Podsumowanie roku i blogerskie pierdololo
Fot. Mikołaj Sumiński / MUA Marlena Markowska
Blogerskie pierdololo
Rozglądam się wokół i zaraz, zaraz... Ja też mam sprawny kran i zdarza mi się upiec ciasto. No dobra, teściowej jeszcze się nie dorobiłam (U got me!). I choć też chętnie o tej szarlotce napiszę, ba, nawet pstryknę jej kilka fotek, to pod koniec roku nie zbiera mi się na pierdololo, czyli brak konsekwencji i gadanie dla samego gadania ("A nuż ktoś ważny zalajkuje i machnę virala" ;)). Ludzie, którzy planują każdą minutę swojego życia pod kątem produktywności pod koniec grudnia odkrywają Amerykę (sorry, kto inny był pierwszy). Jak jeden mąż twierdzą, że podsumowania są zbędne. Że to tylko przechwałki zamieszczone na łamach internetu. Albo wręcz przeciwnie - podkopywanie własnej, i tak niskiej, samooceny. Serio? To ci sami, którzy częściej podsumowują niż robią? One more wine, please, bo na trzeźwo nie dam rady.
Czy warto robić podsumowanie roku, miesiąca...?
A ja właśnie myślę, że podsumowania są spoko, bo wtedy czarno na białym widzimy, co nam służy, a co nas krzywdzi. Co robimy zajebiście, a do czego mamy słomiany zapał. Na czym nam zależy. Na czym powinno nam zacząć zależeć bardziej, a w jakich kwestiach możemy całkowicie odpuścić. Dużo łatwiej to wszystko ustalić, gdy patrzymy z dystansu, który przychodzi z czasem. A czy to będzie rok, dwa miesiące czy tydzień nie ma absolutnie żadnego znaczenia. Tak samo jak to, czy wyciągnięte wnioski potraktujecie jak coś bardzo intymnego czy podzielicie się tym ze światem. Wasze życie, Wasze decyzje. W podsumowaniach najważniejsze jest to, żeby najpierw opadły nierzadko skrajne emocje - nadmierna ekscytacja, złość, urażona duma czy nie do końca uzasadniony żal do siebie, które potrafią kosmicznie zakrzywić rzeczywistość. Dlatego dajcie sobie czas i... nie bójcie się podsumowań. Są naprawdę dobrym drogowskazem :).
Ściskam!
6 komentarze
Ja też myślę, że podsumowania są spoko :)
OdpowiedzUsuńja też lubię, bardzo lubię podsumowania wszelkie, ale od Nowego Roku, chyba zacznę bardziej szczegółowo, bo teraz dorobiłam się kulku planerków, planerzyków :D
OdpowiedzUsuńO widzisz! A ja podsumowania miałam nie robić, a zrobię jednak na moim bardziej lidestylowym blogu. Ja myśle, że to fajna rzecz, przy okazji można napisać, co się u nas w tym roku sprawdziło i polecić innym jakieś fajne rozwiązania. Właśnie taki jest mój sposób, aby nie umieszczać samych przechwałek :) Super wpis i świetna fotka 😍
OdpowiedzUsuńŚwietny tekst Nikolino, brawurowy i w punkt! Ty naprawdę dobrze piszesz, i potrafisz trafić w sedno, choć nie rozumiem wszystkich tych młodzieżowych neologizmów:)
OdpowiedzUsuńPamiętam jak świetnie podsumowałaś moją blogową działalność, jak wyłuszczyłaś kwintesencje mojej pracy- chyba sama nie zrobiłabym tego lepiej.
Idealny bilans tego, co dzieje się w tej chwili w blogosferze. Blogerzy mają wielkie ciśnienie, by regularnie umieszczać wpisy i motywować swoich czytelników a sami rozpaczliwie tej motywacji potrzebują. Rośnie w siłę grupa wsparcia ucząca blogerów blogowania...
Sama zapisałam się do kilku grup motywacyjnych, ale zrezygnowałam z większości, kiedy wyszło na jaw, że niewiele się różnią od marketingowego bełkotu, którym byłam karmiona w koncernie a ich główny cel to sprzedaż własnych produktów- różnych kursów i e- booków. Wkurzało mnie też zmasowany atak wszelkiej maści newsleterów na moją skrzynkę mailową. Trzaśnij mnie porzadnie w łeb, kiedy wpadnę na pomysłm by utworzyć własny:)
A podsumowanie, cóż, sama je zrobiłam w tym roku po raz pierwszy, głównie zresztą po to, by podreperować spadające z okazji świat i nowego roku statystyki.
PS. Jesteś śliczna:)
Pierdololo - dobre określenie xd
OdpowiedzUsuńPS. Chyba się niektórym narazisz ;d
Podsumowania zdecydowanie są fajne. Ja je bardzo lubię ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Dziękuję za każdy komentarz!:-)