu.
Jeżeli dotrwałeś do końca, to znasz już część (serio, to wciąż nie wszystkie!:D) rzeczy, za które kocham swoje ciało. Teraz Twoja kolej! Powiedz mi, za co Ty kochasz swoje. Nie odpowiadaj zdawkowo: Za wszystko/za nic. W Internecie roi się od głupkowatych challenge'ów, dlatego zamiast tracić na nie czas, zróbmy razem coś pożytecznego, coś, co przybliży Cię do samoakceptacji, sprawi, że uśmiechniesz się do samego siebie. Gotowy na wyzwanie? No to do dzieła!
PS. Liczę na to, że razem uda nam się dobić do tytułowej setki :-).
Ściskam :),
N.