czwartek, 31 grudnia 2015

Film: życzenia noworoczne


Cześć Łobuzy! :)

Witam Was serdecznie w....2016! Pozwólcie, że tym razem zamiast się rozpisywać, trochę sobie do Was pogadam i....pożyczę tego, co najważniejsze w Nowym Roku :). Mam nadzieję, że taka forma komunikacji przypadnie Wam do gustu. Koniecznie dajcie znać, co sądzicie o filmie i czy chcielibyście, abym nagrywała dla Was częściej, bo mi szczerze mówiąc, zaczyna się to bardzo podobać :).

Trzymajcie się cieplutko i miłego oglądania! :)


środa, 30 grudnia 2015

Blogerskie podsumowanie 2015

Cześć Łobuzy! 

Jak żyjecie po Świętach? U mnie wszystko ok, tylko niepokoi mnie jedna kwestia. Nie mam zbyt dobrej pamięci do dat, ale  około 27 grudnia drzwi w moim domu stały się podejrzanie wąskie. Wiecie może o co chodzi? Cholera, chyba znowu Św.Mikołaj nie skumał mojego listu. A przecież jak wół było napisane: "Chcę dostać 3-drzwiową szafę", a nie "Chcę zostać 3-drzwiową szafą" (:

No dobra, suchary na bok. Skupmy się na rzeczach ważnych. Wow, jak ten czas leci. Za niespełna dwa dni obudzimy się o rok starsi. Starsi również blogowym stażem, z czego niezmiernie się cieszę :). Końcówka roku zawsze kusi mnie podsumowaniami i gdybym miała wybrać najważniejsze blogerskie wydarzenia tego roku, pierwszym z nich byłaby na pewno zmiana nazwy bloga. Na dobre pożegnałam Kosmetyczną Studnię tylko po to, by przywitać Fitkolę - moje nowe dziecko, które dopiero uczy się chodzić. Ale po malutku do przodu będziemy podnosić się z kolan. Byleby matce nie zabrakło wytrwałości. A tak między nami mówiąc, jeszcze się na tym łapię, że zapytana o nazwę bloga odpowiadam "Kos...Fitkola". Co tu ukrywać, nie tak łatwo odciąć się od siebie z przeszłości i choć te trzy lata wspominam z jakimś dziwnym kłuciem w serduchu, mam świadomość, że  żeby się rozwijać, trzeba iść dalej. 

A skoro o rozwoju mowa, to jednym z moich blogowych marzeń jest poznanie Was - mordek siedzących po drugiej stronie ekranu. Strasznie mnie ciekawi, ile macie lat, skąd jesteście i dlaczego tu zaglądacie. Czy trafiliście tu przez przypadek i czy znaleźliście to, czego szukaliście? I dlaczego tak mało ze mną "gadacie'', Łobuzy? Ja naprawdę jestem gadułą otwartą na dyskusje, wymianę choćby najbardziej skrajnych poglądów :). Uwielbiam Was czytać, poznawać. Uwielbiam się od Was uczyć.  Dajcie mi tą szansę!

A wracając do tematu Fitkoli i tym samym przechodząc do drugiego ważnego blogerskiego wydarzenia tego roku, muszę się Wam pochwalić, że miałam przyjemność wziąć udział w tegorocznej Blogowigilii. To było moje pierwsze tak duże blogerskie wydarzenie. I choć nie do końca umiałam się na nim odnaleźć, bardzo miło je wspominam. Najbardziej cieszy mnie fakt, że mogłam wziąć udział w akcji "Rzeczy od serca" organizowanej przez WOŚP oraz Allegro. Cała akcja polega na tym, że influencerzy przekazują na aukcję przedmiot bliski swojemu sercu, a następnie nagrywają film, w którym opowiadają, dlaczego dana rzecz jest wyjątkowa i dlaczego warto ją licytować. 

W tym roku zdecydowałam się przekazać na licytację Tośkę - ręcznie szytą fioletową niedźwiedzicę, ale o tym, dlaczego jest wyjątkowa i jakie wartości promuje opowiem Wam jak już pojawi się pełne nagranie z przekazania jej na licytację - bądźcie czujni! :) A póki co, odsyłam Was do obejrzenia króciutkiej relacji z Blogowigilii: 


Oglądajcie nas -  mnie i Tośkę -  01:38-01:41 :)


Nie byłabym sobą, gdybym nie pokusiła się również o małą fotorelację. Mam nadzieję, że choć trochę uda mi się oddać klimat tego wydarzenia:





Kochani, pamiętajcie, że dobro wraca. Pozdrawiamy Was z Tośką serdecznie i do napisania! :)

piątek, 11 grudnia 2015

3 powody, dla których warto wybrać się na siłownię

 
Być może jesteś teraz w tym samym miejscu, co ja miesiąc temu i zastanawiasz się, gdzie znaleźć siłę i prawdziwą motywację do ćwiczeń. Nie pomaga Ci nawet fakt, że Twoje mieszkanie wygląda jak świątynia Chodakowskiej. Z szuflady z bielizną nieśmiało wygląda płyta z wizerunkiem pani z ładnie zarysowaną krateczką na brzuchu, a przyklejony do lustra skrawek gazety codziennie stara się Ciebie przekonać, że gruncie rzeczy jesteś całkiem fajna babką, że to jest Twój dzień - dzień, w którym raz na zawsze rozprawisz się ze swoimi słabościami, bo przecież "Twoje ciało może więcej niż podpowiada Ci Twój umysł''. I rzeczywiście takie słowa sprawiają, że rosną Ci skrzydełka i wznosisz się hen, hen, wysoko, ale po chwili spadasz, waląc głową o parkiet.  Z jednej strony czujesz realną potrzebę zadbania o swoje zdrowie i wygląd, a z drugiej jesteś jak biedny balonik, z którego uchodzi powietrze. Myślę, że każdej z nas zdarza się jechać na rezerwie motywacji. Niby się nie poddajemy, ciągle idziemy naprzód, a jednak po treningu bliżej nam do płaczu niż słodkiego upojenia endorfinami. Co z tym zrobić? Odłożyć matę do szafy i wyjść do ludzi!

Właśnie dzisiaj mija miesiąc odkąd zapisałam się na siłownię. Zanim powiedziałam "tak" wylewaniu potu u boku koksików, którzy mogliby mnie zabić swoim udźcem, w duchu myślałam, że to nie dla mnie, że to strata czasu i pieniędzy, bo przecież mogę wykonać porządny workout, nie ruszając się z domu. Dotychczas byłam typowym i, jak się tak teraz zastanowię, niezbyt szczęśliwym dywanowcem. Scenariusz był zawsze taki sam. Ja, mata i program treningowy odpalony na telewizorze. W którymś momencie do naszego cudnego trio dołączyła niechęć i frustracja. Zrobiło się zbyt tłoczno, a ja nie miałam już czym oddychać. 

Decyzję o wykupieniu karnetu na siłownię przyspieszyła promocja -50%. Jak dobrze wiecie, jestem Boską Łowczynią Promocji, dlatego wyskubałam pięć dyszek z portfela, mówiąc sobie w myślach: "Wchodzę w to!" I weszłam...na dobre. Pierwsze dwa tygodnie były istnym szaleństwem. Ćwiczyłam 4-5 razy w tygodniu. Stawałam na głowie, żeby pogodzić nową zajawkę z dotychczasowymi obowiązkami i tym sposobem prawie codziennie krążyłam pomiędzy domem, uczelnią, pracą i siłownią właśnie. Wreszcie nie szukałam wymówek. Po prostu robiłam to, co do mnie należy. Robiłam to, co sprawia mi prawdziwą przyjemność, dlatego nawet po ciężkim dniu biegłam z wywalonym jęzorem na siłownię. Obecnie ze względów zdrowotnych mam małą przerwę, dlatego wykorzystam ten czas, opowiadając Ci o powodach, dla których warto choć raz się tam wybrać :). 


3 powody, dla których warto wybrać się na siłownię 

1. Na siłowni poznasz wartość pozytywnej rywalizacji. 
"Ale zaraz, zaraz, 60-letnia babeczka zasuwa na bieżni?! To co, ja nie dam rady?" Zupełnie obcy ludzie dzielnie walczący ze swoimi słabościami są najlepszą motywacją. Nie żadne celebrytki zostawiające grubą kasę w portfelach swoich równie znanych trenerów, tylko przeciętna Kowalska, której życie dało porządnego kopa w dupę, a ona zamiast upaść, dała mu w ryj z półobrotu, a przy okazji wyhodowała brazylijskie pośladki (:

2. Przypomnisz sobie, że Twoja głowa i ciało kochają różnorodność
A dzięki temu uświadomisz sobie, że machanie nóżką sześćdziesiąty dzień z rzędu w tą samą stronę nie było najlepszym pomysłem. I nawet jeśli siłownia nie stanie się Twoim drugim domem, zawsze będzie planem B, alternatywą dla monotonnych programów treningowych i pretekstem do kreatywnych rozwiązań - dostęp do różnych maszyn i akcesoriów (taśm, hantli, piłek) umożliwi Ci swobodne modyfikowanie treningów, a co za tym idzie, sprawi, że obce będzie Ci pojęcie nudy.    

3. Wyeliminujesz dotychczas popełniane błędy. 
Wbrew pozorom żeby to zrobić nie musisz oddać się w ręce trenera personalnego. Na siłowni spotkasz przynajmniej kilku starych wyjadaczy, którzy chętnie wytłumaczą Ci, jak wykonać poprawnie dane ćwiczenie lub obsłużyć poszczególne maszyny. "Kto pyta, nie błądzi", a przynajmniej błądzi krócej niż ten, który nie pyta ;). Nie ma co się krępować. Przecież nikt z nas nie urodził się na siłowni. A jeżeli się urodził, to jest przypadkiem jednym na milion, o którym zapewne usłyszysz w sobotnim wydaniu wiadomości ;).    

Mam nadzieję, że  tym postem dmuchnęłam choć trochę w Twoje skrzydełka. I teraz się nie poddasz,  nawet pomimo gorszych dni! Przecież nie ma piękniejszej walki niż walka o samego siebie :). Jeżeli jednak wciąż czujesz niedosyt, zostań ze mną na dłużej :). Zostań obserwatorem mojego bloga, śledź moje poczynania na facebooku i instagramie (@fitkola). Zrobię wszystko, żeby nie zabrakło Ci motywacji!


klik
  
Trzymaj się cieplutko i do napisania!