wtorek, 9 czerwca 2015

Za co kocham oczy i uśmiech mojej Matki?


Ósmy czerwca. To nie Dzień Matki. Nie pora więc na puste słowa, życzenia ani kwiatki. Jednak najwyższy czas dojść do sedna zagadki: za co tak kocham oczy i uśmiech mojej Matki? (Ups. Wydało się, że po zmierzchu budzi się we mnie Liber ;-)

Kocham Jej oczy za to, że nigdy nie patrzą na mnie z pogardą. Nawet wtedy, gdy jestem największym chamem i prostakiem, a słoma wprost wylewa mi się z butów.
Kocham Jej uśmiech za to, że jest szczery jak Ona sama.
Kocham Jej "ptasi" nos, który wyczuwa moje nawet najmniejsze zmartwienie.
Kocham Jej włosy, bo dzięki nim czuję się potrzebna przy comiesięcznych włosowych metamorfozach.
Kocham Jej ręce za gorącą herbatę i kanapki o 05:00 nad ranem.
Kocham Jej nogi za to, że bez względu na stopień zmęczenia zawsze niosą Ją w moją stronę.
Kocham Jej kubki smakowe, które dzielnie znoszą moje kulinarne eksperymenty.
Kocham Jej miękki, ciepły brzuch, który jest moim pierwszym i prawdopodobnie jedynym nieokredytowanym mieszkaniem (:
Kocham Jej czoło i lwią zmarszczkę na nim świadczącą o Jej dojrzałości.
Kocham Jej uszy dzielnie znoszące moje codzienne arie i  głupie narzekanie.
Kocham Jej serce, które jest najbardziej bezinteresownym organem na świecie.

Co za paradoks. Kocham Ją za tak wiele rzeczy, że gdybym miała teraz wymienić wszystkie, co do jednej, prawdopodobnie nie starczyłoby mi na to życia. I zamiast przypominać Jej na co dzień, jak bardzo jest ważna, milczę. I czuję się dokładnie tak samo jak kilkanaście lat temu, gdy czaiłam się za lodówką, by powiedzieć Jej, że Ją kocham. Pamiętam ten dziwny lęk mieszający się ze wstydem. Pamiętam też ulgę i niesamowitą dumę godną złotego olimpijczyka, gdy w końcu udało mi się to z siebie wydusić. Jest 00:20. Mama śpi od dobrych dwóch godzin. Mam kilka godzin żeby się odważyć (:

A Ty kiedy ostatni raz powiedziałeś swojej mamie, że ją kochasz? Dzisiaj? Wczoraj? Miesiąc temu? 5 lat temu? A może nigdy? Nigdy nie mów 'nigdy'. No chyba, że mówisz: Nigdy nie jest za późno na zmiany (:


piątek, 5 czerwca 2015

Kilogram kompromisu poproszę

Cześć :),
melduję, że żyję, jestem i mam się świet...nienajgorzej ;). Od kilku tygodni jestem przygnieciona pracą, która, póki co, zamiast dawać satysfakcję, daje mi po ryju. Zaciskam więc zęby, usilnie próbując na nią nie bluźnić, co, wbrew pozorom, nie jest łatwym zadaniem. Na szczęście mam wokół siebie ludzi, którzy stają na głowie, by umilić mi tą gehennę. Jednym z nich jest TŻ i to właśnie Jemu dedykuję dzisiejszy wpis ♥.

Związek to niekiedy nieustanne przeciąganie liny. Ja ciągnę w jedną, a Ty w drugą stronę. Efekt tej szamotaniny jest taki, że oboje mamy poranione dłonie. To może by tak podejść do tematu z innej strony? Zamiast się szarpać i obrzucać kontrargumentami, staniemy po tej samej stronie i ustalimy nowy splot. Taki, który satysfakcjonuje i Ciebie i mnie. Tak zwany kompromis, którego się tak bardzo boimy. No bo jak to, chcesz pozbawić mnie autonomii, a ja Ciebie wolności? Pewnie znowu chcesz, żeby Twoje było na wierzchu?

Nie, nic z tych rzeczy. Przecież udany związek to nasz wspólny cel. Nie ma w nim miejsca na ja, bo to nasze wspólne podwórko. Gdy oboje to zrozumiemy, to połowiczny sukces mamy w garści. Druga połowa to nasza wspólna praca. Przecież kury nie nakarmią się same, a podjazd do domu nie odśnieży. Ustalmy więc, że w tym tygodniu to ja zajmę się kurami, a Ty podjazdem. Albo na odwrót. A może jeszcze inaczej - zrobimy to wszystko razem. W końcu wspólne obowiązki to całkiem przyjemna praca. A przecież wiesz, że lubię łączyć przyjemne z pożytecznym. Zatem chętnie nawiążę z Tobą długofalową współpracę ♥. Zanim jednak dobijemy targu, musimy sobie jedno obiecać. Nigdy nie pozwolimy na to, żeby osoby trzecie wtargnęły do naszego domu ze swoimi brudnymi buciorami. Wszystkie "dobre rady" mówiące, jak mamy razem żyć wyrzucimy przez okno wraz z poradnikami z cyklu: Na pierwszej randce zaserwuj mu zimne parówki, jeśli chcesz żeby na piętnastej piał z zachwytu nad Twoim przypalonym kurczakiem oraz Nie odzywaj się do niej przez najbliższe trzy dni. No chyba nie chcesz pokazać jej, że Ci zależy?!  Ku zdziwieniu gapiów będziemy opuszczać rolety i przycinać paluchy tych, którzy chcieliby nas ograbić z bliskości. Dzięki temu między mną a Tobą będzie przepływać energia. Czysta, szczera i bez najmniejszych zakłóceń (:

Dzisiejszy wpis to nie tylko kartka z pamiętnika czy "wirtualny list." To również apel do Was wszystkich o to żebyście zechcieli poznać smak kompromisu, który pomaga wartościowym relacjom wzrastać i nie bawili się w emocjonalny ekshibicjonizm w sytuacjach kryzysowych. Dobre rady mają to do siebie, że są dobre, gdy się ich nie słucha (: