poniedziałek, 5 października 2015

3 sposoby na przetrwanie jesieni

Jesień ma dwa oblicza. Jedno, które zaklina niższe temperatury, tańczy z przeszywająco zimnym wiatrem i zaszczepia w nas brak chęci do wychylenia nosa zza cieplutkiej pierzynki. Drugie, z kolei, kocha się w złotych, słonecznych porankach i leniwych wieczorach spędzonych w towarzystwie książki, śliwkowej tarty i gorącego kakao. 

I choć jesieni bez wątpienia nie brakuje uroku, niektórzy popadają w podły nastrój już na sam widok  kalendarzowej przypominajki: 23 września. Imieniny Tekli i Bogusława. Początek kalendarzowej jesieni. A tam Tekla, a tam Bogusław. To już jesień?! Zatem chowamy swoją letnią opaleniznę pod znienawidzonym, rozciągniętym swetrem, a urozmaicone letnie posiłki zastępujemy kulinarną nudą - dokładnie taką jak w piosence: "Jutro znowu będzie pomidorowa zrobiona z rosołu z wczoraj. A jutro znowu będzie pomidorowa..." :>

Tak, sugeruję, że bardzo często sami wpędzamy się w tą słynną melancholię i inne dziwne stany zarezerwowane tylko dla jesieni. A może by tak zamiast taplać się w tej jesiennej zamule, zrobić coś pożytecznego i pozytywnego za razem? Przygotowałam dla Was kilka propozycji:

1. Gdyby jesień była kolorem, pewnie miałaby na imię Bordo, Khaki albo Beż. 

Dlatego zakładasz bordowy szal, który podkreśla Twój świńsko-różowy za sprawą kataru nosek, otulasz się beżowym oversize'owym płaszczem, w którym czujesz się jak wielki słój musztardy, który pomimo atrakcyjnej ceny nie może się sprzedać od ponad dwóch miesięcy, a żeby dopełnić swoją niesamowitą stylizację zakładasz niemodne od trzech sezonów buty w kolorze zgniłej zieleni, która kojarzy Ci się jedynie z apetycznymi procesami gnilnymi. Podsumowując, jesteś wielką różową musztardą po dacie ważności. I wszystko jest w najlepszym porządku dopóki spełniasz się w tej roli. Gorzej jednak jeśli wolisz być soczystą, skąpaną w letnim słońcu truskawką albo wiosenną trawą. I chciałabyś okręcić się cudownie miękkim szalem w kolorze groszku. Ale nie, nie zrobisz tego. Jesień to jesień - rządzi się swoimi prawami, dlatego z łezką w oku zerkasz na swoje odbicie w lustrze przypominające produkt uboczny spacerków  z Azorem :). Odpuść sobie i pozwól żywym kolorom wprowadzić się do Twojego życia na stałe. Kochasz czerwień, trawiastą zieleń i intensywny róż? Przecież nie musisz z nich rezygnować! Nawet mały akcent w postaci szala, rękawiczek czy czapki w ulubionym kolorze potrafi zdziałać cuda.

2. Jesienne wieczory, czyli łzawe teksty Edyty Bartosiewicz w akompaniamencie życiowej beznadziei.

Pozytywnie, czyli tak jak lubię!  A może by tak zmienić płytę na coś nieco bardziej energetycznego od  "Kroplą deszczu" Gabriela Fleszara? Muzyka ma naprawdę ogromne znaczenie. Nie bez powodu w leczeniu różnych schorzeń wykorzystuje się muzykoterapię. Nie musisz być ciężko chora ani pod opieką specjalisty, by się przekonać o jej zbawiennym działaniu. Odpal przyjemną składankę i pozwól pozytywnym myślom płynąć!

3. Jesień = zabójca relacji + odżywka dla nudy

Boże, Bożenko, znowu nic Ci się nie chce. Ani wstawać do pracy o 05:00 ani golić nóg co drugi dzień. (Chcesz upewnić się, że to już koniec lata? Stan kobiecych nóg prawdę Ci powie :D) Liczysz się tylko Ty, Twój podły nastrój i łóżko, z którego najchętniej byś nie wychodziła. Nawet jeśli paczka dobrych znajomych wyciąga Cię do kina lub na meksykańskie obżarstwo. Nie przekona Cię nawet wizja randki z przystojniakiem z nowej pracy. No bo jak tu się wystroić w taką pluchę? Połączenie małej czarnej i gryzących, babcinych rajstop ściągających się do kolan raczej nie jest sexy. I wcale Ci się nie dziwię, bo sama jestem jesiennym domatorem. Ale bycie domatorem nie oznacza zawieszenia wszystkich relacji. Jesień to idealny czas na domówki! Wspólne gotowanie i oglądanie głupkowatych komedii z przyjaciółmi. To również dobry czas na romantyczne wieczory z ukochanym. Wspólne wylegiwanie się pod polarowym kocem i planowanie kolejnych wakacji, gdy w powietrzu unosi się otulający, korzenny zapach świec to niezły antydepresant :). 

Mam nadzieję, że dzięki moim pomysłom jesień stanie się dla Was nie tylko mniejszym złem, ale również czymś przyjemnym ♥. Trzymajcie się cieplutko bez względu na temperaturę za oknem!

sobota, 3 października 2015

#September foodbook

Dzień dobry, Październiku! Skoro już jesteś to znak, że czas na wrześniowe podsumowanie w postaci foodbooka. No to zaczynamy! Nieco ponad miesiąc temu obchodziłam swoje 23 urodziny i właśnie z tej okazji zostałam obdarowana cudownymi smakołykami. Muszę przyznać, że w tym roku TŻ przeszedł samego siebie:


Czy Wy to widzicie? Facet nie będący cukiernikiem zrobił ot tak pierwszy w swoim życiu tort - tort, który wyszedł Mu idealnie. Znakomicie wyważona słodycz kremu, równiutkie spody, kokosowy smak i piękny wygląd - to najlepsze odzwierciedlenia tego, czym objadałam się dobre 2-3 dni. Jak tak dalej pójdzie, to...nie mogę się doczekać kolejnych urodzin (: Mogłoby się wydawać, że to już koniec niespodzianek, ale na stół wjechała pizza, czyli klasyka w naszym związku. "Pizza - to u nas rodzinne" - parafrazując słowa z reklamy kiepskiej jakości herbaty ;). 


Dzięki Bogu urodziny nie są codziennie. Gdyby tak było, na moim instagramie (klik) moglibyście teraz podziwiać puszystą kulkę :). We wrześniu nie zabrakło również kuchni indyjskiej, która niestety nie należy do lekkostrawnych. Poniżej możecie zobaczyć alu koftę, czyli moje ukochane wegańskie pulpeciki na bazie kalafiora i ziemniaków. Baaardzo aromatyczna i pikantna przekąska ♥. Kto nie próbował, ten gapa! 


Jesienny chłód sprawił, że z podkulonym ogonkiem wróciłam do rozgrzewających potraw. Jedną z moich ulubionych jest pomidorowa zupa-krem mojego autorstwa. Jeżeli chcecie poznać mój sekretny przepis, odsyłam Was na instagrama: klik


W ubiegłym miesiącu zrobiło się bardzo pomidorowo. Pomidory świeże i duszone, passata to składniki, które często lądowały na moim talerzu - chociażby w towarzystwie ciemnego makaronu.


Rozkochałam i rozgotowałam się na dobre w kuchni wegańskiej/wegetariańskiej. Na zdjęciu musztardowe paszteciki. 


Wrzesień był również bardzo zielony, a to wszystko za sprawą szpinaku. Kręciłam owocowe koktajle jak szalona :).



Rybka z piekarnika również miała swój dzień.


30 września - Dzień Chłopaka (czyt. Kosmetyczna Studnia do garów, a właściwie do piekarnika :)


Kochani, to by było na tyle. Jeżeli jednak wciąż czujecie niedosyt, to odsyłam Was na mojego instagrama: @kosmetycznastudnia, na którym znajdziecie jeszcze więcej dobrego jedzenia, a dodatkowo dowiecie się, co u mnie słychać i co mnie inspiruje. Trzymajcie się cieplutko i do napisania! ♥