5 rzeczy, które chciałabym w sobie naprawić

Autorka: 10:40 , , ,


Właśnie skończyłam 24 lata. No dobra, ściemniam. To było przedwczoraj, a ja wciąż zastanawiam się, co ze sobą zrobić, by za rok świętując swoje ćwierćwiecze, rozdziawić w lustrze japę szerzej niż w tym roku. I właśnie dlatego postanowiłam stworzyć listę rzeczy, które chciałabym naprawić - w sobie przede wszystkim. Gotowi? To zaczynamy!

1.  Jeszcze bardziej uwierzyć w siebie

Moja obecna pewność siebie jest jakieś sto razy większa od tej sprzed kilku lat. A jednak wciąż czuję jej niedosyt. To coś na kształt geograficznej depresji, która z biegiem lat przekształciła się w równinę - niby wyżej, lepiej, bliżej słońca, a jednak wciąż do niego za daleko. Co prawda, po dawnej mnie, którą bolała każda kąśliwa uwaga i która bała się mieć inną opinię, buty czy zeszyt nie został nawet ślad. Ale powiedzmy sobie szczerze, pewność siebie nie sprowadza się tylko do krzykliwego stroju i dosadnie wyrażonej opinii wbrew temu, co pomyślą inni. 

Pewność siebie to też świadomość, że nie musisz za każdym razem się zastanawiać ani tym bardziej każdemu udowadniać, że zasługujesz na to, co najlepsze. Ty to po prostu wiesz, a inni mają przyjąć to za pewnik - i tu naprawdę nie ma się nad czym rozwodzić. Ja natomiast jestem cały czas na etapie wiecznego udowadniania sobie i innym. Że zasługuję na miłość i szacunek. Że jestem wartościową kobietą, fajnym pracownikiem i dobrym materiałem na przyjaciela. Że pewne rzeczy wychodzą mi robię naprawdę dobrze. To wieczne udowadnianie wszystkiego wszystkim nie tylko męczy, ale też podcina skrzydełka. Widzieliście kiedyś tańczącego na wietrze motyla bez skrzydeł? Bo ja nie.

2. Mniej się bać
 
W swoje 25-te urodziny chciałabym też mniej się bać. I tak naprawdę lepsza samoocena i pewność siebie są w stanie w 80% załatwić sprawę. Bo kiedy z całego serducha wierzysz, że choćby skały srały, to Ty i tak sobie poradzisz, to ten pieprzony lęk jest mniejszy, a w niektórych sytuacjach może nie pojawić się wcale. Wtedy zdecydowanie łatwiej przetrwać każdy uczuciowy huragan, finansowe dno i zdrowotny zakręt. A ludzie? Ludzie mogą się tylko dziwić, że zamiast czołgać się przez kolejne kilometry swojego życia, otrzepujesz kolanka, poprawiasz włosy i dumnie idziesz dalej.

Ale na częstotliwość i intensywność lęku wpływa nie tylko samoocena i pewność siebie, ale również stosunek do zmian. A jak wiadomo, zmiana zmianie nierówna. Osobiście nie mam większego problemu ze zmianą fryzury czy rezygnacją z 5-gwiazdkowego hotelu (w którym btw. nigdy nie byłam :D) na rzecz namiotu rozbitego wśród krwiożerczych komarów i leśnych stworów. Gorzej jednak, gdy chodzi o poważniejsze kwestie związane z edukacją czy pracą. Wtedy rozkminiam wszystko na 100 sposobów i choć ryzyko jest równe bądź mniejsze od potencjalnych korzyści, zdarza mi się odpuszczać. Bo boję się, że wpadnę z deszczu pod rynnę. Że stracę grunt pod nogami, a "dobra zmiana" odbije mi się czkawką. 

I gwoli jasności, nie twierdzę, że każda zmiana jest dobra, bo to by była jedna wielka ściema. Nie zawsze warto porzucić to, co znane, sprawdzone i dobre na rzecz wielkiej niewiadomej. Przecież zmiana to nie nowy telewizor, na który dostaniesz 2 lata gwarancji, w trakcie obowiązywania której miły pan serwisant zadba, żeby wszystko było w jak najlepszym porządku. Nikt nie weźmie za Ciebie odpowiedzialności, gdy coś pieprznie. Ale przyznaj, są jednak sytuacje, w których całym sobą czujesz, że tuż za rogiem czai się coś dobrego, a jednak odpuszczasz, bo...  bo po prostu się boisz. I ja mam dokładnie tak samo. A najgorsze jest to, że na tej rezygnacji się nie kończy. Później pojawia się cała pielgrzymka myśli, które każą Ci bawić się we Wróżbitę Macieja i gdybać, jak cudowne mogłoby być Twoje życie, gdybyś jednak zaryzykował. I właśnie tych myśli nie lubię najbardziej.

3. Bardziej ufać

Bezpieczne życie jest...bezpieczne - powiedziała Nikolina Coelho (po autografy proszę zgłaszać się pod tym postem ;). I choć w zamyśle spadochron jest super, to jednak szelki potrafią czasem uwierać. Dlatego chciałabym móc bezgranicznie zaufać i przeżyć emocjonalny Mount Everest, a w gorszym przypadku, totalnie się spalić. Odczuwać wszystko na 100%, a nie bezpieczne 80%, które choć gwarantuje margines bezpieczeństwa, to jednak nie pozwala doświadczać wielu rzeczy w pełni. 
 
4. Jeszcze bardziej wyluzować

Poza tym chciałabym jeszcze bardziej zluzować gumę w majtach. "Miej wywalone" praktykuję od jakiegoś czasu, ale potrzebuję rozwinąć ten życiowy projekt na jeszcze większą skalę. W sumie zabawne i paradoksalne jest to, że choć naprawdę dużo we mnie dystansu do siebie, to jednak wciąż daję się złapać w pułapkę "Pani Idealnej".  I że jeżeli ja krytykuję siebie samą (co robię nad wyraz często), to wszystko jest ok. Gorzej jednak, gdy robi to ktoś bliski (opinia reszty spływa po mnie jak po kaczce). A jeszcze zabawniejsze jest to, że słowa krytyki z ust kogoś ważnego uderzają we mnie  nie dlatego, że jestem oburzona: "Jak on(a) śmie mnie krytykować?", tylko dlatego, że ciężko pracuję na to, by w oczach bliskich być perfekcją o dwóch zgrabnych nogach - co oczywiście jest głupie i nierealne.

5. Iść po swoje

Last but not least, chciałabym wreszcie się ogarnąć i nie zbaczać z obranego celu. Nie zniechęcać się, nie rozleniwiać po kilku tygodniach czy miesiącach ciężkiej pracy nad spełnianiem swoich marzeń. Wreszcie przestać koncentrować się na tym, jak odległy jest mój cel i jak wiele litrów potu wyleję zanim zobaczę choćby skrawek sukcesu. Po prostu robić swoje. Nie rozglądać się na boki i nie wybiegać zbytnio w przyszłość. Robić, robić, robić i...nigdy nie przestawać.

I tym sposobem dobrnęliśmy do końca. Już wiesz, jakie 5 rzeczy chciałabym w sobie naprawić - nie dlatego, że są do niczego, ale dlatego, że chcę wejść na wyższy poziom relacji z samą sobą. Nie chcę być już swoją dobrą koleżanką, tylko przyjaciółką, która zrobi wszystko, żebym była szczęśliwa.

To teraz Twoja kolej - powiedz mi, nad czym chcesz popracować :-).

Ściskam!
  

ZOBACZ TAKŻE

16 komentarze

  1. Ja odniosę się do punktu numer 2: wiadomo, że zmienia się coś czasem na lepsze, czasem na gorsze. Ja mam tak teraz: zmieniłam w miarę fajną i stabilną pracę na firmę pełną żmij i cwaniaków, na chwilę obecną moja praca jest nic nie warta. Ale wiesz co? Jakbym miała podjąć jeszcze raz taka decyzję to pewnie bym ją podjęła, bo nie wiedziałam co mnie czeka, poza tym chyba czasem trzeba sięgnąć gdzieś 'dna', żeby docenić kolejny etap w swoim życiu. Mocno wierzę, że moja sytuacja się w końcu zmieni ( znowu ta zmiana), a obecny etap będzie tylko epizodem w drodze do tego fajnego miejsca. Zmiany są potrzebne! I te dobre, i te złe. Dzięki nim wychodzimy ze swoich stref komfortu, uczymy się nowych rzeczy, nie ulegamy rutynie, stajemy się bardziej elastyczni. Piszę oczywiście o zmianach zawodowych, edukacyjnych itd Narzeczonego i swojej rodziny nie zamierzam wymieniać ;-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Racja, nie ma zmiany = nie ma rozwoju ;-). Dobrze, że masz takie podejście i Ci go szczerze zazdroszczę! :D (ale tak pozytywnie :P) Ja tam czekam na moment aż sama będziesz swoim zarąbistym szefem :-) i automatycznie odetniesz się od tych wszystkich żmij.

      Ja też piszę tylko o zmianach zawodowych, edukacyjnych i im pochodnych ;). Nie mogłabym sobie wymarzyć lepszej Rodziny & Faceta :-).

      Usuń
  2. Idąc za ciosem napiszę coś jeszcze o wyluzowaniu. To chyba przychodzi z czasem, tak myślę. Oczywiście trzeba nad tym pracować. Kilka lat temu zabiegalam o sympatię każdego, teraz mam wywalone na to, kto mnie lubi, zerwałam toksyczne znajomości, bo doszłam do wniosku, że są nic nie warte. Nie chodzę (mimo zaproszen) tam, gdzie nie mam ochoty. Zawsze sobie myślę, czy ta osoba jest warta tego, żeby dla niej porzucac swój komfort. Dla przyjaciół i rodziny mogę się 'poświęcać'. Ale na innych mam wywalone ;-) Staram się nie robić tego, na co nie mam ochoty ( prywatnie ). W pracy wiadomo: płacą to robisz... Życzę nam totalnego luzu :-*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To wywalone to chyba trochę ode mnie Ci się udzieliło hahaha :D. Fitkola - człowiek "wyjebongo" ;d. A tak serio, najważniejsze to żyć w zgodzie ze sobą i to wychodzi nam coraz lepiej :-*.

      Usuń
  3. 1,2,5 - mogłabym napisać to samo! 4 w sumie też :D Ogólnie jak patrze na siebie teraz i siebie sprzed 3 lat np. to widzę duuużą różnice :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na wszystko potrzeba czasu :D. Dobrze, że wykorzystujemy go w taki sposób, że działa na naszą korzyść :).

      Usuń
  4. Kochana! Jesteś cudowna w swoich niedociągnięciach i małych niedoskonałościach <3 Każdy je ma i jakbym się zastanowiła ile ich we mnie to strach się bać ;) Ale są moje więc o nie dbam i staram się tak jak Ty poprawiać. ;) Sama dużo myślałam o tym w jaką stronę ma pójść moje życie a ja razem z nim, bo jesteśmy w tym samym wieku i chyba ta nieubłaganie zbliżająca się 25 sama zmusza do refleksji. Mnie przede wszystkim brakuje nadal odwagi. Boję się wielu rzeczy spróbować, a potem żałuje jak cholera. I choć przesuwam swoją granice komfortu to nadal czuję, że strach mnie ogranicza jak diabli. Taki już chyba mój urok,ale może powoli coś od życia ugram ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki Mili! Jesteś przekochana! :* Spokojnie, Twoje niedoskonałości (jakie by nie były) nie są mi straszne :-). Kurczę, jesteśmy w tym samym wieku, mamy podobne rozkminy i te same lęki - powiedz mi, jak to możliwe, że się jeszcze nigdy nie spotkałyśmy? ;-)

      Usuń
  5. W takim razie życzę powodzenia w dążeniu do wyznaczonych celów. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo, ale to bardzo Ci dziękuję, Pauli! :) Serdeczne pozdrowienia! :)

      Usuń
  6. To z czym ja mam największy problem, to fakt, iż nie potrafię wyluzować :/ Wszystkim się przejmuję i potem nie potrafię zasnąć, mimo iż zmęczenie po dniu pracy czasami aż dobija.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Stres to też mój wróg nr 1. Jak go kiedyś spotkam, to rozstrzelam palanta ;).

      Usuń
  7. Mniej się bać - to i u mnie mogłoby się zmienić. I chciałabym więcej rzeczy robić spontanicznie. :) Za to z ufnością byłoby u mnie odwrotnie - jestem niesamowicie ufna, co czasami nie jest dla mnie zbyt dobre. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Spontaniczność - ważna sprawa! Pozwala doświadczyć tyle fajnych rzeczy - takich, do których nie mamy dostępu przez zbytnią ostrożność i uporządkowanie ;). To może podkradnę Ci trochę ufności i wszystko się wyrówna? :> Wtedy u mnie i u Ciebie będzie jej odpowiednia ilość :-).

      Usuń
  8. 1. Pewności siebie nigdy dość. To jeden z nielicznych czynników sprawiających, że życie staje się lepsze. A przy okazji jest to bardzo niebezpieczne. Zbyt duża pewność siebie to również bardzo prosta droga do przesady. A przesady nikt nie lubi i można się na tym nieźle przejechać. Dlatego tą pewność siebie też trzeba miarkować.

    2. Strach to bardzo złożone zjawisko i każdy odczówa go inaczej. Osobiście uważam, że każdy musi wiedzieć co to jest. Każdy musi nauczyć się życia w ciągłym strachu. Dlaczego? A no dlatego, że gdyby nie on ludzie zrobiliby z cywilizacji małpi gaj. Ale nie należy bać się nowości czy zmian. Należy bać się siebie i swojego postępowania. Bez tego rodzaju strachu puszczają wszelkie hamulce.

    3. Ludzie któ©zy ufają są uznawani za frajerów. Nie mogę się z tym zgodzić. Ale za to mogę się zgodzić z tym, że każde zaufanie ludzie wykorzystają w 100%. I tu jest to wykluczenie które bardzo wpływa na punkt pierwszy. Nie ufasz ludziom, to nie ufasz sobie. A jak nie masz zaufania do siebie nie możesz być siebie pewna.

    4. Dawano dawno temu, jeszcze w czasach liceum (a mówimy o przełomie wieków) usłyszałem jedno proste hasło
    "pie...l wszystko i się śmiej
    wtedy zmartwień będzie mniej"
    Na początku powtarzałem sobie to jak mantrę. Potem zaczynałem wprowadzać to w życie. Teraz jestem wręcz mistrzem wyjebania na wszystko. Jednak i to wymaga od nas wypośrodkowania. Trzeba wiedzieć nie tylko co się olewa, ale i dokładnie określić dlaczego. Oraz zadać sobie pytanie i ciągle kontrolować odpoweidź na nie -> czy opłaca się to olewać.

    5. Cel uświęca środki. O ile oczywiście tymi środkami nie będą inni ludzie. Dotarcie samemu do celu nigdy nie sprawi przyjemności. Do tego aby było przepięknie potrzeba innych. W końcu człowiek to stworzenie stadne i sam nie jest w stanie zrobić nic.

    A na koniec pozostaje mi trzymać kciuki i życzyć powodzenia w realizacji każdego z 5 punktów.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cześć Kuba! :-) Dziękuję za tak wyczerpujący komentarz :).

      1. Popadanie ze skrajności w skrajność nie jest dobrym rozwiązaniem. I właśnie dlatego swoim żółwim tempem zmierzam ku równowadze :-).

      2. Bardzo mnie zaintrygowało to, co napisałeś o strachu przed samym sobą. Rzeczywiście, strach to prawdopodobnie najlepszy hamulec, jaki w ogóle istnieje. A ja właśnie staram się go oswoić w kontekście zmian ;).

      3. Frajerami są ci, którzy wykorzystują czyjeś zaufanie, licząc na to, że gra pozorów będzie trwała wiecznie.

      4. Dokładnie tak, "miej wyrąbane, a będzie Ci dane" działa tylko w niektórych sytuacjach. Dlatego 100% wcielenie tego hasła w życie jest dość ryzykowne i najzwyczajniej w świecie nierozsądne ;).


      5. Jestem szczęściarą - nie mogłabym sobie wyobrazić lepszego stadka od tego, które mam teraz :-).

      Bardzo Ci dziękuję za trzymanie kciuków! :-) Tobie również wszystkiego dobrego! Trzymaj się :-).

      Usuń

Dziękuję za każdy komentarz!:-)