O związkach, nie-naszych decyzjach, pierwszym razie i...pączkach [tygodnik]
Ostatnio w mojej głowie krążą rozmaite rozkminy związkowe. Przypomniała mi się chociażby ta słynna mądrość, wedle której nie wchodzi się dwa razy do tej samej rzeki. A ja się pytam: dlaczego do cholery? I o ile widzę zasadność tego sformułowania w odniesieniu do toksycznych związków opartych na wzajemnym wyniszczaniu się, przemocy fizycznej lub słownej, tak nie rozumiem, dlaczego ludzie, którym na sobie naprawdę zależy mieliby sobie nie dawać drugich, trzecich, czy nawet pięćdziesiątych szans.
- Cześć Mamo! Rozstałam się z Jackiem.
- Ale jak to? Dlaczego...? Przecież tak bardzo się kochacie.
- Mamo, i co z tego? Wyczytałam wczoraj w Super Expresie, że nie wchodzi się dwa razy do tej samej rzeki.
(kurtyna)
Wybaczcie mi ten przejaskrawiony przykład, ale właśnie tak to widzę. Nasze decyzje, o dziwo, dość często wcale nie są nasze. Jakkolwiek paradoksalnie by to nie brzmiało. Rezygnujemy z założenia ulubionej bluzki z dość pokaźnym dekoltem, by nie prowokować kąśliwych uwag uroczej sąsiadki pod wąsem. Jeszcze innym razem rezygnujemy ze swoich marzeń o zostaniu krawcową, by nie zawieść oczekiwań babci - emerytowanej lekarki. To czemu by tym razem nie zrezygnować z drugiego człowieka, skoro dziki tłum bezmyślnie kracze o tej pieprzonej rzece i konsekwencjach wynikających z włażenia w nią po raz drugi?
źródło |
Hmmm, ktoś tu chyba jednak zapomniał, że rzeka-związek nigdy nie jest taka sama. Zmieniamy się, dojrzewamy i dzięki Bogu (bądź Latającemu Potworowi Spaghetti) naprawiamy błędy. Dlatego jeżeli czujecie, że warto, właźcie w nią choćby i tysiąc razy. Macie moje błogosławieństwo ;).
A skoro już o związkach mowa, nie mogę nie wspomnieć o swoim pierwszym razie. Pierwszym razie z pączkami rzecz jasna ;). Wszystkie szanujące się łasuchy dobrze wiedzą, jaki jutro jest dzień. Czwartek, czwartuś, czwartunio, ale nie taki zwykły, bo...tłusty! Kurde, ten to ma dobrze, tłusty, a wywołuje większe podniecenie niż niejedna przesuszona dietami babeczka. Piona dla tego ziomka!
Tak się zastanawiam, moje FITbabeczki, jaki macie stosunek do Tłustego Czwartku? Spędzacie ten dzień zamknięte na cztery spusty w domu, by przypadkiem nie wpaść do jakiejś cukierni? Jecie pączule z umiarem (czyt. 5,10,15 pączków i koniec :D)? Czy może obżeracie się do upadłego i bierzecie L4 w piątek, by spędzić romantyczne sam na sam z Espumisanem? ;) Bez względu na decyzję, zachęcam Was do samodzielnego zrobienia pączków :). Są dużo smaczniejsze i jakiś miliard razy zdrowsze od tych marketowych. Jajka, mąka, drożdże, odrobina oleju i spirytusu - i nagle okazuje się, że do pulchniutkich pączków nie potrzeba ani utwardzanego tłuszczu ani barwników i innych cudeniek, po których mam ochotę świecić w ciemności. Żeby tego uniknąć, postanowiłam wczoraj zrobić próbę generalną przed Tłustym Czwartkiem. Jej efekty widać na zdjęciu:
Wierzcie mi na słowo - było smacznie! A ich najlepszą rekomendacją niech będzie moja wybredna piesia, która nie odstępowała mnie wczoraj na krok :).
Fusy w herbacie i wszystkie gwiazdy na niebie mówią mi, że część z Was właśnie walczy z sesją. Spokojnie, nie jesteście sami. Jakby to powiedział nasz były prezydent, łączę się z Wami w bUlu :). Przede mną jeszcze jedno zaliczenie, a póki co, w starciu z sesją jest 3:0 dla mnie. Mam nadzieję, że Wy też dzielnie walczycie! :)
To by było na tyle w moim pierwszym w historii bloga tygodniku :). Jednak zanim się pożegnamy, nie zapomnijcie wyśpiewać mi jak na spowiedzi, jak to jest z u Was z tymi pączkami? :)
Trzymajcie się cieplutko i do napisania! ♥
8 komentarze
Dzień dobry piękna :) Ja właśnie zabieram się za drugiego pączka :) Niestety nie tak pycha pewnie jak Twoje :) Ach jak ja jednak żałuję, że " weszłam jeszcze raz do tej samej rzeki". I z wiekiem widzę, że ludzie rzadko kiedy jednak się zmieniają. ( mam tu na myśli spaprane osobowości ) Miłego dnia :*
OdpowiedzUsuńDzień Dobry Kochana :* Już drugi pączuś? Dobrze zaczęłaś, tak trzymaj! :D Moje miały trochę zbyt spieczoną skorupkę, a zresztą są już tylko wspomnieniem ;). Jak się okazuje, smażenie to nie lada sztuka :P. Dzisiaj może wyczaruję trochę faworków :). Racja, ze spapranymi osobowościami to nieco inna historia. To, co miałam na myśli to brak dojrzałości: emocjonalnej, związkowej, która przychodzi z czasem i, no właśnie, czas, który pozwala się ludziom dotrzeć, przymknąć oko na swoje wady, nauczyć kompromisu. Czasem zbyt szybko ludzie z siebie rezygnują. A Ty absolutnie nie żałuj tego "ponownego wejścia". Teraz przynajmniej wiesz, że nie było warto, a tak to pewnie do dziś zastanawiałabyś się: "Co by było, gdybyśmy spróbowali...?" Jesteś mądrzejsza o ten związek, więc nie żałuj :*. Pięknego, baaardzo tłustego dnia :*.
UsuńO ile na co dzień odżywiam się zdrowo, tak w Tłusty Czwartek zrobiłam sobie cheat day i zjadłam 6 pączków. ;]
OdpowiedzUsuń6 pączków? Dobra jesteś! :D U mnie królowały faworki, duuużo faworków :-). Dobrze, że wszystko zjedzone w Tłusty Czwartek idzie w biust...podobno :D.
UsuńKocham pączki i będę je jeść kiedy tylko będę miała ochotę :D Życie jest za krótkie, żeby odmawiać sobie tego co się kocha :D
OdpowiedzUsuńTaaak jest! (: W końcu skądś te endorfinki trzeba pobierać, right? :-D
UsuńJa w tym roku obiecałam sobie nie zjeść żadnego pączka :D ale dobra przyznam się bez bicia, że no poddałam się pokusie :D jestem grzeszna :P zjadłam całe PÓŁ :D więc myślę, że nie taki znów najgorszy wynik ;) a i tradycji, że pączusia trzeba zjeść nie złamałam absolutnie nie! :D
OdpowiedzUsuńBardzo mi się i Ciebie podoba! I na pewno zostaje na dłużej! ;)
Pozdrawiam!;)
Pół pączka? No co to ma być?! :D Big girls eat big meals haha :D. Do mojego brzuszka trafiła lawina faworków :D. Mega się cieszę! :) Pozdrawiam serdecznie :-).
UsuńDziękuję za każdy komentarz!:-)