Przychodzi baba do lekarza - 10 przykazań pacjenta

Autorka: 10:50 , , ,


Mówi się, że w każdej plotce jest ziarnko prawdy. A ja mam wrażenie, że więcej wspólnego z prawdą mają kawały, zwłaszcza te zaczynające się słowami: "Przychodzi baba do lekarza...". Co prawda, one skupiają się wyłącznie na zabawnych historiach pacjentów i ich rzekomej głupocie, a z moich obserwacji wynika, że cała służba zdrowia często przypomina cyrk na kółkach, w którym warto zwrócić uwagę zarówno na artystów pierwszo- (lekarz, pacjent) jak i drugoplanowych (panie z rejestracji) ;-).

I właśnie dlatego postanowiłam napisać zabawny (mam nadzieję ;p) poradnik początkującego pacjenta, który nie do końca wie, czego spodziewać się po wizycie u lekarza rodzinnego bądź specjalisty. Zatem przejdźmy do 10 przykazań pacjenta:

1. Bądź zorganizowana!

Jeżeli jest to wizyta u lekarza rodzinnego, zaplanuj sobie tę chorobę i zapisz się do lekarza osobiście w dniu poprzedzającym wizytę, ale po godzinie 15:00.

2. Baw się!

Jeżeli jednak tak się składa, że jest godzina 10:00, a Ty przypadkiem jesteś w mieście,w którym znajduje się Twoja przychodnia, zorganizuj sobie dzień pełen atrakcji. Odezwij się do niewidzianej od 5 lat ciotki, która w drzwiach przywita Cię słodkim: "Czeee...ale przytyłaś!" Ewentualnie wyrusz na łowy do ciucholandu, które skutecznie zabiją czas i jak się później okaże, również Twoje finanse. W końcu po 5-godzinnym buszowaniu nie wypada wyjść z niego z jedną, małą reklamówką. Dlatego będąc przy kasie, rzuć w kierunku ekspedientek niewinne: "Worek mje dajcie" :D. Jeżeli jednak jesteś ciężkim przypadkiem i nie lubisz ani ciotki ani zakupów w ciucholandzie, nie pozostaje Ci nic innego jak iść na...ciastki, dużo ciastków. Ta opcja nie dość, że wywoła w Tobie lawinę endorfin, to jeszcze będzie stanowiła podstawę do badania poziomu cukru we krwi ;-). Dwie pieczenie na jednym ogniu - to lubię.

3. Pamiętaj, że telefon to Twój wróg.

Pod żadnym pozorem nie próbuj umawiać się na wizytę telefonicznie! Łatwiej dodzwonić się do Baracka Obamy niż do rejestracji. Jeżeli jednak jesteś szczęściarą, to po półgodzinnym wiszeniu na telefonie usłyszysz niemiły głos po drugiej stronie słuchawki. Wtedy okaże się, że:

a) godzina wizyty skutecznie zdezorganizuje Twój dzień
b) zabrakło dla Ciebie numerków
c) nie zostaniesz zapisana dopóki nie doniesiesz po raz pięćdziesiąty ósmy swojego ubezpieczenia

4. Bądź jak Napoleon i Wróżbita Maciej w jednym.

Jeżeli jednak jest to wizyta u specjalisty, musisz się wykazać większą cierpliwością. Myślę, że Twoja wizyta przypadnie na przełomie 2017/2018, dlatego wyjmij swój różowy planer i zaznacz w nim, kiedy zaczną się Twoje problemy z sercem bądź jaskrą i ...trzymaj się tych dat - nie rób falstartu! Ważne jest, żeby Twój umysł łączył w sobie strategiczny zmysł Napoleona z błyskotliwością Wróżbity Macieja. I o ile to pierwsze możesz w sobie wypracować, to drugie zdaje się być poza Twoim zasięgiem (dzięki Bogu! ;-)). A mówiąc już konkretami, zanim wystartujesz do specjalisty, odhacz punkt pierwszy. No wiesz, zapis do rodzinnego i kilkugodzinne bajla-bajla w ciucholandzie albo na ciastkach (dla zdrowia psychicznego daruj sobie jednak wizytę u ciotki :D).

5. Pamiętaj, że jesteś zwycięzcą! ;-)

Swoją determinacją i uporem wywalcz w rejestracji numerek pierwszy, który ma mniej więcej taką wartość jak koszulka lidera w Tour de France i za nic w świecie nie pozwól go sobie odebrać.

6. Bądź na czas przed czasem.

W dniu wizyty zjaw się przynajmniej pół godziny przed przyjściem lekarza, żeby zbadać teren i dokładnie przyjrzeć się konkurencji. Tak, masz numerek pierwszy, ale oni już czekają na Twoje każde potknięcie. Na Twój opóźniony autobus, zepsuty samochód albo... spowolnioną reakcję na widok otwierających się drzwi gabinetu.

7. Bądź czujna.

Może zdarzyć się również tak, że przeciwnik zechce Cię podejść od innej strony. Zagra na Twojej empatii lepiej niż Mozart i Beethoven razem wzięci. Opowie poruszającą historię o lichym zdrowiu i niewdzięcznej starości, po której dojdziesz do wniosku, że w sumie nie zależy Ci na zwycięstwie. Dobrowolnie więc oddasz koszulkę lidera, a po chwili poczujesz się naprawdę dobrze - w końcu zrobiłaś dobry uczynek :-). Jednak w tym momencie na korytarzu pojawi się młody chłopak o kulach, który wygląda gorzej niż te wszystkie babciny razem wzięte. Gdy tylko zacznie zbliżać się do drzwi gabinetu tylko po to, by sprawdzić godziny przyjęć, Twoja następczyni - liderka Tour de Przychodnia dostanie nagle turbopowera. Jej wszystkie dolegliwości miną jak ręką odjął, ale nie zdążysz jej się nawet dobrze przyjrzeć - przekroczy metę gabinetu z tak dobrym czasem, że zaczniesz się zastanawiać, jakim cudem nie wypadło jej to wspomniane chore biodro. Cud nad cudami? No chyba ;-). Po około godzinnej pogawędce z trenerem Liderka Tour de Przychodnia opuści gabinet. Będzie dumnie kroczyć w kierunku wyjścia, nie bawiąc się w jakieś głupie: dziękuję czy do widzenia. Dlatego zaprawdę powiadam Ci: Bądź czujna!

8. Dobrze wykorzystaj swoje 5 minut.

Kiedy przyjdzie Twój czas - Twoje 5 minut (z zegarkiem w ręku) z lekarzem, nie zmarnuj go (czasu, nie lekarza ;). To jest ten moment, kiedy powinnaś poczuć się jak celebrytka, która bardzo dobrze wie, jak wykorzystać swoją chwilę sławy. Dlatego nie zalewaj swojego rozmówcy potokiem słów. Dobieraj je ostrożnie, tak by nie zrazić go do siebie. Jak opowiadasz o luźnym stolcu, to nie zawracaj głowy migrenami. I na odwrót. Albo głowa. Albo kupa. Kieruj się zasadą: First things go first. Przecież i tak nie dostaniesz kilku skierowań na badania/do specjalisty jednocześnie ;-).

9. Bądź jak Rysiek z Klanu.

Jeżeli jednak jesteś twardym zawodnikiem i nie zamierzasz opuścić gabinetu bez załatwienia wszystkich spraw jednocześnie, graj, Bądź przekonująca jak świętej pamięci Rysiek z Klanu. I nie daj się przekonać, że Twoje dolegliwości to tylko mało znaczący epizod w filmie Twojego życia. Zadbaj o siebie w pierwszym odcinku ( i każdym kolejnym), jeżeli nie chcesz się przekręcić w setnym.

10. Zorganizuj kurs kaligrafii.

Zanim opuścisz gabinet rzuć okiem na receptę. Może się okazać, że lekarz-ekspresjonista miał przypływ weny twórczej, która nieco wymknęła mu się spod kontroli. Dlatego grzecznie zapytaj, co to za litania do Najświętszego Serca Apteki, by ułatwić życie swoje i miłej pani farmaceutki.

A więc znasz już cały dekalog pacjenta. Korzystaj z niego śmiało i dziel się z bliźnimi! :-)

Ściskam!

ZOBACZ TAKŻE

17 komentarze

  1. Uśmiałam się. :D Ale to taki śmiech przez łzy, bo faktycznie rzeczywistość wygląda baaaaardzo podobnie. :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się! :D Ale tylko z pierwszej części Twojej wypowiedzi haha :D. Rzeczywistość bywa bolesna ;p.

      Usuń
  2. Hihi. <3 Zawsze jak chodzę do ginekologa (wizyty wyznaczane co 15 minut) i powiedzmy mam numerek na godzinę 10.45, przychodzę o 10.40, a kobiety, które mają na godzinę 11 i 11.15 już tam są i patrzą złą miną na mnie, że jednak przyszłam. Już chciały się wgramolić na moje miejsce. :D Niedoczekanie! Muahahaha!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Haha :D same story Bro! :D Ja ostatnio przegrałam wyścig z czasem - nie zdążyłam nawet podnieść zadka, a w gabinecie już siedziała miła beznumerkowa pani ;-).

      Usuń
  3. I teraz nie wiem czy się śmiać bo śmieszne to było! Czy płakać i rozpaczać nad losem pacjentów :D dzięki Bogu odwiedzam ich najrzadziej jak się da, co nie znaczy, że nie znam wszystkich 10 punktów z autopsji :D Choć chyba pierwsze miejsce w kwestii przychylności dla pacjenta zajmują panie z recepcji :D Zawsze takie miłe, uprzejme i chętnie służą pomocą :D to chyba ten sam typ co panie w sekretariatach na uczelni :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wybieram pierwszą opcję - śmiać się i...nie dać się zrobić w bambuko! :D Ja ostatnio naprawiam zdrowie swoje i bliskiej mi osoby, dlatego temat jest dla mnie bardzo aktualny ;p.

      Hahaha :D masz rację! Panie z rejestracji i z sekretariatu to dokładnie ten sam typ człowieka xD - przyjazne, wyrozumiałe i pełne empatii :DDD.

      Usuń
  4. Jeżeli mamy wizytę na 10, lepiej przyjść o 7 rano! Jak przyjdziemy o 9.30 i będziemy chcieli wejść na umówioną godzinę, to możemy spotkać się ze strony osoby umówionej na 12 z miłym : "ale przecież ja już od 6 tu siedzę ! " . Przezorny zawsze ubezpieczony! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj tak! :D Im większy zapas czasu, tym lepiej :D. Licho nie śpi hahaha i wstaje wcześnie ;p. Byłam niedawno w takiej sytuacji - a właściwie nie ja, tylko moja Mama ;). Babka chciała się przed Nią władować, bo "siedzi w poczekalni od X godzin". Heloł, ktoś kazał? Nie dałam wyrolować Mamy i oczywiście dostało mi się za to - dowiedziałam się, że jestem bezczelna :D. Ale jeżeli bycie bezczelnym = brak pozwolenia na to, żeby ktoś robił ze mnie/kogoś bliskiego idiotę, to absolutnie nie mam z tym problemu - powiem nawet więcej, jestem z tego dumna ;).

      Usuń
  5. Oj tak dodzwonić się do rejestracji graniczy z cudem. Chciałam kiedyś córkę zapisać do najlepszego pediatry w naszym ośrodku. Od 7 zapisują, a o 8 już nie było do niej miejsc. Na drugi dzień mąż był osobiście 7.20 i też nie było. Bo u nas nie umawiają dzień wcześniej tylko w dniu wizyty. Koniec, końców poszłyśmy do kogoś innego, ale to i tak wielkim fuksem :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No właśnie, mega lipa z tym, że człowiek nie dość, że musi się czasem nagimnastykować, żeby w ogóle się wyrwać z pracy do lekarza, to jeszcze najlepiej jakby wziął wolne w dniu zapisu - absurd ;p.

      Usuń
  6. Genialny i jakże praktyczny poradnik Pacjenta Polskie Służby Zdrowia <3 raz w życiu udało mi się być pierwszą w kolejce do rodzinnego. Szczerze mówiąc - nie miałam innego wyjścia niż dostać numerek o ósmej rano, bo później jechałam do pracy. Wybrałam się tam jakoś o 6:30. Zdziwienie starszego pana, że nie jest pierwszy (przyszedł chwilę po mnie) - bezcenne <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki Kochana! <3 I jak się czułaś w koszulce lidera? :DDD Ej, ja mu się wcale nie dziwię - każdy chce być zwycięzcą! :D

      Usuń
    2. Szok i niedowierzanie z osiągnięcia celu przysłoniły mi radość ;D Pan nawet się ucieszył, że jestem - miał okazję opowiedzieć mi historię najszczęśliwszego okresu w swoim życiu, czasu prawdziwych przyjaźni - służby w wojsku ;-)

      Usuń
  7. No właśnie, bo żeby chorować to trzeba mieć końskie zdrowie... dlatego moje wizyty lekarskie ograniczam do tych z dzieciakami :)

    OdpowiedzUsuń
  8. A najgorsze są babcie, które regularnie przychodzą sobie do lekarza pogadać i blokują miejsca naprawdę chorym : o

    OdpowiedzUsuń
  9. Padłam! Piękny Dekalog, dobrze podchodzić do spraw przychodniowo-chorobowych z takim dystansem i humorem <3 prawie płaczę że śmiechu :DD ją ograniczamy wizyty u lekarzy do niezbędnego minimum, szkoda czasu i nerwów :D

    OdpowiedzUsuń
  10. Padłam! Piękny Dekalog, dobrze podchodzić do spraw przychodniowo-chorobowych z takim dystansem i humorem <3 prawie płaczę że śmiechu :DD ją ograniczamy wizyty u lekarzy do niezbędnego minimum, szkoda czasu i nerwów :D

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za każdy komentarz!:-)