Mental slavery
Rozmawiając o przyczynach
kompleksów, można by pokusić się o stwierdzenie, że jest ich tyle, ile ludzi
borykających się z nimi. Szukając głównego winowajcy naszego skopanego poczucia
własnej wartości, należałoby z krecim zapałem dokładnie przekopać przede
wszystkim nasz background, czyli nasze dotychczasowe relacje z rodzicami, mniej
lub bardziej udane związki, komentarze osób trzecich na temat naszej
fizyczności, brak aprobaty w oczach autorytetów (rodziców, znajomych,
nauczycieli), wpajane nam od małego wartości (nadmierna skromność, negacja
własnych osiągnięć, wysoka samokrytyka). W tym całym poszukiwaniu nie
chodzi o znalezienie winnego (eks-narzeczony, siostra, kumpela z liceum) i
postawienie go pod pręgierzem, ale o znalezienie tego trującego wspomnienia i
danie mu po ryju –raz, a konkretnie, tak by raz na zawsze odechciało mu się
zatruwać naszą teraźniejszość i (co gorsza) przyszłość.
To wytworne walenie po ryju to
nic innego jak uświadomienie sobie, że nie musisz być gąbką bezmyślnie chłonącą
czyjeś przekonania, osądy. A tym bardziej sam nie powinieneś zmuszać się do trwania w
wyniszczających relacjach ze względu na przyzwyczajenia, złudne poczucie
bezpieczeństwa i stabilizacji ani mylne przekonania z cyklu „nikt inny mnie nie
zechce”. Zrozum raz na zawsze, że będziesz
tym cholernym ogrem dopóty dopóki pozwolisz mieszać się z błotem.
Ale trzeba pamiętać, że nie tylko
relacje z innymi skutkują zaburzonym poczuciem własnej wartości. Spójrzmy chociażby
na media. Tak, znowu te p*****one media, które robią z naszych mózgów kupę w
rozmiarze 0. No bo przecież ta innym rozmiarze jest niedopuszczalna. Zdarza Ci
się robić taką w rozmiarze large albo extralarge? Sorry, Dude. Masz
przekichane. Więc albo się od razu pochlastaj albo najpierw skonsultuj się z
lekarzem bądź farmaceutą. Któryś z tych miłych panów z telewizji z pięknymi
licówkami i zmyślonym imieniem na pewno poleci Ci coś, co wywoła jakże pożądane
w dzisiejszym świecie mentalne zaparcia. Mentalne zaparcia sprawiają, że nie myślisz samodzielnie, łapczywie spijasz z
ust pani rozpalającej konara ;-), że masz problem jeśli Twój sterczący penis
nie rozrywa Ci spodni 24h/dobę (gdyby ktoś nie wiedział, o czym mówię, odsyłam do poniższej reklamy :D).
A jeżeli nosisz spodnie w rozmiarze 38, to
chyba czas najwyższy przesiąść się na fitbrokułową w proszku. Nie daj Boże,
żeby któraś z Was, Drogie Panie, miała biust, którego nie da rady zarzucić na
plecy. Wtedy zostaje tylko biustonosz-zbroja, który utrzyma w miejscu nawet
fałdkę z brzucha, którą dzień w dzień cierpliwie zgarniamy do cyckonosza, co by poczuć się "pełniej".
Drodzy Czytelnicy, na koniec mała
spowiedź z mojej strony. Zdarza mi się, że nie mieszczę się w spodnie w
rozmiarze 40. Taka jestem large! A noszone przeze mnie rajstopy są w jednym z
największych rozmiarów – 4. Żeby było jeszcze zabawniej, noszę buty w rozmiarze
41. A mimo wszystko jestem większa duchem aniżeli ciałem :).
W ramach uzupełnienia
dzisiejszych przemyśleń, odsyłam do nieodrobionej przez większość z Was
zaległej pracy domowej: 100 rzeczy, za które kocham swoje ciało.
PS. A jeansy zakładam tak (; :
Ściskam :),
N.
3 komentarze
sama miałam kiedyś mnóstwo kompleksów, teraz wiem, że tak naprawdę mój nos nie zasłania twarzy, a kształt dłoni mam całkiem normalny, nadal trochę ubolewam na wielkością swoich stóp, ale nie jest źle :D a ostatni film boski, jakbym widziała siebie w przymierzalni, kiedy ubzdurałam sobie, że zmieszczę się w 34 :D
OdpowiedzUsuńDuże stopy = większa powierzchnia do pieszczenia XD :D. Hahaha :D, przymierzalnia przymierzalnią, ja, co gorsza, mam takie spodnie w domu :-DDD.
UsuńHeheheh mimo, iż niestety chudzina ze mnie ( zawsze chciałam być grubsza ) to też tak czasami ubieram spodnie bo lubię tzw. rurki :) Niestety należę do osób z mega kompleksami.
OdpowiedzUsuńDziękuję za każdy komentarz!:-)