Podsumowanie: styczeń - luty

Autorka: 19:13 , , ,


Jeszcze chwila, moment i... marzec, a ja zdołałam napisać jedynie podsumowanie ubiegłego roku. Czy to oznacza, że przespałam te dwa miesiące? Nic z tych rzeczy! Spać to sobie można w trakcie cichej i spokojnej nocy, a nie życiowego huraganu. Wydarzyło się bardzo dużo zarówno złego jak i dobrego. Ale w związku z tym, że "widzę gwiazdy, gdzie inni widzą puste niebo", skupię się jedynie na pozytywach :). 

Te dwa miesiące dały mi bardzo dużo. Oh wait, sama sobie to wszystko dałam, bo ludzie często wolą dostawać lub (w najgorszym przypadku) zabierać niż dawać. I choć dla mnie to żadna nowość, to moje podejście do tej kwestii bardzo się zmieniło. Już nie oczekuję, że jak coś się we mnie zepsuje, to w przeciągu 5 minut przyjedzie pan mechanik i mnie naprawi. Nie czekam aż miły przechodzień napełni mnie hektolitrami szczęścia. Sama sobie to szczęście robię. Gromadzę doświadczenia, a później je segreguję. Tu syf, tam gówno - wywalam. O, a to jest wartościowe i uskrzydlające - zostawiam i idę po więcej :). 

A jeżeli chodzi o to drugie, to zaliczyłam w tym miesiącu dwa bardzo wyjątkowe spotkania z dziewczynami, które za każdym razem ciągną mnie w górę. Pierwsze spotkanie było z Kasią i Justyną (Lovenadgreatshoes) - prawdziwymi petardami, które nieświadomie nakręciły mnie do działania ;). 


Efektami naszej przemiłej współpracy podzielę się z Wami na początku marca. Stay tuned! 

Drugie spotkanie było z Anią (Aniamaluje), która jest chodzącym połączeniem inteligencji, życiowej zaradności, siły, ciepła i wrażliwości.  Naprawdę smakowita mieszanka - polecam spróbować!

 (wybaczcie mi rozmiar zdjęcia, ale jego jakość jest dramatyczna ;p) 

Pisząc o fajnych wydarzeniach, nie mogę nie wspomnieć o tym, że wróciłam do aktywności fizycznej :). Jeszcze nie do tak intensywnej i regularnej jakbym chciała, ale najważniejsze, że podniosłam tyłeczek z kanapy i idę po swoje - czasem w żółwim tempie, ale wciąż idę. Raz w tygodniu chodzę na zajęcia, o których kiedyś na pewno Wam wspomnę. Poza tym zdarza mi się zajrzeć na siłownię. Czyżby córka marnotrawna wracała na właściwe tory? ;p  

(kiblowe selfie na siłowni - zawsze na propsie :D)

Z takich typowo babskich spraw, muszę Wam polecić pewien tusz do rzęs. Przez dłuższy czas byłam wierna Max Factor 2000 Calories. Jest to typowy codzienniak z klasyczną szczoteczką, delikatnie podkreślający rzęsy. W zasadzie nic spektakularnego, a jednak trzymałam się go kurczowo zniechęcona eksperymentami z przypadkowymi tuszami, które nie robiły kompletnie nic poza osypywaniem. Jednak po jakimś czasie znów odezwała się we mnie moja eksperymentalna natura i sięgnęłam po Max Factor Masterpiece Max.


  I to był strzał w 10! Nie twierdzę, że ten tusz to ideał, ale żaden inny nie otwierał mi tak pięknie oka.


Efekt, który uzyskuję przy dwóch warstwach sprawia, że już nie choruję tak bardzo na przedłużane rzęsy ;p. Tusz nie osypuje się w ciągu dnia i mocno oblepia rzęsy - co jest jego główną zaletą (mocniej zaznaczone oko), ale i potencjalną wadą (trzeba uważać na pajęcze nóżki ;). Dawno nie byłam tak zadowolona z tuszu. 


Poza tym od niedawna zaczytuję się w książce "Historia wewnętrzna - jelita" autorstwa Giulii Enders. Ta młoda dziewczyna sprzedaje wiedzę w bardzo lekki, przystępny sposób, a to się ceni. Mam nadzieję, że ta pozycja pozwoli mi lepiej zrozumieć wszystkie zawirowania, które od dłuższego czasu rządzą moim układem pokarmowym. Możliwe, że książka doczeka się szerszej recenzji. 

Jak widzicie, początek roku był dla mnie pod hasłem zmian, zawierania nowych i odkurzania starych znajomości. Znalazłam również chwilę na książki i testowanie kosmetycznych nowości. Oczywiście to tylko ułamek tego, co się wydarzyło u mnie na przestrzeni dwóch miesięcy, dlatego potraktujcie ten tekst jako małą rozgrzewkę przed moim prawdziwym powrotem do blogosfery :-).

Ściskam!

ZOBACZ TAKŻE

24 komentarze

  1. No w końcu jesteś! Bo ja czekam i czekam na coś nowego już usycham z tęksknoty ;) Cieszę się bardzo kochana, że mimo wszystko łapiesz wiatr w żagle i idziesz po swoje. Nie ważne szybko czy wolniej ważne że idziesz! Tego fejmu to Ci troszku zazdroszczę, no ale no cieszę się też niezmiernie! Bo zasługujesz na całą garść szczęścia! Czekam na efekty współpracy z dziewczynami! Mam nadzieję, że kiedyś i ja zasłużę sobie na jakąś małą współpracunię w Twoim towarzystwie ;)

    A co do pajęczych nóżek do rzęsach :D ostatnio często widuję dziewczynę, która ma pajęcze NOGI nie tylko nóżki i zastanawiam się mocno czy powiedzieć jej jaką krzywdę sobie robi czy nie :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję, że czekałaś! :) Nie żartuj - wystarczy Twoje jedno słowo i działamy :).

      Hahaha :D no ja bym chciała, żeby mnie ktoś uświadomił, że mam na oku pająka ;p, ale jej reakcję ciężko przewidzieć :P. Może lubi pająki? :D

      Usuń
  2. O matko! Jakie boskie rzęsy!!! A co do współpracy: fiu, fiu! Ciekawa jestem co tam dziewczynki przygotowałyście! ❤

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tusz daje radę, prawda? :D Już niebawem wszystko wyśpiewam! :*

      Usuń
  3. Fajne spotkania miałaś, zazdroszczę! :D Super dziewczyny. Bardzo lubię Lovenadgreatshoes <3

    OdpowiedzUsuń
  4. Fajnie, że wróciłaś! :* I do bloga i do aktywności fizycznej. Niedługo wiosna, to będzie jej jeszcze więcej!:) Z chęcią przeczytam recenzję książki, a sama polecam food pharmacy w tym temacie!:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To bardzo miłe, dziękuję :*. Taaak, z utęsknieniem czekam na wiosnę! :D Plucha za oknem nie nastraja do działania ;p. "Food pharmacy" ląduje na mojej liście do przeczytania" - dzięki za polecenie! :) A co do recenzji "Historii wewnętrznej", daj mi troszkę czasu, a na pewno coś się pojawi :).

      Usuń
  5. Hej śliczna :) Cieszę się, że jesteś :) Ja zaliczyłam dwa miesiące emocjonalnej niemocy do ćwiczeń ale udało mi się wrócić na dobry i tak lubiany przeze mnie tor :) Ależ jestem ciekawa co tam wymyśliłyście :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cześć Kochana! :) Dzięki, że jesteś i zawsze wspierasz :). Cieszę się, że masz to już za sobą! Za rogiem wiosna, a wraz z nią ogromne pokłady energii, która nie pozwoli nam usiedzieć na tyłku ;p. Obiecuję, że już niedługo wyśpiewam wszystko jak na spowiedzi :).

      Usuń
  6. Dobrze, że jesteś - myślałam nawet w sobotę o Tobie :D Zacny cytat na początku, przypomniałaś mi o tej piosence ♥
    Rzęsy mega, mega, mega *,* Z tej firmy miałam sławne 2000 calorie i lubiłam, ale teraz zgęstniał i zaczyna mi nogi robić :D Czas się chyba pożegnać :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zaczarowana, tęskniłam! :* O, a co Ci o mnie przypomniało w weekend? :D

      Hahaha :D dokładnie, nogi niech będą na nogach! :P

      Usuń
    2. Jak uroczo ♥ A tak sobie sprzątałam i taką rozkminę miałam, że sporo blogerek, które na prawdę lubiłam porzuca gdzieś te blogi i tak sobie myślałam.. że dawno i mojej lemonowej ziomalki nie było :D Widzisz jaka telepatia.. no normalnie Cię przywołałam! :D

      Usuń
    3. Lemonku, Tobie i Twoim myślom nie sposób się oprzeć! ]:-> :*

      Usuń
  7. Jakie cudowne rzęsy, jeju o takich to ja moge pomarzyć.
    Obserwuje kochana <3 Liczę na to samo :)
    Zapraszam : diamentoowa.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie ma co marzyć, wystarczy odnaleźć "swój" tusz! :D

      Usuń
  8. Chcę te książkę :)) wracaj na sportową drogę, trzymam kciuki, nie ma nic lepszego :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Ale rzęsy ja mogę tylko pomarzyć o takich! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tu nie ma co marzyć, tylko testować, testować, testować - aż do skutku! :D

      Usuń
  10. Ale fajnie, że widziałaś się z AniąMaluje :) Efekt tuszu na rzęsach kuszący, aż rzucę na niego okiem! A "Historia wewnętrzna" też podobała mi się bardzo. Jedna z nielicznych książek, której dałam 10/10 na LubimyCzytać.pl, jak dla mnie majstersztyk w swoim gatunku.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo się cieszę z tego spotkania :). Hohoho 10/10? :D To tym bardziej muszę się zabrać za konkretne czytanie :-).

      Usuń

Dziękuję za każdy komentarz!:-)