Prosty sposób na szczęśliwe życie

Autorka: 10:31 , , ,


Może wydawać Ci się, że masz niewiele. W końcu nie stać Cię na wakacje na Teneryfie. Ba, nie stać Cię nawet na pobyt w sopockim hotelu. Zawsze ciułasz się po tych zapyziałych pokoikach. Śpisz - byle taniej. Jesz - byle taniej. A jak już wracasz z tych cholernych wakacji, to w drzwiach wita Cię komornik. Ups, znowu nie uregulowałaś czynszu na czas. Dymasz więc co sił w nogach, byleby zdążyć przed zamknięciem poczty. Puszczasz ten pieprzony przelew, a w drodze powrotnej zahaczasz o Tesco. Twój wzrok wędruje w stronę Twojego ulubionego wina za sześć dyszek....ale zaraz, Królowo, pomyliłaś alejkę. No więc smętnym krokiem kierujesz się w stronę wyprzedażowych lodówek. Wątróbka - 2,49zł. Kawałek piersi z kurczaka - 6,99zł. Paczka nieco przywiędłej rukoli - 1,99zł. Cudownie, zatem obiad masz już z głowy. Po chwili jesteś już w domu i dłubiesz w tej wykwintnej wątróbce. Tym razem nawet nie starasz się odgonić złych myśli. Wszędzie widzisz to, czego nie masz i pewnie nigdy mieć nie będziesz. W gruncie rzeczy to Twoje życie to takie powolne umieranie. Pełne lęku, smutku i niespełnienia.

_________________________________________________________________

- Dzień dobry, poproszę szczęście.
- Zosiu, daj Pani kilogram wdzięczności. 
 _________________________________________________________________

Dlatego mam dla Ciebie i siebie rozwiązanie - prosty sposób, który sprawi, że będziemy szczęśliwsze. Bez względu na to, na jakim etapie życia jesteśmy, czym zajmujemy się zawodowo, ile posiadamy, czy i z kim jesteśmy w związku. Ta magiczna recepta na szczęśliwe życie to uważność - życiowa uważność, która sprawi, że zaczniemy wreszcie dostrzegać to całe mnóstwo drobnostek, które na co dzień jakoś nam umyka. Zauważymy wreszcie najlepszą mamę na świecie, wartościowego faceta, dach nad głową, pełny brzuch  i dobre zdrowie. Docenimy ulubioną wełnianą czapkę, kąpiel w rzece (w sumie to taki mały ocean ;-) i psa sąsiadki, który bez względu na  pogodę codziennie rano wita nas radosnym merdaniem.  

I teraz zapewne chcesz się dowiedzieć, jak tą życiową uważność w sobie obudzić, by w końcu żyć lepiej i pełniej. Po prostu żyć szczęśliwiej. Sprawa jest bardzo prosta. Zamiast tworzyć w swojej głowie kolejną listę o wdzięcznej nazwie "Things I'll never have in my fuckin' life", skup się na rzeczach, które już masz i je doceń. Jeżeli jednak wciąż wydaje Ci się, że nie ma w Twoim życiu ani jednej rzeczy, za którą jesteś wdzięczna losowi, pomyśl sobie, że nagle wszystko tracisz. Nie masz już swojego niesamowicie ciasnego M2 ani nadwrażliwej przyjaciółki, która zalewa się potokiem łez, oglądając czołówkę "M jak miłość". Nie ma już Twojego starego i nieco niedołężnego dziadka, któremu musisz powtarzać przynajmniej pięć razy dziennie imię swojego nowego wybranka. Nie ma już żadnej wizji podróży, na którą musiałabyś odkładać dolce przez kolejne trzy lata. Nie ma miłości. Nawet tej oczyszczającej złości też nie ma. A co gorsza, nie ma już marzeń.

_________________________________________________________________

- Ale jak to tak, tylko kilogram wdzięczności? 
- Zośka, znowu przyszła ta Dziecina. Dorzuć Jej 
jeszcze 15 dag pozytywnych reakcji skoro taka głodna.
 _________________________________________________________________

To, co chcę Ci dzisiaj przekazać, mogłabym zamknąć w dwóch słowach: wdzięczność, o której pisałam 2 lata temu (klik) i reakcja. I o ile to pierwsze pojęcie jest zrozumiałe, tak drugie już niekoniecznie. Poza wdzięcznością warto jest nauczyć się kontrolować swoje reakcje. Przynajmniej od czasu do czasu zdarzają Ci się przecież nieprzyjemne sytuacje, na które nie masz absolutnie żadnego wpływu. Jednakże to, że nie możesz cofnąć ani zmienić różnych zdarzeń, nie czyni Cię ofiarą biernie czekająca na  swojego kata. Dlatego w każdej sytuacji staraj się dostrzec coś pozytywnego. Wątpisz, że to wszystko ma sens? Zatem pozwól mi na małą wizualizację. Poniżej znajduje się kartka z kalendarza opisująca ten sam poranek w dwóch różnych wersjach. Jednakże jedyna różnica między tymi wersjami leży wyłącznie w podejściu osoby piszącej:

_________________________________________________________________
Wersja I: 
Mam już dość.
 _________________________________________________________________

Wtorek, godzina 06:15. To kolejny dzień z rzędu, kiedy mam ochotę krzyknąć:"Ku**a! Znowu się nie wyspałam". Ale jak wiadomo, czas to pieniądz, więc bluzgi odkładam na potem. Pospiesznie przykrywam kosmiczne zasinienia pod oczami i po chwili już biegnę do znienawidzonej od lat pracy - taaak, gniję w niej już od ponad 10 lat. W drodze na przystanek odczuwam dziwny niepokój. O cholera, mam na sobie pidżamę. Ląduję z powrotem na swojej zarzyganej klatce schodowej i z zamkniętymi oczami recytuję treść ogłoszenia: "Szanowni Mieszkańcy, z przykrością informujemy, że winda jest nieczynna do odwołania". "God, why?!" - dopowiadam sobie w myślach. Z wywalonym jęzorem wbiegam na 11-te piętro i widzę, jak 69-letni sąsiad zerka na mój skaczący cellulit. No szlag by go trafił...albo lepiej mnie. Na domiar złego mijający mnie małolat spod trójki nuci moją ulubioną piosenkę: "Ten dzień zaczął się marnie i marnie skończy się". Frajer ma rację. 

_________________________________________________________________
Wersja II: 
Chcę więcej.
 _________________________________________________________________

Wtorek, godzina 06:15. Wow, to kolejny dzień, kiedy mogę zacząć wszystko od nowa. Budzik mówi, że trochę zaspałam - zdrajca jeden ;-). No cóż, zawsze twierdziłam, że  gwiazdy muszą mieć dobre wejście...nawet do pracy. Chyba właśnie powinnam  założyć tą nudną szarą garsonkę i z prędkością światła wybiec do pracy. Ale zaraz, zaraz. Nowy korektor pod oczy sam się nie przetestuje! Dwa maźnięcia pod okiem i mam ochotę śpiewać "Shine bright like a diamond" - taka jestem rozświetlona (znajomy z pracy pewnie powie, że świecę się jak psu jajca, ale co on biedny może wiedzieć o prawdziwych jajcach ;-). Zaraz, zaraz, gdzie jest moja korpo-garsoniera? Szybciutki rzut okiem i już wiem - żałośnie spogląda na mnie z kosza na pranie. Oł jeee, wreszcie mam pretekst, by założyć swój ulubiony t-shirt z myszką Mickey. No dobra, z Minnie, gwoli ścisłości. W podskokach lecę do pracy, choć nie jest ona moją wymarzoną. Ale to dzięki niej stać mnie na moje hobby - pole dancing, Bejbe! W drodze na autobus czuję, że coś mnie chłodzi po nogach. Koszulka koszulką, ale czemu mam na nogach dół od pidżamy? Po chwili ląduję z powrotem na swojej klatce schodowej. Niesamowicie dumna wbiegam na swoje 11-te piętro - workout sam się nie zrobi ;-) i widzę, jak 69-letni sąsiad zerka na mój skaczący tyłeczek. W sumie wcale mu się nie dziwię - jakbym mogła, to sama bym się za sobą obejrzała :-). Nie no, po takim poranku nie mogę się doczekać reszty dnia! Może już za kilka godzin wyleję swój mniej-odchudzający-bardziej-śmierdzący sok z pokrzywy na kogoś pokroju Leonardo DiCaprio?! Już wiem, co mu powiem "Honey, your Oscar is here!" (wskazuje palcem na siebie) ;-).

 _________________________________________________________________


Widzisz, to, co Ci się przydarza - to jedno, a to w jaki sposób to postrzegasz - to drugie. To wyłącznie od Ciebie zależy, jaka będzie reszta dnia, który zaczął się kiepsko. To od Ciebie zależy, który scenariusz będzie tym  prawdziwym. Życzę Ci żebyś zawsze wybierała te najlepsze scenariusze. Tylko wtedy Twoje szczęście będzie niezależne od tych wszystkich małych-wielkich rzeczy, które spędzają innym sen z powiek.

Mam nadzieję, że mój sposób na szczęście okaże się dla Ciebie nie tylko prosty, ale również skuteczny. Koniecznie daj mi znać, czym dla Ciebie jest szczęście. Czy to tylko chwilowy stan, którego na próżno szukać w codzienności czy może nawyk, który można  w sobie wypracować?

Ściskam! 

ZOBACZ TAKŻE

12 komentarze

  1. Ja mam naprawdę bardzo dużo rzeczy za które codziennie mogłabym dziękować od początku. Jak patrzę na ludzkie nieszczęścia to wydaje mi się, że inni mogliby mi zazdrościć wielu rzeczy. I zresztą chyba tak jest. Dlatego staram się codziennie doceniać to co mam. ;)
    Piękny tekst.


    P.S. Widzę, że mamy tą samą ulubioną piosenkę. <3 Ile nas jeszcze łączy? Musimy się w końcu spotkać! ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja czasem muszę dać sobie prztyczka w swój zadarty nos i przypomnieć sobie, jak wiele mam. Na szczęście wieczorne rozkminy zawsze kończą się długą listą rzeczy, za które jestem wdzięczna :).
      PS. Strach się bać, ile jeszcze mamy ze sobą wspólnego! :D Obawiam się, że nie mamy wyjścia xD :*.

      Usuń
  2. Z tym poczuciem szczęścia to różnie bywa bo jednego ucieszy 15 minut z dobrą kawą i ciachem a innego tylko wyjazd do Paryża. Ja na razie ciesze się tylko z tych drobnostek ale mam nadzieję, ze pewnego dnia będę "ogólnie" szczęśliwa ( mam tu na myśli wewnętrzne poczucie spokoju ) Ale, po pierwsze, to muszę przestać się zamartwiać wszystkim :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wewnętrzny spokój to zdecydowanie jedna ze składowych szczęścia. Lęki i złe myśli same się nie wyciszą (widzę po sobie) - trzeba nad sobą dużo pracować, żeby się z nimi uporać. Wierzę, że niedługo opanujemy tę sztukę :)

      Usuń
  3. Wszystko każdego dnia zależy od naszego nastawienia. Staram się cieszyć z małych drobnostek które wypełniają moje życie i dziękuję za każdą drobnostkę. To taki mój sposób na szczęście ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Szczęście mieszka właśnie w tych, z pozoru, mało istotnych drobiazgach :). Super, że żyjesz uważnie i...pięknie :-). Ściskam!

      Usuń
  4. Nasze podejście to ono jest tutaj kluczowe!:)Możemy mieć wszystko co dobre na tym świecie, a i tak nie umieć się tym cieszyć :) Czasem mam wrażenie, że Ci co mają mniej o wiele bardziej to doceniają niż Ci,którym naprawdę dobrze się wiedzie:) Docenianie tego co tutaj i teraz staram się wryć sobie do głowy już od dłuższego czasu. Nadal różnie mi to wychodzi, ale pocieszam się, że przynajmniej jestem świadoma tego, że tak trzeba. ;) Zawsze coś ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wszystko siedzi w naszej głowie ;). Możemy mieć $1mln na koncie i wszystkie dobra tego świata, a i tak być nieszczęśliwe. To w sumie fajne, bo wychodzi na to, że bogactwo (jakiekolwiek - materialne, emocjonalne) rodzi się w głowie :-). A z drugiej strony szkoda, że tak ciężko to poczucie szczęścia w sobie wypracować, bo o ile przepis na szczęście jest prosty, to już jego realizacja znacznie trudniejsza.

      Usuń
  5. Szczęście to czerpanie przyjemności z drobnostek, które nas otaczają :) Szczęście to dla mnie rodzina i to, kiedy widzę, jak mój syn się pięknie rozwija. Nie ma nic piękniejszego!

    OdpowiedzUsuń
  6. Ja jestem szczęśliwa głównie dzięki moim spotkaniom z przyjaciółmi i częścią rodziny :) Dzisiaj byłam moja najlepsza kumpela ze studiów licencjackich przeszłyśmy 20 km, ćwiczyłyśmy na siłowni podwórkowej, wypiłyśmy kilka browarów i było zajebiście. Taki szczęśliwy dzień, a niby nic :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Zdecydowanie czas najwyższy zmienić podejście do życia :) Nie powiem - troszeczkę idzie ku lepszemu, ale na moje oko zbyt wolno ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nieważne, w jakim tempie - ważne, w jakim kierunku :).

      Usuń

Dziękuję za każdy komentarz!:-)