czwartek, 31 sierpnia 2017

Odkrywamy Blogosferę - 3 blogi, które powinieneś znać


Mówi się, że: "Dobra jakość sama się obroni" i  jest w tym sporo prawdy, ale to nie zmienia faktu, że zasługuje ona na nasze wsparcie. Zwłaszcza w czasach, kiedy powszechnie promuje się osoby, zachowania i idee, które z pozytywnymi wartościami nie mają nic wspólnego. Popularne staje się często to, co kontrowersyjne (na siłę) i zwyczajnie głupie. Internet zalany jest pseudoekspertami od wszystkiego, ludźmi, którzy "leżą i pachną" i których życiową postawę można zamknąć w krótkim: "Bo MJE się należy." Oczywiście w tym całym bajzlu jest również miejsce na jakość. Jednak jest to dość ciasna, zamknięta przestrzeń, do której nie można sobie ot tak wejść. To ją zamieszkują już wszystkim znani twórcy internetowi, których nazwiska rok w rok przewijają się w blogerskich polecajkach. I szczerze mówiąc, zastanawiam się, po co to wszystko? Po co promować coś, co już wypromowane i co jest prężnie działającą marką?


Strasznie nie lubię hermetycznych światów, bo wychodzę z założenia, że hermetyczna to może być opakowanie na szynkę, a nie blogosfera. Dlatego postanowiłam działać razem z Mileną z bloga Najlepsza Pora i troszkę to środowisko przewietrzyć. Chyba nie mogłyśmy wybrać lepszej daty na finał akcji: Odkrywamy Blogosferę niż 31 sierpnia - Dzień Blogów, dzień wszystkich tych, którzy tworzą w sieci coś swojego. Podkreślam, to nie dzień TOP 10 ani nawet TOP 100 blogerów, ale każdego, kto wnosi do blogosfery swoje "trzy grosze."

Dzisiejszy dzień to dla mnie ukłon w stronę tych, którzy tworzą wartościowe treści, a mimo tego wciąż są znani stosunkowo małej ilości odbiorców. Zatem poznaj 3 blogi, które moim zdaniem zasługują na większą uwagę:


O istnieniu tego bloga dowiedziałam się podczas swojej pierwszej podróży BlaBlaCar, kiedy miałam przyjemność jechać z przesympatyczną siostrą autorki tego bloga. Gosia tworzy niesamowicie apetyczne dania bazujące na konopiach. Czuwających strażników prawa od razu informuję - są to konopie z gatunku Cannabis Sativa L., który jest ubogi w substancje psychoaktywne i którego spożycie nie wywołuje efektu odurzenia. Powiem więcej, wykazuje on niesamowicie szerokie w właściwości prozdrowotne, o których również przeczytasz na blogu "Uśmiechniętej Łyżeczki" :). Gosia jest zwolenniczką diety roślinnej i propagatorką zdrowego stylu życia. Tak samo jak ja wierzy w lecznicze właściwości żywności. Jej najnowszy wpis poświęcony jest diecie przy Hashimoto, dlatego jeżeli problemy z tarczycą nie są Ci obce, koniecznie zapoznaj się z jego treścią. Poza tym jest autorką książki "Konopie w kuchni" i mnóstwa artykułów publikowanych na łamach najbardziej znanych stron poświęconych tematyce konopnej.    


Określenie tworzonych przez nią treści mianem "wpisów" to nieporozumienie. Ziemolina, bo tak o sobie mówi, jest autorką artykułów przez duże "A". Jako dermokonsultantka z wieloletnim doświadczeniem pomoże Ci bardziej zrozumieć swoją skórę. Rozwieje Twoje wątpliwości dot. rodzaju skóry, pomoże Ci w kwestii wyboru ochrony przeciwsłonecznej. Dokładnie wytłumaczy procesy zachodzące w skórze, dzięki czemu dużo łatwiej będzie Ci dostosować pielęgnację do problemu, z którym się w danej chwili borykasz. Poza tym wprowadzi Cię w świat nowinek dermokosmetycznych, ale wierz mi na słowo, tu nie ma miejsca na przypadki ani nieprzemyślane współprace. Angelika poleca wyłącznie te produkty, w których działanie naprawdę wierzy i o których skuteczności przekonała się na własnej skórze. Prywatnie Pani Kosmostolog ceni sobie spokojne, sielskie życie. Koniecznie musicie zobaczyć jej dom w leśniczówce - to kwintesencja spokoju i domowego ciepła.

To jedyny typowo lifestyle'owy blog w moim zestawieniu. Ewelina przeszła długą drogę od fitnesski do dziewczyny, której priorytetem stało się uporządkowanie spraw zdrowotnych. I to właśnie dlatego zdecydowała się  na dietę niemalże w pełni wegetariańską/wegańską. Ev jest niesamowicie naturalna i szczera. Kiedy jest dobrze, skacze i ma ochotę wykrzyczeć swoje szczęście całemu światu. A kiedy coś się wali, nie ma żadnych oporów żeby o tym głośno powiedzieć. Obecnie na jej blogu znajdziecie sporo wpisów poświęconych pielęgnacji twarzy i polecanym przez nią kosmetycznym perełkom. Jeżeli Waszym zakupom przyświeca hasło: "Raz a dobrze", to znajdziecie u niej sporo wysokopółkowych produktów dobrej jakości. Pozablogowo Ewelina jest ogromną fanką zespołu Coldplay. Halo, czy jest na sali ktoś, kto nie kocha numerów takich jak "Fix you", "Scientist" czy "Everglow"? :)

Wspólnie Odkrywamy Blogosferę


Naprawdę wierzę, że wskazane przeze mnie Odkrycia Blogosfery przypadną do gustu również Tobie. Ale zaraz, zaraz, jeżeli się coś bierze, to warto byłoby też coś od siebie dać :). Będę Ci niezmiernie wdzięczna, jeżeli jeszcze dzisiaj opublikujesz na łamach swojego bloga 3 polecajki i zalinkujesz do swojego wpisu w naszej nowo powstałej grupie na Facebooku. Jeżeli jednak chcesz wziąć udział w akcji, a dowiedziałeś się o niej za późno, nic straconego! Opublikuj wpis jutro i wiedz, że będzie Ci wybaczone! :)  Ale koniecznie pamiętaj o dołączeniu do grupy (naprawdę jeszcze tego nie zrobiłeś?! :P) i dodaniu linku do swojego wpisu pod  naszym zbiorczym postem! 

Już teraz z całego serducha dziękuję Ci za wsparcie i udział w akcji. Jednakże na prawdziwe podziękowania i podsumowanie całej akcji przyjdzie jeszcze czas.

Ściskam!

wtorek, 22 sierpnia 2017

Akcja: Odkrywamy Blogosferę


Jako rasowy obżartuch nie przepadam za  kotletami odgrzewanymi 5-ty dzień z rzędu. Ja wiem, że kotlety są smaczne, ale nie kiedy są stare i kiedy wciskają Ci je na siłę mama, babcia i sąsiadka jednocześnie. Jest przecież tyle pysznego jedzonka do odkrycia. Po co więc się tak ograniczać? I dokładnie tak samo jest z akcjami blogerskimi. Polecamy tych wszystkim znanych, których gwiazda świeci najjaśniej. Nieważne, że 95% blogerów byłoby w stanie wyrecytować adres ich bloga bez najmniejszego zająknięcia. Nieważne, że ta kolejna wzmianka nic nie wnosi do kolorytu blogosfery. Promujemy to, co znane i "bezpieczne". Nie lubimy się wychylać i odsłaniać swoich prywatnych kart. Zwłaszcza, gdy kółeczka wzajemnej adoracji są tak kuszące.



 Nikolina z fitkola.blogspot.com i Milena z najlepszapora.pl


Ale nie dla mnie i nie dla Mileny z bloga Najlepsza Pora, która zaprosiła mnie do współtworzenia akcji: Odkrywamy blogosferę. Pewnie teraz zastanawiasz się, czym ta akcja miałaby się różnić od tysiąca innych blogowych polecajek? Spieszę z pomocą i już Ci wszystko tłumaczę.

Odkrywamy blogosferę


Najwyższy czas na przewietrzenie blogosfery i odkrycie nowych, wartościowych miejsc. Naszym celem jest zwrócenie Twoich oczu na mało znanych twórców, którzy bez wątpienia zasługują na swoje "5 minut" i dotarcie do szerszego grona odbiorców. Dlatego co powiesz na nurkowanie w sieci? Znajdź 3 raczkujące lub po prostu dotychczas Ci nieznane blogi i napisz na ich temat świąteczny wpis, który opublikujesz 31 sierpnia. Dlaczego akurat wtedy? Okazja jest nie byle jaka. Właśnie wtedy przypada Dzień Blogów - dzień, w którym warto pokazać, że blogosfera to naprawdę inspirujący i niekoniecznie hermetyczny świat. Myślę, że większości z nas na co dzień brakuje czasu na regularne przekopywanie blogosfery w poszukiwaniu nowości. Jednakże wspólnymi siłami możemy stworzyć bazę blogerskich perełek, które będziemy mogli sukcesywnie poznawać ;).



Jak stworzyć wpis?


Jedyne o co Cię proszę to stworzenie w/w wpisu. Zasady są naprawdę proste. Od dziś do 30 sierpnia masz czas na znalezienie i wybranie najciekawszych, a jednocześnie mało docenianych blogów. 31 sierpnia publikujesz wpis ze swoimi typami, w którym uzasadniasz, kto i dlaczego powinien poznać wskazanych przez Ciebie twórców. Będzie mi niezmiernie miło, jeżeli w swoim wpisie wykorzystasz oficjalny plakat akcji, który jest do pobrania tutaj.

Jeżeli podoba Ci się idea promowania nowych twórców, poślij dalej w świat informację o akcji :). Jako mały bloger zdaję sobie sprawę, jak duże znaczenie ma choćby mała wzmianka, lajk czy udostępnienie, dlatego już teraz z góry Ci dziękuję za pomoc!

Jeżeli masz jakieś pytania bądź wskazówki dot. przebiegu akcji, pisz śmiało! Tylko z Twoim udziałem wietrzenie blogosfery ma szansę się udać! :) 


Ściskam

środa, 2 sierpnia 2017

Rodzimy się wolni. Umieramy zniewoleni.

Fot. Socjopatka :*

Wyobraź sobie kilkuletnie dziecko bazgrzące w zeszycie. Właśnie skończyło rysować swój pierwszy w życiu ogród. Wow, ile w nim pięknych, wyjątkowych kwiatów. Ale zaraz, zaraz, narysowało to wszystko lewą ręką? Oops, musimy tego malca naprawić. Podczas kolejnych zabaw będziemy trzymać go za lewą rączkę, wtedy z braku wyboru zacznie malować prawą. Ej, to nie działa. Dziecko odruchowo uwalnia lewą rękę z uścisku dorosłej dłoni i sięga po kredkę. To może zrobimy inaczej, bo wiesz "lewa rączka jest zła, a prawa dobra" - idziemy w uparte, ale ono dalej swoje. Przecież obydwie rączki są takie same. Ale nie dla nas. Żeby je przekonać przyjmujemy bardziej stanowczy ton i strategię. Za każdym razem, gdy sięgnie lewą ręką po kredkę, dostanie po niej linijką.  Poczuje ból, to wreszcie się oduczy. I być może rzeczywiście tak się stanie.

Nasz "zdrowy," oduczony leworęczności malec podrośnie i wreszcie pójdzie do szkoły. Zgarnie pierwszą jedynkę z matematyki, bo choć poprawnie rozwiąże zadanie, nie skorzysta ze sposobu podanego w podręczniku. Poczuje złość i niezrozumienie sytuacji, bo przecież wynik się zgadza. Ba, każde, nawet najmniejsze działanie odzwierciedla jego logiczne rozumowanie. Za nieprzyznanie racji nauczycielowi zgarnie uwagę w gratisie. Z biegiem czasu matematyka przestanie sprawiać mu przyjemność. Nie będzie już żadnej ekscytującej burzy mózgów, tylko twarde i, nie wiedzieć czemu, jedynie słuszne zasady. Wreszcie po siedmiu godzinach wyjdzie ze szkoły. Odetchnie świeżym powietrzem i poczuje się wolny. Tylko przez chwilę. Zaraz ktoś pociągnie go z bara za to, że ma glany i nie słucha Rihanny. Pieprzony outsider - tak mówią o nim rówieśnicy. 

Wreszcie skończy tę cholerną szkołę i pójdzie do pracy. Zaproponuje ciekawe rozwiązanie i zostanie zrugany. Przez współpracowników - bo ledwo przyszedł, a już się panoszy i wychodzi przed szereg. Przez szefa - bo swoim niestandardowym pomysłem podważa kilkunastoletnie doświadczenie przełożonego. I znów, tak samo jak za czasów szkolnych, ktoś zabije w nim kolejne pokłady kreatywności i radość tworzenia. 

Na szczęście życie nie kończy się na pracy. Facet znajdzie wreszcie kobietę swojego życia. Mega ciepłą, inteligentną, zaradną i...7 lat od niego starszą. Na dodatek z 5-latkiem pod pachą. Dla niego ten związek będzie prawdziwym wyzwaniem. Będzie stawał na głowie, żeby udowodnić jej, że pomimo różnicy wieku, nie jest wiecznym chłopcem i stworzy ciepły dom dla jej dziecka. Innego zdania będą jednak jego matka i całe zastępy ciotek, których imiona ledwo pamięta. No bo jak to tak? Starsza, na dodatek z dzieckiem? To nie przystoi. Poza tym skoro ktoś ją wcześniej zostawił świadczy o tym, że niezłe z niej ziółko. Wszystkowiedzące matrony będą mieszać, mącić i bardzo prawdopodobne, że wreszcie dopną swego.  Kobieta go zostawi, bo ile można znosić docinki i upokorzenia. 

Minie kilkadziesiąt lat i nic się nie zmieni. Całe życie upłynie mu pod hasłem niespełnienia. Bo zawsze ktoś lub coś będzie go usilnie sprowadzać na ziemię. Nawet jeśli będzie w wieloletnim związku i dorobi się gromadki dzieci. W podeszłym wieku napisze testament. Coś w stylu: "Proszę, nie przynoście na mój pogrzeb kwiatów. Zamiast tego ufundujcie temu ubogiemu, zdolnemu dzieciakowi z sąsiedztwa obóz sportowy." I znów nikt, nawet najbliżsi, nie uszanują jego woli. Jego prawa do własnych decyzji. Jego inności i własnego sposobu na życie i... śmierć. Pogrzeb bez morza kwiatów? Nie ma mowy. Co powiedzą sąsiadki? Znów będzie się liczyło, co pomyśli cały świat. I znów w tym świecie zabraknie miejsca dla niego prawdziwego - marzyciela i idealisty, faceta z błyskiem w oku i niepowtarzalną energią.       

Tacy ludzie jak on umierają codziennie pomiędzy naszym pierwszym a drugim gryzem kanapki. Robią to za każdym razem, gdy podcinamy im skrzydła. Gdy zabijamy ich potencjał. Piętnujemy nieszablonowe zachowanie. Karzemy za wyjątkowość. Nazywamy idiotami za to, że mają wiecznie przyklejony uśmiech do twarzy. Zabijamy pomysłowość. Zapominamy, że można inaczej. Inaczej niż ja czy Ty. Zapominamy, że przecież do niedawna byliśmy tacy sami. Z głową pełną pomysłów i nadziei. Z tysiącem marzeń, które jak się chce, można spełnić. Ale w pewnym momencie przestaliśmy słuchać samych siebie i dopuściliśmy do siebie głos z zewnątrz. Bełkot, z którego wynikało, że 90% rzeczy nam nie wolno, a pozostałych 10% nie wypada. Pozwoliliśmy zabić swoje marzenia. Z czasem zaczęliśmy zabijać je w innych. Swoim brakiem wiary i wsparcia. Gardzącym spojrzeniem, ironicznym słowem. I wiesz, tak się zastanawiam, po cholerę nam lek na raka skoro to my jesteśmy mistrzami zabijania? Na co dzień i od święta. Do kotleta i rosołu. W przerwie na mecz i podczas wyjścia do pracy. Robimy to cały czas.

Myślę, że najwyższy czas się obudzić. Zacząć żyć i pozwolić żyć innym. Nie tylko dawać przyzwolenie, ale również pomagać innym wzrastać. Bo jeśli damy coś od siebie, to wcale nam nie ubędzie. Urośniemy razem z tym, którego nakarmiliśmy dobrą energią.  Ot, życiowy paradoks.  

PS. Koniecznie obejrzyj. To tylko 8 minut. 8 minut, które może zmienić Twoje życie.
PS.1. Jeżeli spodobał Ci się mój tekst, proszę, podaj go dalej. Nie lubię pisać do ściany.  

 Ściskam!