I am back
Cześć! Minęło tyle dni od mojej poprzedniej blogowej aktywności, że chyba powinnam napisać: Przychodzę do Was z podkuloną kita, płonąc ze wstydu przez moją miesięczną nieobecność. A tymczasem zamiast z podkuloną wracam do Was z merdającą kitałką. Po raz n-ty lżejsza o 25kg stresu, który cyklicznie stara się doprowadzić mnie do mentalnej otyłości. Na szczęście to już za mną. Oddycham spokojniej. I znowu cieszę się z prostych rzeczy. Celebruję posiłki i...wróciłam do ćwiczeń - a przynajmniej tak twierdzą moje zakwasy (: Balance is back and finally, I am back.
A skoro już piszę o rzeczach przyjemnych, to nie mogę nie wspomnieć o jednodniowej wycieczce do Wrocławia w towarzystwie TŻ-a, podczas której spełniło się moje prozaiczne marzenie - lot samolotem (: Coś mi się wydaje, że w poprzednim życiu byłam ptakiem. Szkoda, że nikt nie nagrał mojej japy podczas lotu. Dla zobrazowania - to była mina w stylu jaram się każdą chmurką i miniaturowym domkiem pode mną.
Po powrocie z wycieczki byłam pochłonięta zamykaniem spraw związanych z pracą i edukacją - typowa papierologia, która pozwoliła mi odciąć się grubą kreską od wszystkich spraw, które męczyły mnie przez ostatnie dwa miesiące. Myślę, że nie tylko ja na tym skorzystam. Wreszcie mój świat nie kręci się wokół osi ja i moje problemy. Widzę więcej i lepiej. Znowu mogę być nie tylko kompanem, ale również wsparciem.
Wsparcie Bliskich - bez niego już dawno bym sfiksowała. Ale pamiętajmy, że otuchy mogą dodawać nie tylko ludzie, ale również dobre wspomnienia i muzyka. Tak naprawdę wszystko, co sprawia, że w serduchu czujecie to przyjemne ciepło i spokój. Dlatego jeżeli z jakiś względów nie znajdujecie wsparcia w drugim człowieku, poszukajcie go gdzieś indziej - na przykład w płycie Oddycham. Tutaj możecie odsłuchać całą płytę:
W szczególności polecam kawałki: Sailing, Spragniony, Światło, Thinkin twice, List.
Pozostając w temacie muzycznym, czy wybieracie się tego lata na jakieś festiwale muzyczne? A może już byliście? Mnie możecie spotkać jutro na Reggaelandzie ♥. Do zobaczenia!
PS. Koniecznie dajcie znać, jak Wam mijają wakacje! (:
8 komentarze
Dobrze że wracasz :* Sailing też lubię bardzo! :)
OdpowiedzUsuńJa już po moich lemonach!! <3 Było cudownie! Choć Igor mi uciekł sprzed nosa praktycznie - jak on mógł :( :D Ale i tak emocje nie do opisania :)
Oj, oni chyba już tak mają z tym uciekaniem ;- ). Po koncercie, na którym byłam z Siostrą ich menadżer(?) rzucił do ludzi czekających po autograf/zdjęcie komentarz w stylu: A co wy sobie myślicie, że my tu godzinę będziemy?! Nieźle się wtedy zagotowałyśmy :-p. Cieszę się, że Ci się podobało ♥. Buziak :*.
UsuńFajnie, że jesteś. Mnie też bywa mało, ale coś tam czasem skrobnę.
OdpowiedzUsuńNa festiwale muzyczne niestety nie chodzę już od kilku lat. Za to pojawiałam się regularnie w trakcie wakacji w Lapidarium na Starym Mieście w Warszawie na koncertach folkowych. ach, stare dzieje...
Dzięki (;. Zaraz do Ciebie zaglądam! Pierwsze słyszę o Lapidarium - muszę o nim poczytać :D. Mam nadzieję, że niebawem znajdziesz czas na powrót do przeszłości i festiwale, bo w Twoim komentarzu wyczuwam nutkę tęsknoty za tymi czasami. Buźka :*.
UsuńTeż bym chciała w końcu "wyluzować", ale ciągle coś stresuje :/ Mój brzuszek też domaga się ćwiczeń ;)
OdpowiedzUsuńMnie też zdarza się przegrywać ze stresem, ale musimy walczyć dalej i nie dać się zwariować :*.
UsuńJaki masz świetny brzuszek zazdroszczę! :)
OdpowiedzUsuńKlikniesz w kliki w nowym poście będę wdzięczna ;*
Sailing jest boski! Jeszcze nigdy nie leciałam samolotem, też mi się marzy :) A Wrocław to moje kochane miasto, mieszkam nieopodal :)
OdpowiedzUsuńDziękuję za każdy komentarz!:-)