Nie oceniaj. Daj herbatę.
Warszawa, Dworzec Wschodni. Czwartkowe przedpołudnie. Do cukiernio-hotdogarni-czy-hug-wie-czego wchodzi bezdomny mężczyzna około 60-tki. Właściwie 'wchodzi' to za dużo powiedziane. Ledwo przekracza próg i zza rogu wyłania się pracownik Służby Ochrony Kolei. Stanowczym głosem wygania bezdomnego nie tylko ze wspomnianej cukierni, ale w ogóle z poczekalni. Bezdomny wychodzi, a ja po chwili zawahania udaję się za nim. Pytam, czy kupić mu coś do jedzenia. Odpowiada twierdząco, więc proszę go, żeby chwilę na mnie zaczekał, ale podąża za mną. Na miejscu wybiera dla siebie posiłek, tym samym ściągając na siebie ganiące spojrzenie ekspedientki. Składa zamówienie, a ekspedientka czeka na ruch z mojej strony. Sięgam więc po portfel. W tym momencie ja również jestem skarcona spojrzeniem. Po chwili oczekiwania zamówienie jest gotowe do odebrania. Przy odbiorze mężczyzna dostaje gratis ''dobrą radę'': Tylko NA ZEWNĄTRZ. Bezdomny, jak się domyślam, na przekór siada przy stoliku. Po chwili ma ponowne spotkanie z pracownikiem SOK-u. Posłusznie więc wychodzi i siada na ławce wraz z oczekującymi na pociąg. Ja w tym czasie podchodzę do SOK-owca z pytaniem, dlaczego osoba będą klientem nie może usiąść i spokojnie zjeść. W odpowiedzi uzyskuję pytanie: Czuje Pani jak on śmierdzi? Chciałaby Pani jeść przy kimś takim? Jedyne, co jestem w stanie z siebie wydusić to: Szanujmy się. Wszyscy jesteśmy ludźmi.
Tego typu sytuacje wywołują we mnie wiele skrajnych emocji. Gniew, smutek, współczucie, niepewność i ogólny dyskomfort psychiczny. Zachowanie SOK-owca to tak naprawdę idealna ilustracja naszego podejścia do problemu bezdomności. Zamiast udzielić realnego wsparcia, wszelkie problemy dot. osób, które zamiast ponosić jedynie generują koszty zamiatamy pod dywan. A to wszystko pod osłoną kultury i dobrego smaku.
Ale pomijając już kwestię pomocy ze strony państwa, chcę zwrócić uwagę na jeszcze jedną rzecz. Pomaganie jest trudne. Trudne, bo nawet pod osłoną bezinteresowności coś się kryje. Osobiście nie miałam żadnych wielkich oczekiwań względem pana, któremu pomogłam. Nie liczyłam na padnięcie do mych stóp czy dozgonną wdzięczność. Tylko na zwykłe 'dziękuję' ubrane w uśmiech albo jakikolwiek inny znak świadczący o tym, że choć przez chwilę ten człowiek poczuł się lepiej, że zapomniał o głodzie. Czekałam na choćby jedno słowo, które pozbawiłoby mnie dyskomfortu związanego z tą całą sytuacją. Może on czuł to samo i dlatego nic nie powiedział? A może kopy zadawane przez mniej lub bardziej przypadkowych ludzi nauczyły go na dzień dobry wystawiać kolce i nie bawić się w okazywanie wdzięczności ''wielmożnym panom''? Nie wiem. W każdym razie czasem odnoszę wrażenie, że część potrzebujących traktuje tego typu pomoc jak coś, czego się nie szanuje, co się po prostu bierze i odwraca na pięcie, tym samym pozbawiając innych motywacji do dalszej pomocy, chęci zmiany czyjegoś życia choćby na jedną małą chwilę.
Jeżeli tak jak ja choć raz poczułeś dyskomfort związany z pomaganiem, koniecznie mi to opisz w komentarzu. Jednakże zanim to zrobisz, pozwól, że podzielę się z Tobą moim małym odkryciem:
Daj Herbatę to nic innego jak inicjatywa skierowana do bezdomnych z Warszawy. To regularne spotkania przy Dworcu Centralnym, podczas których bezdomni mogą rozgrzać się tytułową herbatą, posilić kanapką czy miską zupy. To również Wigilia, podarki dla najuboższych i rozmowy. Dlatego jeżeli chcesz pomagać i widzieć realne skutki tej pomocy, po prostu daj herbatę - dosłownie lub w przenośni. Pewnie nie zdajesz sobie sprawy, że paczka herbaty, kawałek chleba, używana czapka bądź kurtka mogą zmienić czyjeś życie.
PS. Wszystkich spoza okolic Warszawy zachęcam do poszukania tego typu inicjatyw w swoim rejonie :).
Ściskam :),
N.
8 komentarze
Trafione w punkt! Trzeba pamiętać, że los bywa przewrotny i może się zdarzyć, że my zostaniemy bez dachu nad głową, dlatego warto pomagać! Po prostu: karma wraca. Druga sprawa jest taka, że w tym wiecznym pędzie, nastawieniu na konsumpcje i zaspokojenie własnych potrzeb, zapominamy o drugim człowieku. A chyba nic tak nie świadczy o człowieczeństwie jak chęć niesienia pomocy drugiemu!!! Zwierzęta bywają w tym lepsze od ludzi.
OdpowiedzUsuńCo do niesympatycznej odpowiedzi ze strony 'obdarowanego' pomocą: na Centralnym można spotkać się często z wyśmianiem ofiarowanej kanapki i stwierdzeniem: 'wolę pieniądze'!
Ale dwie sytuacje mnie wzruszyły. jedna wydarzyła się na wspomnianym już na Centralnym. Starsza bezdomna kobieta w wieku mniej więcej 'babcinym' (tu już cry!!!) siedzi na zimnych schodach w kącie i je jakiś jogurt. Podeszłam i zapytałam, czy nie kupić jej jedzenia. Odpowiedziała, że przecież ma i spojrzała na swój jogurt. Kupiłam jej i tak ciepły posiłek.
Druga sytuacja miała miejsce na Zachodnim. Czekałam na pociąg, podszedł do mnie bezdomny i poprosił o pieniądze. Powiedziałam, że nie dam pieniędzy, ale mam jedzenie w torebce (kanapki, owoce). Wziął jedzenie, podziękował i poszedł. Potem wracał tą samą drogą i powiedział. że kanapki były pyszne. Ja na to, że Mama robiła. Odpowiedział: proszę podziękować Mamie :-)
I właśnie dla takich ludzi, o których wspominasz w drugiej części wypowiedzi warto pomagać :). What goes around comes around :).
UsuńMieszkam w bardzo małym mieście, ten problem jest mi mniej znany ale coś chciałabym dodać od siebie. Ja tracę wiarę w ludzi, szczególnie w młode pokolenie :/ Ludzie w sklepie, na ulicy, na poczcie są wobec siebie okropni. Gdy się uśmiechnę to patrzą na mnie jak na wariatkę :/ Dziś pewna sytuacja tak bardzo mnie zdołowała , zestresowała jak i oburzyła że chyba przestane i ja być miła. Stojąc w korku obserwowałam z auta dwóch chłopaczków ( około 17 lat, oczywiście z papierosem w ręku) gonili małego kotka , gdy go złapali zaczęli go męczyć więc ruszyłam w ich kierunku. Niestety oni szybko spakowali go w plecak i uciekli do szkoły. Pobiegłam za nimi ale straciłam ich z oczu. Próbowałam wypytać o nich inne dzieciaki ( szkoła średnia ) ale nawet mi nie odpowiadali, zlewali mnie i patrzyli jak na wariatkę. Odeszłam, mam małego kotka na sumieniu bo nie zdarzyłam mu pomóc... a oni pewnie znęcali się nad nim dalej.
OdpowiedzUsuńMagda, niestety ani Ty ani ja całego świata nie zmienimy, a tym bardziej nie zbawimy :-(. Ludzie są tak cholernie podli i znieczuleni na czyjąś krzywdę, że ciężko to ogarnąć. Pocieszające jednak jest to, że są takie dinozaury jak Ty :* i właśnie za to ogromny szacun i przytulas dla Ciebie!
UsuńPS. Szkoda, że nie widujemy się na ulicy. Na pewno wyszczerzyłabym się w odpowiedzi na Twój uśmiech :-).
Zawszę widząc potrzebującą osobę staram się pomóc, szczególnie gdy ktoś jest głodny, kupuję bułki, kiełbasę, napój kilka złotych mnie nie zbawi a mam satysfakcję że dzięki mnie ktoś nie chodzi głodny. Nie potrafię przejść obojętnie obok potrzebującego :)
OdpowiedzUsuńDla Ciebie TYLKO, dla kogoś AŻ :). Tak trzymaj! :)
UsuńInicjatywa słuszna, jednak weźmy pod uwagę że istnieją przecież noclegownie, domy dla bezdomnych. Przy caritasach organizowane są obiady. Jest gdzie się umyć, od biedy można zawsze w publicznych toaletach.
OdpowiedzUsuńZwykle osoby te nie korzystają z ww. pomocy z jednej prostej przyczyny - nie mogą spożywać alkoholu. Oczywiście nie twierdzę, że nie wolno pomagać, czy wszyscy bezdomni to alkoholicy. Ale jak słyszę że Pan 'śmierdzi' no to z góry już mogę założyć, że bardziej woli flaszkę niż jakiekolwiek minimum człowieczeństwa jakim jest choćby higiena. To straszne, że nawet jak człowiek jest pod murem i nie ma swojego własnego domu, i tak woli wegetować gdzieś w krzakach niż przestać pić. A najgorsze w całej tej historii jest to, że więcej jest pasożytniczych alkoholików niż bezdomnych i często pomoc takiej osobie okazuje się tylko kolejnym oszustwem - bo Ty dajesz 5zł a później taka osoba wychodzi z dwoma piwkami.
To tylko moje żale, ale jak ktoś mnie prosi, chętnie dzielę jedzeniem. Raz miałem taką sytuację, że siedząc w pociągu na jednej ze stacji zapukał do mnie jakiś człowiek przez okno i prosił z góry o kanapkę. Z przyjemnością mu dałem :) Choć niestety zwykle proszą ludzie o pieniądze i to jest smutne, bo zwykle za te pieniądze kupują niestety - alkohol ;/
Niestety to prawda, że sporej części bezdomnych lepiej smakuje wódka niż ciepły obiad. I właśnie dlatego nigdy nie daję pieniędzy. Mogę kupić bułkę albo oddać swoją kanapkę, ale nigdy nie sięgnę do portfela. Co do higieny: Wyobraźmy sobie, że do knajpy wchodzą dwie osoby: bezdomny i spocony,zmiętolony 2-dniowym melanżem biznesmen w garniaku - który z nich stamtąd wyleci? :-) A no tak, zapomniałam, że mamy dwa typy braku higieny: karygodny u bezdomnego i obojętny naszym nosom u pozostałych ;-).
UsuńDziękuję za każdy komentarz!:-)