Tort czy wisienka, czyli sukces moim okiem
Od tygodnia pławimy się w noworocznych postanowieniach, zadając sobie pytanie, czy tym razem znów utoniemy czy może jednak złapiemy wiatr w żagle i damy się ponieść pomyślnym prądom? Ja bez względu na to, czy tonę czy płynę, w Nowy Rok robię to z uśmiechem na twarzy. Z nim znacznie łatwiej przyjmuje się zarówno kopniaki od niezrealizowanych marzeń jak i zbiera owoce tych zrealizowanych. Te osiągnięte to taka wisienka na torcie - zwieńczenie wysiłku, ładne wykończenie wypieku. Ale czy tak samo istotne co cały tort bez dodatkowych ozdobników? Osobiście gdybym miała do wyboru kilogram przesłodzonych owoców kandyzowanych lub cały, ''czysty'' tort, bez chwili zawahania wybrałabym to drugie. ''Czysty'' tort to droga, jaką przebyliśmy, by choć trochę zbliżyć się ku marzeniom. To suma naszego wysiłku, potknięć i skoków motywacji. Cenna lekcja, której nie da nam etap finalny - sukces. Oczywiście nie pokuszę się o ściemę, że sukcesy mnie nie cieszą. Cieszą i to bardzo. Jednakże w przeciwieństwie do osób, dla których efekt końcowy jest jego jedyną miarą, nie umniejszam roli tych wszystkich kroczków przybliżających mnie ku realizacji marzeń.
Między innymi dlatego ogromną frajdę daje mi planowanie. W myśl nieco zmodyfikowanych przeze mnie słów: Kto ma pióro, ten ma władzę. Nad sobą, swoim życiem, szczęściem. Dlatego z ekscytacją sięgam po notes, analizuję z Siostrą zarówno nasze wspólne jak i osobiste cele i notuję, notuję, notuję. Dostaję wypieków na twarzy spoglądając na dwie zapisane strony i zamiast trząść się jak galaretka z obawy przed zaburzonym stosunkiem między liczbą zadań do zrealizowania a liczbą dni, jakie na nie ''powinnam'' przeznaczyć, nie mogę się doczekać następnego dnia, który da mi jeszcze więcej energii do ich wykonywania niż ten dzisiejszy. Ale zaraz, zaraz, jakie ''powinnam''? Ja nic nie powinnam. Ja chcę i mogę. Ty też chciej, by móc. Bez zbędnych uprzedzeń, limitów w postaci czasu. Spokojnie, bez pośpiechu, do celu. Na szczęście (,) mamy całą wieczność :).
Ściskam :),
N.
5 komentarze
A ja właśnie nie lubię planować, zawsze wolę na spontanie. Z planów najczęściej mi nic nie wychodzi :)
OdpowiedzUsuńW sumie każdy plan ma w sobie pierwiastek spontaniczności - przecież nie jesteśmy w stanie wszystkiego przewidzieć i zaplanować (; .
UsuńA ja uwielbiam planować! :) Tylko z realizacją tych planów jest gorzej :/ Ale myślę, że rok 2015 będzie moim rokiem i w końcu uda się wszystko zrealizować :) Trzymam za Ciebie kciuki.
OdpowiedzUsuńDziękuję :). Wytrwałości nam obu! :)
Usuńpodoba mi się Twoje nastawienie "chcę i mogę" - to i moja dewiza :) jeśli chodzi o planowanie to hmmm różnie z tym bywa, ja wolę "zakładać" :P
OdpowiedzUsuńDziękuję za każdy komentarz!:-)