Ence pence leczę serce

Autorka: 17:08

Stare rany są jak wyciągnięty kleszcz - niby już nieszkodliwe, a jednak  uwierają nas w życie, skutecznie napawając obawami przed ewentualną infekcją. Pomimo upływu dni, miesięcy, lat, wracają jak bumerang i walą nas przez łeb, nie pytając, czy boli. Wiadomo, że boli. Jako zaprawieni w boju udajemy, że wiemy, jak sobie z nimi radzić. By zminimalizować towarzyszący im dyskomfort, zagryzamy wargi. Zawsze to jakaś miła odmiana dająca złudne poczucie kontroli nad sytuacją. W zestawieniu z bólem serducha zwykły ból fizyczny wypada naprawdę blado.  Nie straszne, gdy boli ręka czy noga. Gorzej, gdy bolą niespokojne myśli, gdy blizny nie wytrzymujące  napięcia pękają, odsłaniając tym samym sączące się rany. Co robić? Zostawić spokoju, dając im po raz n-ty czas na zabliźnienie?  A może grzebać się w nich jak w gównie, licząc, że znajdziemy w nich cudownie objawioną prawdę?


 Spokojnych serc nam wszystkim! 

Ściskam :),
N.

ZOBACZ TAKŻE

3 komentarze

Dziękuję za każdy komentarz!:-)