czwartek, 21 lipca 2016

Przepis: FIT koktajl orzechowo-kakaowy na bazie mleka

Dzisiejszy nieco pospieszny poranek sprawił, że nie miałam czasu na spokojne przygotowanie i zjedzenie śniadania. I jestem pewna, że Tobie też raz na jakiś czas zdarza się zacząć dzień na wariackich papierach. Co wtedy robisz? Idziesz do pracy lub szkoły na głodniaka? A może wpadasz z prędkością światła do pobliskiej piekarni, by po chwili wyjść z niej z pokaźnym naręczem drożdżówek? Żadna z opcji nie wydaje się zbyt korzystna ani dla zdrowia ani dla Twojej figury. Dlatego chcę Ci przedstawić bardzo prostą, szybką i przede wszystkim zdrową opcję śniadaniową, którą jest orzechowo-kakaowy koktajl na bazie mleka :-).


Składniki 
(3 porcje)
  • 3 szklanki schłodzonego mleka
  • 3 spore, dojrzałe banany
  • 4 łyżki masła orzechowego (polecam wersję crunchy :)
  • 2 łyżki kakao o obniżonej zawartości tłuszczu

 Przygotowanie 

Obierz banany i pokrój w plasterki. Dodaj pozostałe składniki i zblenduj na gładką masę. Banalnie proste, prawda? :-) Wypracowane przeze mnie proporcje sprawiają, że smak banana, którego nie jestem największą fanką, nie jest dominujący. W koktajlu króluje kakaowa nuta, a przyjemnie chrupiące cząstki gwarantują orgazm kubków smakowych ;-). Schłodzone mleko sprawia, że koktajl idealnie sprawdza się w letnie upały, a połączenie banana i masła orzechowego stanowi odżywczą bombę, dzięki której zapomnisz o głodzie na dłużej niż 5 minut :-). 

I choć życzę Ci samych spokojnych, wręcz leniwych poranków, mam nadzieję, że wypróbujesz mój przepis na FIT koktajl orzechowo-kakaowy na bazie mleka. A jak już to zrobisz, koniecznie daj znać, czy Ci smakował :-).



Ściskam!

wtorek, 19 lipca 2016

Prosty przepis na wegański pasztet z pieczarek

Zdarzyło Ci się kiedyś położyć spać na głodniaka? Jeżeli tak, to bardzo możliwe, że przyśniło Ci się wtedy jakieś przepyszne śniadanie, na myśl o którym Twoje ślinianki zatańczyły breaka ;-). Bardzo możliwe, że były to kanapki na wiejskim, jeszcze ciepłym chlebie z aromatycznym pasztetem i ogórkiem małosolnym. I wszystko byłoby cudownie, gdybyś w którymś momencie nie przypomniała sobie, że to tylko sen. A więc budzisz się, a po kilku minutach na Twoim talerzu ląduje wątpliwej jakości chleb z supermarketu posmarowany pasztetem "Dziadunia", który zawiera całe 30% mięsa. No nie masz wyjścia, żeby dopełnić dzieła, musisz posmarować swoją śniadaniową tablicę Mendelejewa duuużą ilością ketchupu. I voilà. Śniadanie podano do stołu.

Halo, halo, wcale nie musi tak być! Nie, ja wcale nie namawiam Cię do założenia własnej piekarni i wypiekania chleba o 04:00 nad ranem. Chociaż...to wcale nie taki głupi pomysł ;-). A tak poważnie, zanim czmychniesz  po jakiś fajny żytni chlebek, zadbaj o to, żebyś miała czym go posmarować. I żeby to nie był serek topiony ani pasztet ze słoika :D. Oops, śniadaniowe opcje się skończyły? Spokojnie, właśnie zmierzam Ci na ratunek! 

Zatem poznaj mój prosty przepis na wegański pasztet z pieczarek. I zanim zaczniesz się krzywić, że jest bezmięsny, a Twoje brwi  na widok słowa "pieczarki" uniosą  się tak wysoko, że nie sięgniesz ich nawet na palcach, wypróbuj ten przepis :).


Składniki 
  • 500g pieczarek
  • 2,5 szklanki ugotowanej kaszy jaglanej (1 czubata szklanka surowej kaszy)
  • 1 ząbek polskiego (!) czosnku
  • olej do smażenia pieczarek + 5 łyżek oleju do pasztetu
  • 2 łyżki sosu sojowego
  • 1/4 łyżeczki chilli
  • 1/2 łyżeczki majeranku
  • 1/2 łyżeczki tymianku
  • sól, pieprz wg uznania 


Przygotowanie 
Dokładnie umyj pieczarki i pokrój w plasterki. Pieczarki smaż na oleju przez kilka minut. Następnie dodaj do nich ząbek czosnku przeciśnięty przez praskę i smaż jeszcze przez chwilę, tak aby pieczarki przeszły aromatem czosnku. Następnie połącz usmażone pieczarki z ugotowaną kaszą oraz resztą składników i zblenduj na gładką masę. Wysmaruj keksówkę olejem i posyp bułką tartą. Wlej pasztet do keksówki i piecz przez ok. 50 minut w 200 stopniach.  Odstaw pasztet do ostygnięcia na ok.8h. Dzięki temu będzie trzymał formę :-). Pasztet  jest bardzo delikatny, dlatego krój go w dość szerokie plastry lub smaruj nim kanapki :-).

Jeżeli wciąż zastanawiasz się, czy wypróbować ten prosty przepis na wegański pasztet z pieczarek, niech przekona Cię fakt, że zajadają się nim nawet najwięksi mięsożercy ;).


Ściskam! ♥

sobota, 16 lipca 2016

W stronę słońca


Dzisiejszy wpis chyba powinnam zacząć słowami: It's been so long, Honey... Bo z blogowaniem jest jak z byciem w związku. Nad jednym i drugim trzeba pracować. Ale nie tak z doskoku, tylko regularnie. W przeciwnym razie robi się jakaś dziwna pustka, która sprawia, że na usta ciśnie się pytanie: Czy my się w ogóle znamy?

A skoro już o znajomości mowa, to tyle o sobie wiemy, na ile nas sprawdzono. Ja w ostatnim czasie dowiedziałam się o sobie zanadto. Zanim jednak podzielę się z Tobą tajemną wiedzą na swój temat, pozwól, że zarysuję Ci, co działo się u mnie w ostatnim czasie. Od dobrych (o, ironio!) kilku miesięcy żyję w ciągłym stresie. Papierologia i niesłowność osób na uczelni, problemy rodzinne i osobiste - istna kula śnieżna, która rosła w zastraszającym tempie, choć pogoda za oknem zdawała się mówić, że to niemożliwe.

Nic dziwnego, że to odchorowałam - dosłownie i w przenośni. Odezwały się moje stare problemy zdrowotne. Poziom życiowej energii sięgnął dna i wcale nie miał ochoty się od niego odbić. Zaczęły mi bardziej wypadać włosy, a 12-godzinny sen nie przynosił ukojenia. Gdzieś po drodze zgubiłam kontrolę nad jedzeniem, dlatego dzisiaj budzę się z nieco większym brzuszkiem. Ale co gorsza, całkowicie straciłam motywację i wiarę w siebie. A słyszane po raz pięćdziesiąty ósmy słowa: Nie poddawaj się! brzmiały jak gderanie papugi, w którą masz ochotę pieprznąć pilotem od telewizora, by wreszcie zamknęła dziób.

To wszystko sprawiło, że dowiedziałam się czegoś na swój temat. Choć mam już prawie 24 lata, wiele rzeczy wciąż mnie przerasta. I gdy pojawiają się naprawdę poważne problemy, w pierwszej chwili mam ochotę zakopać się pod kołdrą i nigdy z niej nie wychodzić. Później oczywiście się z niej wynurzam, ale zazwyczaj działam w stresie. Jest on na tyle silny, że zamiast motywować, skutecznie wiąże mi ręce i sprawia, że nie jestem w stanie sprawnie działać. Wtedy po prostu odbijam się od ścian. Kończy się to mnóstwem siniaków i poczuciem beznadziejności. Dlatego moim celem na najbliższe tygodnie, miesiące bądź lata jest wypracowanie w sobie spokoju, który pozwoli mi zapanować nad stresem. Dzięki temu będę nie tylko zdrowsza, ale również bardziej skuteczna w sytuacji, gdy spadnie na mnie deszcz problemów. 

I choć ciągnące się za mną od dłuższego czasu deszczowe chmury wciąż nie zniknęły z mojego pola widzenia, czuję się lepiej. Obiektywnie oceniając, nie ubyło mi problemów ani nie stały się one bardziej błahe. Jedyne, co się zmieniło to moje podejście. Coś w stylu: Mam wywalone mode on. Ale to nie taka typowa obojętność, która sprawia, że jesteś rozmemłaną, bezkształtną kluchą, która kompletnie nie wie, czego chce. Ja bardzo dobrze wiem, czego chcę. Potrzeba mi wypoczynku i pełnego relaksu. Bałtyckiego piasku i szumu fal, rowerowych wycieczek, zapachu grilla, schłodzonego piwa wypitego na plaży, koncertów reggae. Po prostu beztroskich chwil spędzonych u boku Najbliższych.  

I absolutnie nie wynika to z mojego lenistwa, choć i tego stanu się nie wstydzę ;). Po prostu przyszedł taki moment, w którym dla swojego dobra musiałam powiedzieć stop. Dlatego zamiast być kłębkiem nerwów, relaksuję się i prowadzę działania naprawcze (wczorajsza wizyta u lekarza zakończyła się skierowaniem na badanie krwi oraz skierowaniem do specjalisty, na wizytę u którego mam czekać kwartał, aha, jasne ;). Jest to również czas, kiedy nadrabiam filmowe oraz książkowe zaległości. Dlatego będę bardzo wdzięczna, jeżeli zechcesz mi coś polecić w komentarzu :). Uwielbiam dramaty, komedie romantyczne, książki psychologiczne, motywacyjne i...niekoniecznie szczęśliwe zakończenia, które sprawiają, że rozkminiam nad życiem przez kolejne kilka dni.   

Drogi Czytelniku, strasznie za Tobą tęskniłam, a teraz pisząc ten tekst, zastanawiam się, czy jeszcze zdarza Ci się tu zaglądać? Jeżeli tak, to koniecznie daj mi znać, co u Ciebie słychać? I oczywiście nie zapomnij mi polecić swojego filmowego/książkowego odkrycia ostatnich miesięcy :).

Ściskam Cię serdecznie, mając nadzieję, że zarówno Ty jak i ja zmierzamy w stronę słońca ! :)