Włosowa aktualizacja to cykl postów, który z założenia ma się pojawiać regularnie, a w praktyce pojawia się 2-3 w roku. Mea culpa! Nie do końca wiem, z czego to wynika: mojej sklerozy, mało intensywnej pielęgnacji w ostatnim czasie, co sprawia,że podświadomie unikam tematów włosowych, czy może braku fotografa na pełen etat (buziaczki-kissiaczki dla Siostry Lin & TŻ :)). Ostatni punkt uczynił mnie mistrzynią samojebek, ale zrobienie selfie swoim włosom przekracza zasięg moich supermocy. 

Na szczęście wczoraj udało mi się znaleźć chętnego do uwiecznienia mojej włosowej metamorfozy. Tak, to właśnie ten moment, w którym przecieracie ze zdumienia oczy i otwieracie swoje buźki szeroko, manifestując swoje zdziwienie. Ok. 2 tygodnie temu miał miejsce I etap mojej włosowej metamorfozy. Zamówiłam wreszcie profesjonalne nożyczki, a świętując ten zakup, pożegnałam ok. 10cm włosów. Efekt, jaki udało mi się uzyskać cieszył moje oko jedynie chwilowo. Wszystko było w porządku do momentu związania włosów w koński kucyk. Wtedy po raz kolejny ukazała się moim oczom licha kitka sukcesywnie zwężająca się ku dołowi. Typowy mysi ogon zachowujący gęstość jedynie u nasady. Starałam się o tym nie myśleć, tłumacząc sobie ''natury nie oszukasz'', aż tu nagle wczoraj pod wpływem emocji sięgnęłam po nożyczki. Tym razem pozbyłam się kolejnych 10-15cm włosów,a  w sumie ponad 20cm. Brzmi strasznie, co? Zakładając włosowe minimum: 1 miesiąc = +1cm, dochodzimy do wniosku, że to prawie 2 lata zapuszczenia. O dziwo, łezka w oku się nie zakręciła. Naprawdę warto było pożegnać się z dotychczasową długością, bo dzięki temu odzyskałam gęstość i...dobre samopoczucie, Serio, dużo lepiej czuję się w takich włosach. Ostateczną ocenę pozostawiam Wam:


A tu porównanie z poprzednią włosową aktualizacją:
P.S. Weźcie pod uwagę, że pod młotek poszło więcej cm niż ukazuje różnica miedzy listopadem a kwietniem. Załączam zdjęcie z listopada, ponieważ nie mam żadnego nowszego ukazującego stan włosów bezpośrednio przed skróceniem.

Mam nadzieję, że zaakceptujecie mnie w 'krótszej' wersji! :-)

Ściskam :),
N.
Ostatnia włosowa aktualizacja miała miejsce w sierpniu (!), więc stwierdziłam, że wypadałoby się Wam pokazać po 3 miesiącach ;-).


 Jak widać, zdjęcie zostało wykonane w świetle dziennym oraz nie zostało poddane obróbce graficznej. To wszystko po to, by ukazać prawdziwy stan moich włosów :). Zielona linia ukazuje długość, do której powinnam skrócić włosy tak, aby osiągnęły one równą długość. Z kolei czerwona zaznacza najdłuższą ich partię. Szczerze mówiąc, nie wiem, czy zdecyduję się na tak drastyczne (moim zdaniem ;)) cięcie.

Moje październikowo-listopadowe włosy cechuje wysokie wygładzenie oraz stosunkowo dobre dociążenie. Co dla mnie bardzo istotne, ograniczyłam plątanie się włosów do minimum :). Głównym mankamentem moich włosów jest miejscowe rozdwojenie końcówek, na temat którego truję Wam od dłuższego czasu i nic z tym nie robię (sick!). Po wypłacie kupuję nożyczki!


Najwyższy czas na porównanie stanu & długości włosów w sierpniu i listopadzie:
(nie sugerujcie się różnicą w kolorze włosów, gdyż wynika ona z różnicy w oświetleniu ;))


Przyrost określiłabym mianem dobrego. Tym, co najbardziej rzuca się w oczy jest różnica w stopniu wygładzenia włosów. Chyba nie muszę mówić, w którym miesiącu jest ono bardziej zauważalne?;p

W najbliższym czasie zaprezentuję Wam produkty do włosów, które towarzyszyły mi w październiku i wciąż towarzyszą w listopadzie ;).

Jak się miewają Wasze włosy?:-)

Ściskam :),
wulkan_energii
Zgodnie z zapowiedzią zmian w pielęgnacji włosów, przedstawiam Wam moich wrześniowych towarzyszy ;).

Mycie

 

Zdecydowanie prym wiódł szampon Love2mix Organic z efektem laminowania. Osoby, które przeoczyły jego recenzję odsyłam do : KLIK



Kilkakrotnie sięgnęłam również po szampon Love2mix stymulujący wzrost, którego recenzja powinna się pojawić jeszcze w tym miesiącu ;).

 

 Pojedynczego użycia doświadczyła zaś aloesowa Equilibra, co do której mam mieszane uczucia.

Odżywianie/olejowanie
Tak jak wcześniej wspominałam, kilka razy w ramach eksperymentu nie aplikowałam po myciu szamponami Love2mix żadnych masek/odżywek. Mimo tego, włosy prezentowały się bardzo dobrze ;). W pozostałe dni stosowałam naprzemiennie aloesową odżywkę Alttera oraz Garnier Awokado i Masło Shea.

 

 Kilkakrotnie olejowałam włosy olejem arganowym oraz rycynowym, którego odporność na zmywanie doprowadzała mnie do szewskiej pasji ;). 


Co więcej, kilka razy z powodu braku czasu/lenistwa/ciekawości (właściwe podkreślić ;p) sięgnęłam po dwufazową odżywkę bez spłukiwania Biovax NutriQuick do włosów słabych ze skłonnością do wypadania. Odżywka bardzo słabo się spisywała :(.

Czesanie

 

Niezmiennie: dziczek, dziczek, dziczek :).

Wcieranie
Wstyd i hańba = wcierania brak :<.

Zabezpieczanie


Starałam się (!) regularnie zabezpieczać końcówki silikonowym serum wzmacniającym A+E L'Biotica.

Suplementacja
Siemię lniane x100 ;) (choć bywały dni, w których regularność kulała ;))

W ramach małego przypomnienia:
Problemy, z jakimi moje włosy borykały się w lipcu i sierpniu:
- podrażniony skalp
- przesuszenie
- brak objętości, czyli tzw.,,przyklap''
- odwieczne kołtuny

 Moje włosy we wrześniu
We wrześniu przy pomocy szamponu Love2mix z efektem laminowania uporałam się z podrażnioną, swędzącą skórą głowy. Organiczne szampony zapewniały moim włosom miękkość. Jak to w życiu włosomaniaczki bywa, nie mogło zabraknąć Bad Hair Days - głównie za sprawą dwufazowej odżywki Biovax oraz oleju rycynowego, który pomimo podwójnego zmywania uczepił się moich włosów jak rzep psiego ogona, dzięki czemu wyglądałam jakbym dopiero co wyszła z pierwszego tłoczenia hahaha :D. Skłonność do plątania została ograniczona do minimum. Pomimo dobrze dobranej pielęgnacji, moje końcówki błagają o podcięcie, a nożyczek wciąż brak :<.

A jak się miewają Wasze włosiska?:-)
Ściskam :),
wulkan_energii
Zarówno w lipcu jak i sierpniu stosowałam ten sam arsenał do pielęgnacji włosów, a w związku z tym, że w tym i kolejnych miesiącach szykują się zmiany, postanowiłam uwiecznić moją dotychczasową pielęgnację.

Mycie

 
Sierpień był pod hasłem szamponu jajecznego z kolagenem BingoSpa. Jeżeli wciąż nie znacie mojej opinii na jego temat, odsyłam Was do recenzji: klik . Mój zachwyt nad nim doprowadził do małej włosowej katastrofy - podrażnienia skalpu. Nic takiego nie miałoby miejsca, gdyby moje chwilowe zaćmienie umysłu i stosowanie SLS-owego szamponu w codziennej pielęgnacji. Never ever! Jest to bardzo dobry szampon do cotygodniowego lub rzadszego oczyszczania skóry głowy i włosów.

 Kolejnym często eksploatowanym przeze mnie szamponem była zachwalana  Equillibra o 20% zawartości aloesu. Recenzja już niebawem ;).

Odżywianie/olejowanie
Odżywianie włosów powierzyłam mojej ukochanej odżywce Awokado & masło shea Garnier, aloesowemu balsamowi Mrs Potter's oraz kuracji 12 ziół BingoSpa, którą jestem zachwycona!:)


W ciągu ostatnich 2 miesięcy bardzo zaniedbałam kwestię olejowania włosów, więc niestety nie mam się nad czym rozwodzić.

Czesanie
Jak zwykle rozczesywanie moich kłaczków należało do mojego kochanego dziczka (recenzja: klik), który już niedługo podzieli się swoimi obowiązkami z inną szczotką (męczy się biedaczek z moimi kołtunami) ;).
 

Wcieranie
Płonę ze wstydu, ponieważ sprawa ma się tak samo jak z olejowaniem ;).

Zabezpieczanie
Regularnie zabezpieczałam końcówki silikonowym serum wzmacniające A+E L'Biotica


Suplementacja
Skrzyp Szwedzki, po którego stosowaniu nie zauważyłam nawet najmniejszych efektów. Link do mojej ostatecznej recenzji: klik

Problemy, z jakimi moje włosy borykały się w lipcu & sierpniu:
- podrażniony skalp
- przesuszenie
- brak objętości, czyli tzw.,,przyklap''
- odwieczne kołtuny

Ściskam :),
wulkan_energii
Wracam do Was po cudownym pobycie w Bieszczadach :). Szczerze mówiąc, nie mogłam go sobie lepiej wymarzyć ;). Słoneczne dni, ciepła woda w  Jeziorze Solińskim, pieczone w ognisku kiełbaski, a przede wszystkim towarzystwo - idealne :). Muszę przyznać, że po takim wyjeździe ciężko wrócić do codzienności ;). Ten wyjazd wyjątkowo nie obfitował w wiele zdjęć, ale mimo tego, w najbliższym czasie postaram się Was uraczyć kilkoma :).

Szaruga za oknem przypomina mi o tym, jak szybko mija czas. Dowody? Wydawało mi się,że jakieś 3 miesiące temu przygotowałam dla Was włosową aktualizację. Z czystej ciekawości zajrzałam do archiwum i jak się okazało,w dacie widnieje LUTY! Minęło już pół roku. Przez ten czas moje włosy doświadczyły kilku sporych cięć,w  efekcie których pozbyłam się kilkunastu cm włosów.

W ramach porównania:


Zielona linia ukazuje długość większości włosów, czerwona najdłuższą ich partię. Drugie zdjęcie z fleszem. Niestety nie dysponuje innymi aktualnymi zdjęciami poza powyższymi. Pech chciał, że na 2 zdjęciu włosy ułożyły się dość niefortunnie (czesane wiatrem ;p). Na co dzień różnica w długości między jedną a drugą partią włosów nie jest tak widoczna. Nie widać również strączków, które zagościły na 2 zdjęciu między zieloną a czerwoną linią.

Z przykrością stwierdzam, że przez pół roku kondycja moich włosów nie uległa poprawie. Moim odwiecznym problemem są łamiące i rozdwajające się końcówki oraz kołtuny. W ostatnim czasie moje włosy skarżyły się na brak nawilżenia. Co więcej, ewidentnie proszą się o podcięcie na wysokości zielonej linii. Niestety nie mam czym ich skrócić, gdyż ''profesjonalne'',pseudofryzjerskie nożyczki z Rossmanna przeznaczyłam do cięcia papieru. Wizyty u fryzjera trochę się boję, bo a) większość z nich wykazuje się nieznajomością miary ;) b) pozbędę się jedynie tej najdłuższej partii włosów,a zniszczone końcówki z krótszych partii włosów pozostaną nietknięte :< . Nie pozostaje mi nic innego jak zbierać pieniądze do skarbonki na zacny cel, jakim jest zakup nożyczek Jaguar ;p. Jeżeli chodzi o przyrost włosów, ciężko mi go ocenić, bo tak jak wspomniałam, kilkakrotnie miało miejsce ostre cięcie ;). Jedynym wyznacznikiem przyrostu jest dread, który w ciągu 2,5 miesiąca urósł zaledwie 2,4cm - czyli bardzo, ale to bardzo przeciętnie. Jednakże nie mam co narzekać, gdyż sama jestem sobie winna. W pielęgnacji włosów nie uwzględniłam bowiem żadnych wcierek,siemienia (na które się tak czaję i zaczaić się nie mogę), skrzypopokrzywy ani suplementów diety (poza Skrzypem Szwedzkim, do którego tematu wrócę przy okazji kolejnego postu).

Aktualny stan moich włosów nakłania mnie do refleksji nad pielęgnacją włosów naturalnymi kosmetykami. Czyżby moje wysokoporowate włosy prosiły się o silikonową bombę nie tylko w formie zabezpieczenia końcówek?

Bardzo chętnie poznam Wasze sposoby na ujarzmianie moich dość problematycznych włosów, a tymczasem uciekam korzystać z pięknej pogody :). Już niebawem spodziewajcie się aktualnego zestawienia produktów do pielęgnacji włosów.

Ściskam :),
wulkan_energii

Witajcie!:-)
Przybywam do Was z moją pierwszą włosową aktualizacją :-). Mam nadzieję,że tego typu posty przypadną Wam do gustu,dzięki czemu poczuję jeszcze większą motywację do walki o piękne włosy ;-).


                                                 
                                                              P.S. 'Do hymnu!' :D



W ostatnim czasie pielęgnacja moich włosów wyglądała w następujący sposób:

Mycie: OMO (O= Balsam Mrs Potters z serii: Odbudowa i nawilżenie, M= Szampon Barwa Ziołowa tatarako-chmielowy, O= Odżywka Garnier Ultra Doux olejek z awokado i masło karite) bądź Alterra łagodny szampon migdały i jojoba, dla wrażliwej i podrażnionej skór głowy.

Odżywianie: Alterra odżywka nawilżająca Granat i aloes,włosy suche i zniszczone

Olejowanie: olej arganowy (niestety zabrakło mi systematyczności ;-))

Zabezpieczanie końcówek: olej arganowy +jedwab CHI

Suplementacja: Revalid

Stan włosów: dobrze nawilżone,sypkie,a jednocześnie z nieustannie rozdwajającymi się końcówkami.Pogłębił się również problem plączących się włosów.

W związku z tym,że sama jestem swoim ukochanym fryzjerem (xD),sporo podcięłam zniszczone końcówki. Kochane, robię to naprawdę systematycznie,a one wciąż się rozdwajają. Ręce mi opadają.Chucham na nie i dmucham -śpię w luźnym koczku/warkoczu,nie stylizuję przy pomocy wysokiej temperatury ani środków stylizujących,po każdym myciu zabezpieczam końcówki,a one wciąż się rozdwajają :-(. Będę wdzięczna za porady w tej kwestii! Co więcej, w ostatnim czasie borykam się z plątaniem się włosów.Winowajcę upatruję w wysokiej porowatości włosów.I to głównie ten problem sprowokował mnie do zakupu szczotki z naturalnego włosia dzika.Mam nadzieję,że idealnie sprawdzi się w tej kwestii.A jak Wy radzicie sobie z kołtunami?

Pozdrawiam Was serdecznie :-),
-wulkan_energii