piątek, 23 marca 2018

Energia do życia. Jak ją odzyskać?

Ostatnio zdradziłam Ci swoje pierwsze cztery lifehacki na szczęśliwe życie - klik. Sposoby na to, by zaczynać każdy kolejny dzień z wielkim uśmiechem na twarzy zarówno "pomimo" jak i "dzięki" różnym życiowym doświadczeniom i okolicznościom. Jeżeli jednak czujesz niedosyt, a w Twojej głowie wciąż pojawia się pytanie:
  • Skąd czerpać siłę?
  • Jak znaleźć energię do życia?
  • Jak przestać narzekać i zacząć cieszyć się życiem? 

... to zapraszam Cię na drugi wpis o tej tematyce :).

 

Nie przypisuj sobie zbyt dużej sprawczości 


Myślę, że większości z nas siła kojarzy się z poczuciem kontroli i sprawczością. I oczywiście jest w tym sporo prawdy. W końcu same możemy być tym słynnym sterem, żeglarzem i okrętem. Same decydujemy, gdzie w danej chwili jesteśmy, kto nam towarzyszy i czym się zajmujemy. Są jednak rzeczy, na które nie mamy absolutnie żadnego wpływu albo mamy naprawdę niewielki. Są to przede wszystkim sytuacje losowe - wypadek, choroba, śmierć, czyli tak naprawdę TOP 3 zdarzeń, na myśl o których mamy gęsią skórkę. W momencie, kiedy przestaniemy sobie przypisywać zbyt dużą sprawczość i powiemy sobie szczerze "To, co robię jest wystarczające", przestaniemy się również za te rzeczy obwiniać. To najtrudniejsza i jednocześnie najbardziej wartościowa praca domowa do odrobienia. Warto się do niej przyłożyć nie tylko dla nas samych, ale również dla naszych bliskich. Ulga, spokojniejsze głowa i serce gwarantowane.

Fot. Mikołaj Sumiński. / MUA Marlena Markowska

 

Wystawiaj się na próby 


To, że każdy z nas ma jakieś lęki i obawy to jedna sprawa. To, co z nimi robimy to druga. Jak zwykle mamy dwa klasyczne rozwiązania - zamieść je pod dywan i udawać, że wcale ich tam nie ma albo przepracować. Zawsze wybieram numer dwa. Powiem Ci szczerze, że jeszcze do niedawna bałam się w zasadzie wszystkiego, co nowe. Tego, czego nie mogłam w 100% przewidzieć i zaplanować. A nie da się ukryć, że jest sporo takich sytuacji, których kalendarz nie jest w stanie uwzględnić. Wcześniej każde niezapowiedziane BOOOM!  oznaczało moje wycofanie i rezygnację. Możliwe, że dzięki temu czułam się spokojna i bezpieczna, ale na pewno nie byłam spełniona, zadowolona z siebie i życia. A na pewno nie tak jak jestem teraz.  Brak satysfakcji sprawił, że postanowiłam działać pomimo lęku. I Ciebie zachęcam do tego samego. Jeżeli czegoś się boisz, nie poświęcaj swojego czasu i energii na walkę z tym stanem. To nie ma sensu. Po prostu bój się i rób. Więcej na temat oswajania lęku przeczytasz w jednym z moich wcześniejszych wpisów - o tutaj.

Bądź kobietą, którą chciałabyś mieć za przyjaciółkę 


Brzmi banalnie, prawda?  Ale chyba nie ma bardziej zawistnej społeczności od kobiecej. W sumie to bardzo dziwne. Czujemy podobnie, mamy podobną wrażliwość. Wchodzimy w te same role (np. bycie matką), a mimo to często na dzień dobry traktujemy się jak swoich największych wrogów. Odpowiada Ci taki układ? Spoko, ale pamiętaj, że jeżeli zachowujesz się jak kawał jędzy, to dostaniesz to samo od innych, być może z nawiązką. To, do czego bardzo chciałabym Cię zachęcić to wyłamanie się z tego bezsensownego schematu i wspieranie innych kobiet w ich dążeniach. Otwarte komplementowanie babeczek, nawet tych obcych. Inspirowanie się tymi obrotnymi zamiast zazdroszczenia im. Niech dobra energia krąży! :)

Wyznaczaj sobie pozytywne cele  


Pozytywne cele to te będące marzeniami :). Tym razem niech nie będą to rzeczy, które skrupulatnie zapisujesz w swoim plannerze turboproduktywności, rzeczy wymagające Twojego ogromnego zaangażowania. Niech to będzie wakacyjny wyjazd, który śni Ci się każdej nocy, spotkanie z kumpelą, które nie wiedzieć czemu przekładałaś już dobre sto razy albo kolacja w świetnej knajpie, na którą Cię stać, ale dotychczas po prostu na sobie dziadowałaś $.  To może być mała albo wielka rzecz. Dobra książka, cholernie kaloryczny deser na mieście albo nieprzyzwoicie długa kąpiel. Lot do Amsterdamu albo do najbliższego monopolowego po butelkę najlepszego wina. Whatever makes you happy, just do it, Kobieto!

Ale zaraz, zaraz, nie uciekaj mi jeszcze. Podobno za darmo można dostać tylko w mordę, więc żeby nie było, że naprodukowałam się dla Ciebie za darmo, czekam na Twoje sposoby na życiowy power i latanie po suficie. No nie bądź sknera, zdradź mi je w komentarzu pod postem :)).  

Ściskam!

poniedziałek, 19 marca 2018

Skąd czerpać siłę do życia?

Wpisuję w wyszukiwarkę hasło: "skąd czerpać siłę do życia?" i w zaledwie 0,60 sekundy wyskakuje mi 1 460 000 źródeł o tej tematyce. Co gorsza, wcale mnie ta liczba nie dziwi.  W końcu bardzo często czujemy się słabi. Czasem nie dostrzegamy drzemiącej w nas mocy. A czasem rzeczywiście gubimy ją w codziennym biegu. Pozwalamy innym się z niej okradać. Nierzadko sami to robimy. 

Mnie też zdarzają się gorsze momenty, ale szybko się po nich podnoszę. I myślę, że właśnie na tym polega życie. Nie chodzi w nim o to, żeby kurczowo trzymać się barierki w obawie przed upadkiem. Tylko o to, by obić tyłek setki razy i po każdej glebie otrzepać kolanka, podnieść się i  pójść dalej. Jak to zrobić? Ile ludzi, tyle sposobów, by tę siłę odzyskać. Pozwól, że podzielę się z Tobą moimi sposobami. Są proste, a przede wszystkim skuteczne. Jedyne czego potrzebujesz to chęć pracy nad sobą i konsekwencja. W sumie mam 8 sprawdzonych lifehacków, poprawiaczy nastroju, energetycznych dopalaczy - zwał jak zwał. Łap dziś ode mnie pierwsze cztery:


Zaakceptuj to, kim jesteś teraz


W obecnym kształcie. Z aktualną wagą , stanem zdrowia, zasobnością portfela, wykształceniem lub jego brakiem. I dopiero wtedy wprowadzaj zmiany. Nie ma sensu zmieniać się dla kogoś, kogo nie lubisz. Uwierz mi, że nienawiść jest kiepskim motorem napędowym. Możesz nazywać siebie "grubą świnią", zapieprzać na siłowni jak dziki osioł, trzymać czystą michę, zrobić niesamowitą formę i ...do końca życia tą "świnią" pozostać. Magiczna liczba na wadze ani odbicie w lustrze tego nie zmienią. To, co musi się zmienić to Twój sposób myślenia. To samo tyczy się pozostałych dziedzin życia. Możesz skończyć dwa kierunki studiów, zrobić doktorat, całe mnóstwo kursów doszkalających i dalej czuć się głupkiem. Dlatego zanim zaczniesz akcję: metamorfoza, powiedz sobie w myślach: "Jestem spoko i właśnie dlatego biorę się za siebie". 

Nie mów o siebie źle i nie ośmieszaj się w towarzystwie 


Odnoszę wrażenie, że kobiety przez większość czasu skupiają się na swojej rzekomej przeciętności i wszem i wobec ją manifestują. Zawsze mamy słabe wyniki w pracy, słabe zdrowie, związki, a nawet paznokcie. No nic tylko się położyć i pachnieć słabością. Wydaje mi się, że takie podejście ma dwie przyczyny. Po pierwsze, zbyt dużą wagę przywiązujemy do niepowodzeń. Robimy z nich ewenement na skalę światową, wierząc, że "lepiej jak ja o tym opowiem niż ktoś inny miałby to zrobić za mnie i mnie publicznie ośmieszyć". Po drugie, chorujemy na "skromność", a dokładniej mówiąc, jej błędne rozumienie. Bo skromnością nie jest kajanie się, robienie z siebie męczennicy czy życiowego nieudacznika. Nie jest nią również umniejszanie swojej wartości ani zasług. Ta prawdziwa skromność to umiejętność rozmawiania o swoich sukcesach bez jednoczesnego stawiania się ponad innymi. To jak, jesteś "skromna" czy skromna?


 Na zdjęciach z Dagą - Socjopatką :). Fot. Bartosz Sobczak :) 
 

Dawaj sobie to, czego oczekujesz od innych  


Prawda jest taka, że inni ludzie nie są od spełniania naszych oczekiwań. Choćby nie wiem jak się starali, nie są w stanie załatać ran, które nosimy głęboko w sercu. Nawet Twój ukochany mężczyzna nie będzie w stanie zapewnić Ci poczucia bezpieczeństwa, jeśli sama go sobie nie dasz, np. poprzez szacunek do swojego zdrowia czy budowanie poduszki finansowej. Z kolei komplementy zarówno obcych jak i bliskich nie sprawią, że się polubisz. One mogą co najwyżej poprawić Twoje samopoczucie. Na chwilę. To wszystko, czego potrzebujesz i o czym marzysz musi wyjść z Ciebie, z Twojego wnętrza. Inni  ludzie mogą tylko albo i aż Cię w tym wspierać.

Czerp siłę ze wspomnień 


W gorszych momentach wspomnienia są najlepszą siłą napędową. Kiedy wydaje Ci się, że gorzej być nie może, to właśnie one sprawiają, że znowu stajesz na nogi i chce Ci się chcieć. Najlepsze źródła wspomnień to moim zdaniem:

  • Słoik dobrych zdarzeń, do którego wrzucasz mini-karteczki, które w słabszy dzień przypominają Ci o beztroskich wakacjach, wygranym konkursie, usłyszanym od nieznajomego komplemencie czy motywującym do działania cytacie :) (więcej na temat magicznego słoika przeczytacie u Ani z bloga Ania maluje :))
  • Kalendarz, ale nie taki w formie "to-do list", tylko taki, który jest zbiorem "awesome things I've done" z przypisaną im  konkretną datą, która sprawia, że wspomnienia są wiecznie żywe :) (pamięć bywa zawodna).
  • Zdjęcia - w obecnych czasach zwłaszcza te umieszczone w mediach społecznościowych, bo niestety już mało kto wywołuje zdjęcia lub regularnie przegląda setki folderów na dysku. Dla mnie formę takiego publicznego albumu pełni instagram (kto nie obserwuje @fitkola, ten gapa! ;p). Uwielbiam po jakimś czasie wracać do tych wszystkich pięknych momentów, które jednym razem łapałam w pośpiechu, a drugim celebrowałam te chwile znacznie dłużej. 

Wygląda na to, że znasz już moje pierwsze cztery sposoby na to, by odzyskać swój wewnętrzny power. Jeżeli intrygują Cię kolejne cztery, koniecznie zajrzyj tu do mnie w piątek, 23 marca, bo właśnie wtedy opublikuję drugą część tego wpisu :).

Niech moc będzie z Tobą, 
ściskam! 

piątek, 16 marca 2018

Jak zrobić sobie dobrze?


Choć mój blog nie jest o seksie, to dzisiaj odpowiem na nurtujące Cię pytanie - jak zrobić sobie dobrze w zaledwie 5 minut?  

Znam sporo kobiet, które myślą, że żeby zadowolić siebie trzeba najpierw zadowolić innych - partnera, szefa, przyjaciółkę. Są w stanie zrobić wiele, by zasłużyć na ich miłość, przyjaźń, czas i uznanie. I jak się pewnie domyślacie, jest to bardzo toksyczne zachowanie z dwóch względów. Po pierwsze, w języku zdrowych relacji wyrażenie "zasłużyć sobie na..." w ogóle nie powinno występować, a zwłaszcza kiedy mówimy o szacunku.  Nie wiem jak Ty, ale ja nie muszę zapieprzać jak osioł, wchodzić nikomu w dupę ani gotować 3-daniowego obiadu, by być szanowaną. Jasne, nie mam kontroli nad tym, co ktoś o mnie pomyśli, ale to ja decyduję, czy i którą opinię wezmę sobie do serca. A poza tym najważniejszą osobą, która powinna mnie szanować jestem ja sama. I właśnie od tego trzeba zacząć.

Niby prosta sprawa, a jednak tak często:

  • Uczymy się i zgarniamy piątki tylko po to, by zasłużyć na uznanie rodziców.
  • Zakładamy niewygodne, cholernie wysokie szpilki, by usłyszeć komplement od typa, którego pierwszy raz widzimy na oczy. 
  • Albo wręcz przeciwnie, rezygnujemy z założenia ulubionej sukienki, by nasz facet nie miał powodów do zazdrości.
  • Przytakujemy innym, by zasłużyć na miano bezkonfliktowych osób.
  • Rezygnujemy z marzeń, bo ktoś powiedział, że w tym wieku nie wypada albo w ogóle kobiecie to nie przystoi.

Serio? "Zasłużyć" to my sobie możemy w konkursie literackim abo będąc honorowym dawcą krwi, a nie jako żona czy córka.

Po drugie, żeby dzielić się z innymi, trzeba najpierw samemu zgromadzić. To naturalne, że w relacji z bliskimi chcemy dać z siebie wszystko, co najlepsze. I właśnie dlatego wstajemy kwadrans wcześniej, by zrobić ukochanemu facetowi śniadanie. Potrafimy zarwać nockę, byleby wyciągnąć przyjaciółkę z tarapatów. Jesteśmy w stanie rzucić wszystko i jechać na drugi koniec Polski tylko po to, by powiedzieć: "Tęskniłam" i choć na chwilę zanurzyć się w ulubionych ramionach.
I na etapie tych mikro gestów wszystko gra, bo w końcu pokazujemy jak bardzo nam zależy, prawda? 

Problem jednak leży w naszych oczekiwaniach. Często traktujemy bliskich jak łatkę, która uratuje nasze stare jeansy.  Chcemy kochać i tę miłość dostać w zamian, ale tutaj pojawia się pytanie, czy w ogóle potrafimy nią kogoś obdarzyć? Nie chodzi mi o tę "miłość", która pada na kolana i błagalnym tonem prosi o chwilę czułości. Ani o tę, która mówi: "Zrobię dla Ciebie wszystko, choćby kosztem swojego dobra". Taka "miłość" jest destrukcyjna, a przecież miłość powinna uskrzydlać, a nie upierdalać nam te skrzydła u podstaw. Taka "miłość" to niemiłość do samej siebie.

Jak zrobić sobie dobrze? - sprawdzone sposoby



A przecież chcesz mieć fajną, zdrową relację ze swoim partnerem czy dzieckiem. Wiem to, bo sama o tym marzę. I właśnie dlatego codziennie robię sobie dobrze.  Okazuję sobie troskę na tysiące sposobów:

  • Jem zdrowo z szacunku do swojego zdrowia. 
  • Trenuję, bo chcę być jeszcze silniejsza. 
  • Chodzę od rana do wieczora w pidżamie, kiedy potrzebuję totalnego resetu. 
  • Zakładam czerwoną sukienkę, kiedy chcę się poczuć jak milion dolców. 
  • Słucham muzyki w samotności, by pozbierać myśli.
  • Śpiewam w samochodzie, bo to poprawia mój nastrój.
  • Chodzę ze sobą do kina i na koncerty, bo to daje mi ogromną energię. 
  • Podróżuję sama, by poznać siebie jeszcze lepiej.
  • Szukam inspiracji w ludziach, książkach, kiedy mam wrażenie, że żyję byle jak. 
  • Mówię o sobie dobrze albo wcale, bo dbam o poczucie własnej wartości. 
Wiem, że miłość do samej siebie to podstawa zdrowych relacji, a ja bardzo sobie cenię szeroko rozumiane zdrowie. W końcu nie bez powodu nazwałam się Fitkolą :). Zastanawiam się, czy masz podobne podejście do mojego i czy też robisz sobie dobrze. Jeżeli tak, to koniecznie napisz mi, jak to robisz i co jest gwarancją Twojego emocjonalnego orgazmu  :D.

Ściskam!