Chcesz oswoić lęk przed zmianami? Nie czekaj!
Może Ty też często się boisz. Nowych
wyzwań i obowiązków. Nowych znajomości i pracy w nieswojej branży.
Telefonów od nieznanych Ci osób i niespodziewanych propozycji. Boisz się
wszystkiego, co wiąże się ze zmianą - małą, dużą, jakąkolwiek. I
dlatego pierdzisz w ten sam stołek od kilkunastu lat, a Twoja najdalsza
podróż to ta poranna po bułki do dobrze znanego marketu ;). Ten
scenariusz brzmi znajomo?
Strach
to podstępna szuja. Zazwyczaj przybiera postać milusińskiej
koleżanki-gaduły, która chętnie poda Ci na tacy cały stos powodów, dla
których nie warto próbować. A trzeba przyznać, jest ich trochę. Zawsze
jesteś za stary na zmiany. A jak nie za stary, to za młody i
niedojrzały. I nie znasz życia. Zawsze masz wiele do stracenia, choćby
tym 'wiele' była wyniszczająca psychicznie praca za najniższą krajową i
tragiczny facet, dla którego zawsze byłeś jedną z wielu. No wiesz, takim
kołem ratunkowym, po które się sięga tylko wtedy, gdy wszystko inne
walnie w łeb. Zawsze lepsze to, co kiepskie i znane niż nowe i z pozoru
obiecujące.
Osobiście
strasznie nie lubię załatwiać zawodowych spraw przez telefon, zwłaszcza
z osobami, z którymi mam styczność po raz pierwszy. Nie wiem, czego ode
mnie oczekują i jak mam się zachować, tak żeby przypadkiem ich do
siebie nie zrazić. Dlatego zdarza mi się wyciszać telefon i wyobrażać
sobie, że to nie wibrujący smartfon, a ekipa szalonych pszczółek za
oknem, których bzyczenie mogę sobie spokojnie zlać. Tylko jak długo
można się oszukiwać? Pięć minut, godzinę, dwie? Po tym czasie wraca mózg
i racjonalne myślenie każe oddzwonić. No i masz babo placek, znowu się
zaczyna. Bo to tak głupio oddzwaniać po czasie. A może ten ktoś już nie
potrzebuje mojej pomocy? A może to tylko wkurzający ankieter lub nad
wyraz uprzejma Pani, która przygotowała specjalnie dla mnie ofertę
życia? [czyt. supermegahiper abonament z telefonem, który sam nurkuje i śpiewa słodkie kołysanki na dobranoc]
I właśnie w tym momencie pojawia się moja sprawdzona rada: nie czekaj.
Odbieraj za pierwszym razem. W miarę możliwości załatwiaj wszystkie
ważne sprawy na bieżąco. Nie zwlekaj, bo w tym przypadku czas nie jest
sprzymierzeńcem, lecz wrogiem. To przez to czekanie zamiast sprawnie
odhaczać wszystkie punkty na swojej to-do list, stoisz w miejscu i co
gorsza, zaczynasz wariować. Analizujesz, (nad)interpretujesz
rzeczywistość na 100 różnych sposobów, co tylko pogłębia Twój lęk i
odkłada zmiany i wiążący się z nimi rozwój na wieczne 'potem'. To samo
tyczy się przekładania spotkań. Zamiast robić z siebie głupa,
przekładając po raz piąty spotkanie przy pomocy maila (no bo przecież na wykonanie telefonu się nie zdobędziesz :D),
załatw to od razu! Wybierz najbliższy dogodny termin i miej to z głowy!
Nie myśl tyle i działaj. Im szybciej zamkniesz sprawy, które z
nierzadko nieuzasadniowych względów spędzają Ci sen spokój, tym prędzej
będziesz mógł odetchnąć z ulgą.
Kolejnym
i w zasadzie ostatnim argumentem, który przemawia za niezwlekaniem w
przypadku stresujących nas sytuacji są szanse. Szanse, które bardzo
łatwo przeoczyć i już więcej ich nie napotkać. Przeanalizujmy to choćby
pod kątem tego z pozoru głupiego nieodbierania telefonu. Szukasz pracy, a
może skrycie marzysz o zmianie dotychczasowej. I bang! Ktoś dzwoni z
ofertą pracy, o której zawsze marzyłeś. No ale skąd możesz o tym
wiedzieć skoro zamiast Ciebie po drugiej stronie odzywa się miły głos: Abonent jest czasowo niedostępny?
Niestety, 'jak kocha, to poczeka' nie zawsze się sprawdza, zwłaszcza w
przypadku potencjalnych pracodawców. Ba, to również nie działa w
przypadku spontanicznych propozycji, które rodzą się równie szybko, co
znikają. Dlatego jeśli potrzebujesz zmian, podsycaj je zamiast gasić.
To co, kolejnym razem odbierzesz od razu? :)
4 komentarze
Fakt, przez strach często przelatują nam koło nosa smaczki życia...
OdpowiedzUsuńOby już nigdy więcej...! ;)
UsuńJesteś żywym przykładem na to, że warto wychylić się ze swojej skorupki, by zobaczyć, ile dobrego czai się poza strefą komfortu :-). Gratuluję odwagi! :)))
OdpowiedzUsuńNa szczęście nie mam raczej z tym problemów, choć jakieś drobne pewnie się kiedyś zdarzyły.
OdpowiedzUsuńMam niewiele lat bo 18, więc małe doświadczenia życiowe, ale jeśli chciałam coś zmienić to to robiłam, czasami nie wychodziło mi to na dobre, ale mówi się trudno i żyję się dalej ;)
Trzeba próbować, aby osiągnąć swój cel :)
Dziękuję za każdy komentarz!:-)