Być może jesteś jedną z osób, dla których dzień bez porównywania się do innych jest dniem straconym. Dlatego z iskierką zazdrości w oku obserwujesz panie w futrach (wiecie, że prawdziwe futra są passe? :)) skąpane od stóp do głów w Chanel no.5. Z dokładnością chirurga kalkulujesz dochody biznesmena, którego codziennie widujesz w autobusie. To znaczy....Ty go widzisz z perspektywy zakurzonego okna autobusu, a on Ciebie ze swojego pachnącego luksusem porsche ;). A na widok superlaski, która swoimi nogami mogłaby opleść całą kulę ziemską masz ochotę ze smutku zeżreć z musztardą swoje dwie paróweczki. Los bywa okrutny, prawda?
Nieee! Los wcale nie jest okrutny. To Ty masz masochistyczne skłonności do...porównywania się do innych. I choć robisz to z dumą w myśl popularnego ostatnimi czasy samodoskonalenia, tak naprawdę robisz sobie dużą krzywdę. Już Ci mówię, dlaczego.
1. Porównując się do innych, przyjmujesz złą perspektywę.
Nieee! Los wcale nie jest okrutny. To Ty masz masochistyczne skłonności do...porównywania się do innych. I choć robisz to z dumą w myśl popularnego ostatnimi czasy samodoskonalenia, tak naprawdę robisz sobie dużą krzywdę. Już Ci mówię, dlaczego.
1. Porównując się do innych, przyjmujesz złą perspektywę.
Nagle okazuje się, że Twoje m2 zrobiło się jakieś ciaśniejsze, a Twoje stare, niezawodne auto nie nadaje się już nawet na weekendowe wycieczki do marketu. Nawet Twój ukochany pies robi się jakiś taki pokraczny i nieułożony - nie to co corgi Królowej Elżbiety. Zaczynasz śnić czyjeś sny, a tym samym zapominasz o swoich. O tym, czego naprawdę pragniesz, co jest dla Ciebie istotne. O tym, kim naprawdę chcesz być. Tracisz tożsamość i stajesz się czyjąś nieudaną kopią. Wtedy jesteś jak reprodukcja Damy z łasiczką - niby ładna, a jednak mało wartościowa, bo nieautentyczna.
2. Samodoskonalenie zaczyna się od porównywania się do ściśniętej gorsetem Grycanki
Myślisz, że porównywanie się do innych to klucz do samodoskonalenia. Zaraz, zaraz, do czego? Samodoskonalenia - jak sama nazwa wskazuje, do samodoskonalenia potrzebujesz jedynie siebie. Swojej chęci, siły i determinacji. Nie potrzebujesz wyciągów z nieswoich kont, niekończącej się listy sukcesów swojego idola ani zdjęcia uroczo napuchniętej celebrytki, która po wampirzym liftingu wygląda młodziej niż Ty w trzeciej klasie podstawówki. Naprawdę! (:
3. Kiedy wreszcie będziesz jak X, wszystkie kompleksy odejdą w niepamięć.
No jasne, pięć z nich odmaszeruje na czas trzygodzinnego zabiegu, podczas którego miła Pani w białych laczkach rozmasuje Twój podły cellulit (przy okazji dowiesz się, że masz go nawet pod pachą ♥ nie gadaj, że nie zauważyłaś?:>). A później te wszystkie złe myśli wrócą ze zdwojoną siłą. No bo co po jednym zabiegu, przez który przez cały boży miesiąc jadłaś tylko biały, suchy chleb, który spasł Cię jeszcze bardziej? Teraz potrzebujesz codziennej dostawy zielonego jęczmienia z boxa od Ani Lewandowskiej, no i tej...ołmajgad, jak ona się nazywa...aaa...celebrytki (czyt. złotego kółka, na które Cię nie stać, a jednak kupisz, bo łot gołs eraund koms eraund (cokolwiek to znaczy :)))
Dziewczyny! Zwracam się przede wszystkim do Was, bo to zwłaszcza płeć piękna lubi się katować ciągłym porównywaniem do innych. Zaakceptujcie siebie w aktualnej wersji, a dopiero później zacznijcie zmieniać siebie dla siebie. Nie dla chwilowej aprobaty przegłodzonej koleżanki ani seksistowskich tekstów typa z siłowni, który cały olej z głowy przelał do shakera z odżywką białkową. Stawajcie się lepsze z myślą o swoim szczęściu, zdrowiu i samorealizacji.
Ja też nie jestem pseudoideałem z okładki Glamour. I choć nie mam krateczki na brzuchu ani ust, którymi mogłabym przykryć nos, to jednak patrząc w lustro, uśmiecham się do siebie. I tego samego Wam życzę! Buziaki!