Miss Independent, czyli o niezależności słów kilka

Autorka: 16:56 ,

Wracam do Was niesamowicie stęskniona z komunikatem, że ta ponad dwutygodniowa przerwa nie była żadną formą odpoczynku od Was. Przygniotły mnie obowiązki,a powiedzmy sobie szczerze, ich natłok + słaba organizacja to nie najlepsze połączenie. A nawet jeśli te dwie rzeczy ze sobą grają, nie jest to wystarczający powód do satysfakcji. Nie jestem szczęśliwa, gdy nie czuję równowagi między obowiązkami a życiem prywatnym - choć i to drugie wymaga nakładu pracy, nie traktuję go w kategorii przykrego obowiązku. Lubię mieć dla kogo się starać. Zdarzają się jednak sytuacje, które sprawiają, że szala przechyla się na stronę pracy. W takich momentach zawsze do siebie mówię: A gdzie miejsce na ŻYCIE? Na beztroskę, trzymanie bliskiej osoby za rękę i obżeranie się pizzą. I to jest właśnie to, czego mi teraz najbardziej brakuje. Nie ukrywam, że w mojej głowie zrobiło się nieco jesiennie, ale robię, co mogę, by to zwalczyć. Szare myśli staram się gnieść jak spaghetti widelcem, bo przecież prędzej czy później to ja je zjem, a nie one mnie ;-). Odchodząc jednak nieco od tego tematu, chciałabym do Was trochę ''pogadać'' o wartości, jaką jest niezależność:


To przerażające, że dzisiaj trzeba być niezależnym w dosłownie każdej kwestii, by nie obudzić się rano w pustym domu, z komornikiem na głowie i niemałą depresją. Patrzę po bliskich i tych mniej bliższych mi osobach i co widzę? Wieloletnie związki rozpadające się w mgnieniu oka, kobiety na dnie finansowym pozostawione przez swoich dobrze zarabiających ex-kochanków i zwyczajną życiową niezaradność, która objawia się w tak prozaicznych sprawach jak wyprawa samochodem po większe zakupy. Dlatego żeby nie okazać się życiowym loserem staram się rozwijać i nie chodzi tu o jakieś megatalenty, tylko o zwyczajne, codzienne ogarnięcie - dotrzymywanie terminów, rozsądne rozporządzanie pieniędzmi, umiejętność ułatwiania sobie życia. Przedsięwzięcie zacne, choć nieco przykre. 

Chciałabym mieć świadomość, że w pewnych kwestiach mogę sobie najzwyczajniej w życiu odpuścić. Nie dlatego, że czegoś nie umiem lub że czegoś nie przewidziałam. Tylko dlatego, że jest ktoś, kto nie zmieni zdania, kto się nie wycofa, kto będzie chciał być częścią mnie i nie odejdzie wraz z pierwszym podmuchem wiatru. Na kogo zawsze będę mogła liczyć i dla kogo ta pomoc nie będzie przykrym obowiązkiem, lecz powodem do satysfakcji. W zamian oferuję 100% siebie.

...

Głęboko wierzę, że ktoś taki JUŻ jest.

Ściskam :),
N.

ZOBACZ TAKŻE

9 komentarze

  1. Dla mnie poczucie niezależności nie jest ani trochę złe! Chcę mieć świadomość, że nie muszę się czegoś/kogoś trzymać na siłę, tylko dlatego że sama nie dam rady. Chcę wybierać tylko to i tylko tych, z którymi chcę obcować. Może to i przykre, że trzeba cały czas kalkulować w życiu, ale bez tego ani rusz. Równowaga między miłością a rozsądkiem to moim zdaniem złoty środek. Na razie stawiam na rozsądek, bo już się trochę przejechałam. Poza tym będąc niezależną uważam się za bardziej atrakcyjną dla siebie i innych ;-) Pamiętaj o tym droga Sis :-) :-*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale ja nie twierdzę, że poczucie niezależności jest czymś złym, wręcz przeciwnie :). Pisząc, że to nieco 'przykre', nie mam na myśli niezależności, ale poczucie, że nie możesz czasem poluzować majtów, pozwolić sobie na małą bezradność, bo cały czas jest obawa, że ktoś, komu mega ufasz może się w jednej chwili ulotnić i zostawić z całym życiowym bajzlem. :-*

      Usuń
  2. Ciężko zachować work-life balance, niemniej jednak staram się wszystko organizować tak, by żadna dziedzina mojego życia nie ucierpiała. Co do tej drugiej osoby, która dziś jest, a jutro może jej nie być - przeraża mnie to jak ulotne w dzisiejszych czasach są związki i jak niewiele potrzeba, żeby ludzie przekreślili kilkanaście lat swojego życia z dnia na dzień, często jeszcze psując życie kilku osobom wokół np. swoim dzieciom.
    Buźka Nikolinko i życzę Ci mało jesieni w głowie i więcej pizzy we dwoje :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I tak trzymaj, Kochana! Balans to podstawa (; . Mnie też to strasznie przeraża, ale naiwnie wierzę w to, że jak trafi swój na swego, to nie ma miejsca na takie ekscesy ;). Dziękuję!!! :* Bardzo mi tego trzeba :) No nie pogardziłabym jeszcze jakimś piwskiem z Tobą! (;

      Usuń
  3. ja ostatnio doszłam do podobnego wniosku, że chciałabym by ktoś wspierał mnie w swojej niezalezności, żeby był ktoś kto w razie czego pomoże, gdy to co zamierzałam się nie powiodła. I co najgorsze osoba, która teraz jest całkowicie tego nie daje, a w głowie to robi huśtawkę emocjonalną. No i jak życ? A ty tu lepiej się uśmiechaj i wychodzimy z humoru jesiennego!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rari, związek to cholernie ciężka praca, multum godzin spędzonych na rozmowach, by dojść do kompromisu czy ustalić oczekiwania względem siebie. Mam nadzieję, że już niedługo poczujesz, że masz się na kim oprzeć :*. W razie czego zapraszam na mailową pogadankę, razem się ''odjesienimy' :). Trzymaj się cieplutko! :*

      Usuń
  4. A która z nas by nie chciała mieć kogoś takiego? Kazda chyba :)
    Ale ja doszłam ostatnio do wniosku, ze nie będe nic nikomu udowadniać, dla nikogo się zmieniać - jestem jaka jestem - zwariowana i już.. Jak ktoś ma się znaleść to się znajdzie :)
    Tak wgl. dziękuje po raz kolejny! :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Każda :D, ale nie każdej zależy na tym z tego samego powodu :). Dla jednych to wygoda, a dla innych błoga świadomość bycia kochaną :). Walę to pierwsze, marzę o drugim :). Nie jest problemem znalezienie kogoś, kto oszaleje na punkcie pseudoidealnego produktu i nie niesie to ze sobą kompletnie żadnej wartości. Trafić na kogoś, kto chce być ze mną ze względu na to, jaka jestem? Baja! ♥ Zaczarowana, Wariacie mały! Zawstydzasz mnie i uskrzydlasz jednocześnie :). Dziękuję serdecznie i kłaniam się w pas! :*

      Usuń

Dziękuję za każdy komentarz!:-)