poniedziałek, 28 września 2015

3 powody, dla których nie warto porównywać się do innych

Być może jesteś jedną z osób, dla których dzień bez porównywania się do innych jest dniem straconym. Dlatego z iskierką zazdrości w oku obserwujesz panie w futrach (wiecie, że prawdziwe futra są passe? :)) skąpane od stóp do głów w Chanel no.5. Z dokładnością chirurga kalkulujesz dochody biznesmena, którego codziennie widujesz w autobusie. To znaczy....Ty go widzisz z perspektywy zakurzonego okna autobusu, a on Ciebie ze swojego pachnącego luksusem porsche ;). A na widok superlaski, która swoimi nogami mogłaby opleść całą kulę ziemską masz ochotę ze smutku zeżreć z musztardą swoje dwie paróweczki. Los bywa okrutny, prawda?

Nieee! Los wcale nie jest okrutny. To Ty masz masochistyczne skłonności do...porównywania się do innych. I choć robisz to z dumą w myśl popularnego ostatnimi czasy samodoskonalenia, tak naprawdę robisz sobie dużą krzywdę. Już Ci mówię, dlaczego.

1. Porównując się do innych, przyjmujesz złą perspektywę.

Nagle okazuje się, że Twoje m2 zrobiło się jakieś ciaśniejsze, a Twoje stare, niezawodne auto nie nadaje się już nawet na weekendowe wycieczki do marketu. Nawet Twój ukochany pies robi się jakiś taki pokraczny i nieułożony - nie to co corgi Królowej Elżbiety. Zaczynasz śnić czyjeś sny, a tym samym zapominasz o swoich. O tym, czego naprawdę pragniesz, co jest dla Ciebie istotne. O tym, kim naprawdę chcesz być. Tracisz tożsamość i stajesz się czyjąś nieudaną kopią. Wtedy jesteś jak reprodukcja Damy z łasiczką - niby ładna, a jednak mało wartościowa, bo nieautentyczna. 

2. Samodoskonalenie zaczyna się od porównywania się do ściśniętej gorsetem Grycanki

Myślisz, że porównywanie się do innych to klucz do samodoskonalenia. Zaraz, zaraz, do czego? Samodoskonalenia - jak sama nazwa wskazuje, do samodoskonalenia potrzebujesz jedynie siebie. Swojej chęci, siły i determinacji. Nie potrzebujesz wyciągów z nieswoich kont, niekończącej się listy sukcesów swojego idola ani zdjęcia uroczo napuchniętej celebrytki, która po wampirzym liftingu wygląda młodziej niż Ty w trzeciej klasie podstawówki. Naprawdę! (:

3. Kiedy wreszcie będziesz jak X, wszystkie kompleksy odejdą w niepamięć. 

No jasne, pięć z nich odmaszeruje na czas trzygodzinnego zabiegu, podczas którego miła Pani w białych laczkach rozmasuje Twój podły cellulit (przy okazji dowiesz się, że masz go nawet pod pachą ♥ nie gadaj, że nie zauważyłaś?:>). A później te wszystkie złe myśli wrócą ze zdwojoną siłą. No bo co po jednym zabiegu, przez który przez cały boży miesiąc jadłaś tylko biały, suchy chleb, który spasł Cię jeszcze bardziej? Teraz potrzebujesz codziennej dostawy zielonego jęczmienia z boxa od Ani Lewandowskiej, no i tej...ołmajgad, jak ona się nazywa...aaa...celebrytki (czyt. złotego kółka, na które Cię nie stać, a jednak kupisz, bo łot gołs eraund koms eraund (cokolwiek to znaczy :)))

Dziewczyny! Zwracam się przede wszystkim do Was, bo to zwłaszcza płeć piękna lubi się katować ciągłym porównywaniem do innych. Zaakceptujcie siebie w aktualnej wersji, a dopiero później zacznijcie zmieniać siebie dla siebie. Nie dla chwilowej aprobaty przegłodzonej koleżanki ani seksistowskich tekstów typa z siłowni, który cały olej z głowy przelał do shakera z odżywką białkową. Stawajcie się lepsze z myślą o swoim szczęściu, zdrowiu i samorealizacji. 

Ja też nie jestem pseudoideałem z okładki Glamour. I choć nie mam krateczki na brzuchu ani ust, którymi mogłabym przykryć nos, to jednak patrząc w lustro, uśmiecham się do siebie. I tego samego Wam życzę! Buziaki!


sobota, 26 września 2015

#kosmetycznastudnia na instagramie

Choć słońcu zdarza się jeszcze zaglądać z rana do mojego pokoju, to jednak wieczory nie kłamią. Chłodne, przeszywające powietrze i zmrok zapadający nad wyraz wcześnie to naoczne dowody jesieni. Pora więc wyciągnąć z szafy flanelową pidżamę z długim rękawem, a na nogi założyć różowe, puchate kapcie. Pora też odświeżyć jesienną parkę i zabrać psa na długi jesienny spacer. Pod stopami poczuć bezwstydnie szeleszczące liście i nasycić zmysły zapachem lasu. 

I choć jesień to dla wielu osób jedynie przedsmak zimowego uśpienia, dla mnie to bodziec do zmian, również tych blogowych. Kosmetyczna Studnia ma już ponad trzy lata, a ja wciąż uwielbiam tworzyć wraz z Wami to miejsce, dzielić się swoimi przemyśleniami i suchymi żartami. Pisać motywujące teksty i rozprawiać się ze słabościami. Dawać Wam swoją energię i czas i otrzymywać w zamian dobre słowo, które niejednokrotnie było dla mnie parą magicznych skrzydełek, które nie pozwalały się poddawać i rezygnować z tego, co dla mnie ważne. 

Wiem, że nie jestem blogerką codzienną. Zaglądając tu od poniedziałku do piątku o godzinie 17:00, nie znajdziecie tu codziennie nowego wpisu. Nie znajdziecie też regularnych rozdań i ogłupiających recenzji napisanych za słoik dżemu. Piszę, kiedy udaje mi się znaleźć na to czas. Piszę, kiedy czuję, że mam coś do powiedzenia i wiem, jak ubrać myśli w słowa. Piszę, kiedy chcę, a nie kiedy wypada. Nie ukrywam, że w mojej głowie kiełkuje myśl o większej częstotliwości postów, ale zanim uda mi się wcielić ten plan w życie, chciałabym Was serdecznie zaprosić na mojego instagrama:


Tam możecie spotkać mnie codziennie i dowiedzieć się, co u mnie słychać, jak spędzam czas, co mnie inspiruje, jakie działania wspieram. Możecie po prostu poznać mnie bliżej. Ale zaraz, zaraz... to oczywiście działa w obie strony (: Dlatego zostawcie w komentarzach @nazwę swojego insta, żebym mogła Was znaleźć! 

Ściskam gorąco, choć jesiennie! ♥

poniedziałek, 14 września 2015

Skuteczny sposób na poprawienie jakości życia

Pewnie wstajesz skoro świt i wracasz do domu o zmroku. A w lustrze codziennie witasz to samo zmęczone i smutne odbicie. Przytłacza Cię praca - przewidywalna jak słowa Miss Universe o pokoju na świecie i głupi świstek przypominający o kolejnej racie kredytu. Chciałbyś coś zmienić, czegoś doświadczyć, ale przecież nie stać Cię na wakacje jesienią. No wiesz, dwa tygodnie na jednej z tych lanserskich greckich wysp, na której połowa użytkowników instagrama praży się jak orzeszki w karmelu. Zresztą, co ja Ci tu będę wyskakiwać z jesiennymi last minute, skoro jest wysoce prawdopodobne, że nawet latem nigdzie nie ruszyłeś się z domu. Pardon, ruszyłeś, ale tylko popodlewać pomidory na działce. I może Ci się wydawać, że Twoja sytuacja idealnie ilustruje pojęcie beznadziejności. Jest przecież całe mnóstwo rzeczy, których nie możesz zmienić, na które choćbyś stanął na głowie, nie masz najmniejszego wpływu. 

Jedyne na co masz wpływ to codzienność. Te małe, często powtarzalne ułamki sekund. Minuty, które przeciekają Ci przez palce. Te, do których podchodzisz obojętnie i lekceważąco. Codzienne pospiesznie jedzone śniadania, pięciominutowe turbospacerki z psem, bo przecież na dłuższe nie możesz sobie pozwolić. Długie popołudnia w pociągu, wyrwane z życia na rzecz powrotów z pracy. Noce spędzone u boku partnera, z którym od jakiegoś czasu łączy Cię jedynie pięć godzin snu. Na to wszystko masz wpływ. To wszystko to Twoje wybory. Raz lepsze, raz gorsze. Wybory, które podlegają zmianie. Takie, z których możesz się wyplątać. Takie, którymi możesz swobodnie sterować. By poprawić jakość swojego życia i relacji nie potrzebujesz dużych nakładów pieniędzy. Potrzebujesz chęci i  być może związanej z nią lepszej organizacji czasu. Przecież możesz nastawić budzik na kwadrans wcześniej i zamiast biegać po domu jak wariat uczynić poranki przyjemnym rytuałem. Raz w tygodniu możesz oddelegować dzieci do dziadków/przyjaciółki/znajomej mamy z przedszkola i spędzić z partnerem totalnie odjechany, intymny wieczór. Zamiast spotykać się z pseudoznajomymi w przekonaniu, że tak wypada, możesz jedno popołudnie więcej poświęcić rodzinie. Wspólny wypad do zoo, gra w scrabble czy wspólne robienie pizzy to dobry sposób, by przypomnieć sobie, jak wspaniałą tworzycie drużynę! 

Moje poranki są o wiele przyjemniejsze odkąd wcześniej wstaję. Dzięki temu znajduję czas na spokojne przygotowanie i zjedzenie śniadania. Nie stresuję się nawet wtedy, gdy mi coś nagle wypadnie, bo wiem, że wygospodarowanie dodatkowych pięciu minut na znalezienie ulubionej pary skarpet nie sprawi, że pozostałe plany wezmą w łeb. Moje dni są dużo piękniejsze odkąd dużo gotuję. Doświadczam, eksperymentuję, próbuję i dzielę się nowo odkrytymi smakami z Najbliższymi. Moje życie jest dużo piękniejsze odkąd pozwoliłam zamieszkać w nim pięknu. Każdy posiłek, podarek, każdy polny kwiat traktuję jak małe dzieło sztuki. Doceniam ciepłą dłoń schowaną w mojej, przyjemny powiew wiatru, a nawet rozgrzewający smak chili con carne.

A skoro już o smakach mowa, od kilku dni jestem prawdziwą Pasztetową Lady. (wbrew pozorom nie jest to autopojazd zakompleksionej nastolatki ;p) Co oznacza, że zamieszkałam w kuchni i jedyne czego mi w niej brakuje to materaca ;). Piekę, piekę, piękę. Wegetariańsko, wegańsko, niekoniecznie lekko. (Halo, wystające ze spodni boczki! Nie boczcie się na mnie ]:->) Uczę się nowych smaków i mimowolnie się w nich rozkochuję.  Już niebawem postaram się i Was w nich rozkochać, a tymczasem zostawiam Was z, mam nadzieję, apetycznymi zdjęciami (:

 

kucharz & fotograf: Nikolina Jaworska vel Kosmetyczna Studia Fotografi Profeszonal Kompany :D
modele: wegańskie paszteciki z ciecierzycy (:


Wszystkim Kochanym Czytaczom przesyłam wirtualny karton (ten, w którym zginęła Hanka Mostowiak, R.I.P.) pełen pasztecików! :) Dziękuję za Waszą obecność! :)

środa, 9 września 2015

Chcesz oswoić lęk przed zmianami? Nie czekaj!


Może Ty też często się boisz. Nowych wyzwań i obowiązków. Nowych znajomości i pracy w nieswojej branży.  Telefonów od nieznanych Ci osób i niespodziewanych propozycji. Boisz się wszystkiego, co wiąże się ze zmianą - małą, dużą, jakąkolwiek. I dlatego pierdzisz w ten sam stołek od kilkunastu lat, a Twoja najdalsza podróż to ta poranna po bułki do dobrze znanego marketu ;). Ten scenariusz brzmi znajomo?

Strach  to podstępna szuja. Zazwyczaj przybiera postać milusińskiej koleżanki-gaduły, która chętnie poda Ci na tacy cały stos powodów, dla których nie warto próbować. A trzeba przyznać, jest ich trochę. Zawsze jesteś za stary na zmiany. A jak nie za stary, to za młody i niedojrzały. I nie znasz życia. Zawsze masz wiele do stracenia, choćby tym 'wiele' była wyniszczająca psychicznie praca za najniższą krajową i tragiczny facet, dla którego zawsze byłeś jedną z wielu. No wiesz, takim kołem ratunkowym, po które się sięga tylko wtedy, gdy wszystko inne walnie w łeb. Zawsze lepsze to, co kiepskie i znane niż nowe i z pozoru obiecujące. 

Osobiście strasznie nie lubię załatwiać zawodowych spraw przez telefon, zwłaszcza z osobami, z którymi mam styczność po raz pierwszy. Nie wiem, czego ode mnie oczekują i jak mam się zachować, tak żeby przypadkiem ich do siebie nie zrazić. Dlatego zdarza mi się wyciszać telefon i wyobrażać sobie, że to nie wibrujący smartfon, a ekipa szalonych pszczółek za oknem, których bzyczenie mogę sobie spokojnie zlać. Tylko jak długo można się oszukiwać? Pięć minut, godzinę, dwie? Po tym czasie wraca mózg i racjonalne myślenie każe oddzwonić. No i masz babo placek, znowu się zaczyna. Bo to tak głupio oddzwaniać po czasie. A może ten ktoś już nie potrzebuje mojej pomocy? A może to tylko wkurzający ankieter lub nad wyraz uprzejma Pani, która przygotowała specjalnie dla mnie ofertę życia? [czyt. supermegahiper abonament z telefonem, który sam nurkuje i śpiewa słodkie kołysanki na dobranoc]

I właśnie w tym momencie pojawia się moja sprawdzona rada: nie czekaj. Odbieraj za pierwszym razem. W miarę możliwości załatwiaj wszystkie ważne sprawy na bieżąco. Nie zwlekaj, bo w tym przypadku czas nie jest sprzymierzeńcem, lecz wrogiem. To przez to czekanie zamiast sprawnie odhaczać wszystkie punkty na swojej to-do list, stoisz w miejscu i co gorsza, zaczynasz wariować. Analizujesz, (nad)interpretujesz rzeczywistość na 100 różnych sposobów, co tylko pogłębia Twój lęk i odkłada zmiany i wiążący się z nimi rozwój na wieczne 'potem'. To samo tyczy się przekładania spotkań. Zamiast robić z siebie głupa, przekładając po raz piąty spotkanie przy pomocy maila (no bo przecież na wykonanie telefonu się nie zdobędziesz :D), załatw to od razu! Wybierz najbliższy dogodny termin i miej to z głowy! Nie myśl tyle i działaj. Im szybciej zamkniesz sprawy, które z nierzadko nieuzasadniowych względów spędzają Ci sen spokój, tym prędzej będziesz mógł odetchnąć z ulgą. 

Kolejnym i w zasadzie ostatnim argumentem, który przemawia za niezwlekaniem w przypadku stresujących nas sytuacji są szanse. Szanse, które bardzo łatwo przeoczyć i już więcej ich nie napotkać. Przeanalizujmy to choćby pod kątem tego z pozoru głupiego nieodbierania telefonu. Szukasz pracy, a może skrycie marzysz o zmianie dotychczasowej. I bang! Ktoś dzwoni z ofertą pracy, o której zawsze marzyłeś. No ale skąd możesz o tym wiedzieć skoro zamiast Ciebie po drugiej stronie odzywa się miły głos: Abonent jest czasowo niedostępny? Niestety, 'jak kocha, to poczeka' nie zawsze się sprawdza, zwłaszcza w przypadku potencjalnych pracodawców. Ba, to również nie działa w przypadku spontanicznych propozycji, które rodzą się równie szybko, co znikają. Dlatego jeśli potrzebujesz zmian, podsycaj je zamiast gasić.

 To co, kolejnym razem odbierzesz od razu? :)

piątek, 4 września 2015

#August Foodbook

Cześć! Jestem Nikolina i od czterech dni mam 23 lata. Nie dość, że stara ze mnie baba, to jeszcze kulinarny freak. Dlatego, jak co miesiąc, przychodzę do Was z foodbookiem. 

Sierpnień był dla mnie pełen skrajności pod względem kulinarnym. Z jednej strony powrót do regularnych ćwiczeń wymusił na mnie w miarę przyzwoite jedzenie, a z drugiej ostatnie trzy dni sierpnia obfitowały w duuużo za duuuże porcje, smażone potrawy i kilogramy pochłoniętych ciast, a to wszystko za sprawą Złotych Godów Dziadków TŻ-a. Zanim jednak nadszedł 29 sierpnia, wydawało mi się, że trzymam się całkiem nieźle ;). Twarożki, pełnoziarniste placki, owocowe sałatki ochoczo wskakiwały na mój talerz:


Na zdjęciu powyżej piramidka z placków kukurydzianych z dodatkiem kakao przełożonych musem truskawkowym - polecam bez dwóch zdań ♥ ♥ ♥.


Kukurydziane placki = #guiltypleasure, bo z dodatkiem Monte :>


...a każdy grzech trzeba odpokutować, więc na moim talerzu ląduje owocowa zdrowaśka (:


A skoro już o owocach mowa, to muszę wyznać, że figi skradły końcówkę sierpnia :D.To wszystko wina wszechobecnych promocji na nie! Obecnie możecie je dopaść w Kauflandzie w cenie 0,89zł/szt. :)


Figowałam więc sobie konkretnie. Zrobiłam nawet figową sałatkę z mozzarellą i mixem sałat :D.


I choć przy śniadaniach i kolacjach trzymałam się dzielnie, dogadzałam sobie dużymi porcjami przy obiedzie, ale w sumie to nihil novi :D. Na zdjęciu drobiowy kotlet z piekarnika z dodatkiem ziemniaków, świeżej marchewki i koperkowego sosu na bazie jogurtu. Hmmm...patrząc na proporcje, powinnam raczej napisać: Ziemniaki z dodatkiem kotleta hahaha :D. No cóż, typowy ze mnie ziemnior - nie będę ukrywać!  


Jednak żeby zachować pozory, sięgam również po kasze i pełnoziarniste makarony :D. Tutaj z jajkiem sadzonym i mieszanką ugotowanych warzyw (:


A na koniec...obiad po studencku :). Tani, zdrowy i smaczny! Kasza jaglana z duszonymi pieczarkami i cebulką z dodatkiem wspomnianego wcześniej koperkowego sosu ♥.


Halo, halo, to co mam dla Was przyrządzić? (: Dajcie znać w komentarzach! :D

Ściskam wrześniowo! ♥