poniedziałek, 20 lutego 2017

Klasyka dla Smyka

Każdy za czymś tęskni i o czymś marzy. To może być osoba, rzecz albo doświadczenie, dla których i za które mógłby się spalić. Każdy ma w sercu taki zaniedbany trawnik, do którego nikt nie ma wstępu, bo nikt nie chciał. Jest w nim dużo szarości i ususzonych traw. I nie gra tam muzyka. To tylko jeden mały trawnik. Poza nim rośnie tyle pięknych kwiatów i drzew, na których chętnie siadają ptaki. Ale ciężko się na nich skupić, kiedy ta ostra trawa rani ręce i przypomina o pustce, którą nie sposób wypełnić samemu. Chwilową ulgę przynosi ucieczka. Na pewno wiesz coś o tym. Ja uciekam w muzykę i książki. I choć to poczucie braku jest ciągle we mnie, to na chwilę odwracam od niego swoją uwagę. Wtedy jestem tą dziewczyną, której do stóp rzuca się cały świat. Tą, którą chce się kochać i dla której warto umrzeć - choćby metaforycznie. Czasem jestem podróżniczką, a jeszcze innym razem pisarką. Chłopczycą, której wolno wszystko, o czym dziewczynki z dobrych domów mogą tylko pomarzyć. Przez jedną małą chwilę jestem tym, kim chcę być i mam wszystko to, o czym marzę.

A Ty kim jesteś, kiedy uciekasz? Modelką czy może psychologiem? Najbardziej lubianą dziewczyną w całej szkole? A może ukochaną córką? To w sumie nieważne. W każdej chwili możesz to odkręcić. Zmienić scenariusz. Każda kolejna ucieczka może być jeszcze piękniejsza i jeszcze bardziej ekscytująca. Pod warunkiem, że nikt nie odbierze Ci wolności. Wolności, którą odnajdujesz w książkach. Wyobrażasz sobie, że nagle mogłoby ich w Twoim życiu zabraknąć?

Wiesz, w moim domu zawsze było pełno książek. I nieważne, że były dni, tygodnie, miesiące, kiedy nie miałam ochoty zajrzeć do żadnej z nich. Ważne, że zawsze miałam taką możliwość. Że to ja decydowałam, czy zostaję tu i teraz czy może jednak na chwilę znikam wśród papierowych emocji, by się znieczulić. I nie wyobrażam sobie sytuacji, w której ktoś może nie mieć tej możliwości.

AKCJA: KLASYKA DLA SMYKA 

Właśnie dlatego zdecydowałam się wesprzeć akcję: Klasyka dla smyka, która jest dzieckiem Socjopatki i Osińskiego. Akcja ma na celu rozbudzenie w dzieciakach z domów dziecka i innych placówek opiekuńczo-wychowawczych pasji do czytania poprzez zapewnienie im dużej ilości książek.

WYBIERZ PLACÓWKĘ  

O których placówkach mowa? To akurat zależy od Ciebie. Bo to właśnie Ty masz możliwość zgłosić do akcji wybraną przez siebie placówkę - wystarczy, że w przeciągu tygodnia od daty publikacji zostawisz komentarz pod tym postem. Spośród wszystkich zgłoszeń organizatorzy wybiorą miejsce, do której trafią książkowe skarby. Nie uda Ci się za pierwszym razem? Nie składaj broni i walcz dalej. Możesz zgłaszać co miesiąc tą samą placówkę, pod warunkiem, że nie została wybrana przedtem. Akcja potrwa 4 miesiące.

PODARUJ KSIĄŻKĘ

Ale zaraz, zaraz, z nieba nam te książki nie spadną. Dlatego możesz pójść o krok dalej i stać się darczyńcą :-). Wystarczy, że skontaktujesz się z organizatorami akcji, którzy wskażą Ci adres do wysyłki książek. Nowych książek. Dlaczego? Z tego samego powodu, dla którego nie dajesz przyjaciółce na urodziny sukienki z ciucholandu, a babci poplamionego obrusu ;). Z szacunku i chęci żeby ta druga strona poczuła się naprawdę wyjątkowo.

To Ty decydujesz, jakie tytuły trafią do dzieciaków. Twoja wyobraźnia i serducho to jedyne ograniczenia. Na pewno masz w pamięci przynajmniej jedną książkę, która zmieniła coś w Twoim życiu, rozpaliła iskierkę, dzięki której uwierzyłaś, że możesz wszystko. A gdyby tak posłać tę iskierkę dalej? Jeżeli jednak wciąż nie masz pomysłu na książkę, zainspiruj się tytułami, które udało nam się zebrać dotychczas:

PAKIET NR 1: Książki podarowane przez Karolinę z bloga Nasze Bąbelkowo


PAKIET NR 2 to wynik zbiórki zorganizowanej przez Magdę z bloga Save the Magic Moments za pośrednictwem facebookowej grupy Przeczytaj i podaj dalej


PAKIET NR 3: Książki ufundowane przez anonimowego sponsora dzięki zaangażowaniu Kasi z bloga Yellow Pear


PAKIER NR 4 pochodzi od Asi z bloga My na swoim


PAKIET  NR 5 to wspólne dzieło Radka (współorganizatora akcji), Magdy Jurczyk, Mariusza Grubińskiego, Agnieszki z bloga Bocian drogę zgubił , Kamili z bloga Psychomologia , Marty z bloga Zafascynowana życiem oraz Ani z bloga Nieidealna Anna 


PAKIET NR 6: Książki przekazane przez wydawnictwo  Publicat S.A. zwerbowane przez Gosię z bloga Matczyne Fanaberie 


Jeżeli chcesz wziąć udział w akcji i być na bieżąco, koniecznie zajrzyj na naszą smykową grupę.


 Ściskam!

niedziela, 19 lutego 2017

Podsumowanie: styczeń - luty


Jeszcze chwila, moment i... marzec, a ja zdołałam napisać jedynie podsumowanie ubiegłego roku. Czy to oznacza, że przespałam te dwa miesiące? Nic z tych rzeczy! Spać to sobie można w trakcie cichej i spokojnej nocy, a nie życiowego huraganu. Wydarzyło się bardzo dużo zarówno złego jak i dobrego. Ale w związku z tym, że "widzę gwiazdy, gdzie inni widzą puste niebo", skupię się jedynie na pozytywach :). 

Te dwa miesiące dały mi bardzo dużo. Oh wait, sama sobie to wszystko dałam, bo ludzie często wolą dostawać lub (w najgorszym przypadku) zabierać niż dawać. I choć dla mnie to żadna nowość, to moje podejście do tej kwestii bardzo się zmieniło. Już nie oczekuję, że jak coś się we mnie zepsuje, to w przeciągu 5 minut przyjedzie pan mechanik i mnie naprawi. Nie czekam aż miły przechodzień napełni mnie hektolitrami szczęścia. Sama sobie to szczęście robię. Gromadzę doświadczenia, a później je segreguję. Tu syf, tam gówno - wywalam. O, a to jest wartościowe i uskrzydlające - zostawiam i idę po więcej :). 

A jeżeli chodzi o to drugie, to zaliczyłam w tym miesiącu dwa bardzo wyjątkowe spotkania z dziewczynami, które za każdym razem ciągną mnie w górę. Pierwsze spotkanie było z Kasią i Justyną (Lovenadgreatshoes) - prawdziwymi petardami, które nieświadomie nakręciły mnie do działania ;). 


Efektami naszej przemiłej współpracy podzielę się z Wami na początku marca. Stay tuned! 

Drugie spotkanie było z Anią (Aniamaluje), która jest chodzącym połączeniem inteligencji, życiowej zaradności, siły, ciepła i wrażliwości.  Naprawdę smakowita mieszanka - polecam spróbować!

 (wybaczcie mi rozmiar zdjęcia, ale jego jakość jest dramatyczna ;p) 

Pisząc o fajnych wydarzeniach, nie mogę nie wspomnieć o tym, że wróciłam do aktywności fizycznej :). Jeszcze nie do tak intensywnej i regularnej jakbym chciała, ale najważniejsze, że podniosłam tyłeczek z kanapy i idę po swoje - czasem w żółwim tempie, ale wciąż idę. Raz w tygodniu chodzę na zajęcia, o których kiedyś na pewno Wam wspomnę. Poza tym zdarza mi się zajrzeć na siłownię. Czyżby córka marnotrawna wracała na właściwe tory? ;p  

(kiblowe selfie na siłowni - zawsze na propsie :D)

Z takich typowo babskich spraw, muszę Wam polecić pewien tusz do rzęs. Przez dłuższy czas byłam wierna Max Factor 2000 Calories. Jest to typowy codzienniak z klasyczną szczoteczką, delikatnie podkreślający rzęsy. W zasadzie nic spektakularnego, a jednak trzymałam się go kurczowo zniechęcona eksperymentami z przypadkowymi tuszami, które nie robiły kompletnie nic poza osypywaniem. Jednak po jakimś czasie znów odezwała się we mnie moja eksperymentalna natura i sięgnęłam po Max Factor Masterpiece Max.


  I to był strzał w 10! Nie twierdzę, że ten tusz to ideał, ale żaden inny nie otwierał mi tak pięknie oka.


Efekt, który uzyskuję przy dwóch warstwach sprawia, że już nie choruję tak bardzo na przedłużane rzęsy ;p. Tusz nie osypuje się w ciągu dnia i mocno oblepia rzęsy - co jest jego główną zaletą (mocniej zaznaczone oko), ale i potencjalną wadą (trzeba uważać na pajęcze nóżki ;). Dawno nie byłam tak zadowolona z tuszu. 


Poza tym od niedawna zaczytuję się w książce "Historia wewnętrzna - jelita" autorstwa Giulii Enders. Ta młoda dziewczyna sprzedaje wiedzę w bardzo lekki, przystępny sposób, a to się ceni. Mam nadzieję, że ta pozycja pozwoli mi lepiej zrozumieć wszystkie zawirowania, które od dłuższego czasu rządzą moim układem pokarmowym. Możliwe, że książka doczeka się szerszej recenzji. 

Jak widzicie, początek roku był dla mnie pod hasłem zmian, zawierania nowych i odkurzania starych znajomości. Znalazłam również chwilę na książki i testowanie kosmetycznych nowości. Oczywiście to tylko ułamek tego, co się wydarzyło u mnie na przestrzeni dwóch miesięcy, dlatego potraktujcie ten tekst jako małą rozgrzewkę przed moim prawdziwym powrotem do blogosfery :-).

Ściskam!