Tyle mówi się o kobiecej zawiści, zazdrości i dwulicowości. O tym, że kobieta kobiecie wilkiem. I że najchętniej wydrapałybyśmy sobie nawzajem oczy. I rzeczywiście jest w tym sporo prawdy. Na szczęście są tacy ludzie i takie spotkania, które przywracają wiarę w to, że babska solidarność naprawdę istnieje. To właśnie jej poświęcę dzisiejszy wpis.
Na początku tego tygodnia miałam przyjemność wziąć udział w Kobiecym Spotkaniu zorganizowanym przez firmę Wedel. Była to okazja do bliższego poznania Kasi i Justyny z kanału loveandgreatshoes oraz pozostałych siedmiu wspaniałych babeczek :). Muszę przyznać, że stworzyłyśmy razem cholernie udaną, iście wedlowską mieszankę :D. Tancerka, lekarz, architekt krajobrazu, nauczycielka, korpo dziewczyny - musicie przyznać, że to dość ciekawe połączenie ;). I choć różni nas wiek, pochodzenie, zainteresowania, praca i być może poglądy na tematy, których nie zdążyłyśmy przegadać, to połączyła nas dobra energia i ogromna sympatia :). Spędziłyśmy razem dobre kilka godzin na pogaduchach. I choć atrakcji nie brakowało (plecenie wianków, zdjęcia i uginający się od przekąsek stół ♥), to ciężko nam było podnieść się z kanapy, na której toczyły się nieprzyzwoicie wciągające rozmowy :). Niesamowite jest to, że od samego początku wówczas obce sobie kobiety szczerze rozmawiały na dość osobiste tematy, dzieliły swoim doświadczeniem, radziły, śmiały, a nawet uroniły łezkę.
I choć od naszego spotkania, minęło już kilka dobrych dni, wciąż nie mogę przestać o nim myśleć. A właściwie, nie tyle nie mogę, co nie chcę. Nawet teraz ogarnia mnie wzruszenie. Cholera, Bob Marley miał rację - no woman, no cry ;). Może to dlatego, że poza Mamą i Siostrą w zasadzie nie mam żadnej przyjaciółki, a podczas spotkania poczułam jakbym ją miała, a właściwie je - całe dziewięć przekochanych, zaradnych i ambitnych dziewczyn, które swoją energią naładowały mój akumulator na cały tydzień, miesiąc, a może i jeszcze dłużej ;).
Dlatego z tego miejsca dziękuję Dziewczynom oraz Wedlowi za cudownie spędzone popołudnie. Mam ogromną nadzieję, że jeszcze dużo takich spotkań przed nami :).
A Wy, moje kochane blogowe mordeczki, strzeżcie się! Czuję w kościach, że obudziła się we mnie dusza towarzystwa i będę Was molestować o spotkanie! :D
Ale póki co nie pozostaje mi nic innego jak zaszyć się pod kocem z kubkiem gorącej herbaty, opróżnić pudełko czekoladek...
... a na koniec zrobić wyszczuplający peeling i udawać, że nic złego słodkiego się nie stało :-).
Ściskam!