Kosmetyczni ulubieńcy jesieni

Autorka: 09:49 , ,

Podejrzewam, że część z Was zaskoczy fakt, że przez większość swojego blogerskiego życia prowadziłam bloga stricte kosmetycznego ;). Pisałam szczegółowe recenzje, chwaliłam i łoiłam dupska firmom kosmetycznym, dzieliłam się  z ówczesnymi czytelnikami swoimi kosmetycznymi perełkami i sprzedawałam kosmetyczne "lifehacki". Cholernie to lubiłam, ale w pewnym momencie poczułam, że to za mało. Że moje życie nie kręci się wokół nowego balsamu czy szczotki do włosów. I właśnie wtedy na moim blogu zaczęły się pojawiać również wpisy motywacyjne czy zwykłe życiowe pogadanki. Z czasem ta tematyka całkowicie wyparła kosmetyczne wpisy. Dzisiaj natomiast wracam do korzeni i  z nutką ekscytacji zapraszam na kosmetycznych ulubieńców jesieni  :). 


Zacznijmy od demakijażu. Choć na co dzień unikam ciężkiego makijażu, to jednak każdego wieczoru przeżywam osobisty dramat :D - zwłaszcza wtedy, gdy zachwalany przez pół internetu płyn micelarny cholernie podrażnia mi oczy lub gdy po wylaniu połowy butelki na wacik okazuje się, że resztki tuszu do rzęs i tak śmieją mi się w oko w twarz. To właśnie dlatego jakiś czas temu przerzuciłam się na olej kokosowy. Naturalny, delikatny, a przede wszystkim skuteczny - no bo powiedzmy sobie szczerze, nic tak dobrze nie rozpuszcza makijażu jak oleje. Można by więc pomyśleć, że znalazłam ideał. Niestety nie do końca tak jest. Olej kokosowy kocham miłością nieczystą, ale musicie wiedzieć, że moją drugą miłością są wygodne rozwiązania. A olej kokosowy niestety do takich nie należy. Jego ciężka formuła i niezbyt wysoka temperatura w moim pokoju sprawiły, że ziomek kostniał na mój widok, więc zaczęłam szukać innego rozwiązania. 


Tak się złożyło, że otrzymałam wówczas voucher do L'occitane i na chwilę przestałam być wiosenną cebulką ;).   Wybrałam olejek do demakijażu Immortelle za 92zł/200ml (sic!) i zaczęłam porządne testowanie. Po prawie dwóch miesiącach regularnego stosowania mogę stwierdzić, że olejek naprawdę daje radę. Nie podrażnia moich oczu i... działa błyskawicznie. Dwie pompeczki, szuru-buru i po kłopocie. Nie ma tej całej dramy w postaci sterty brudnych wacików w łazience (nakładam olejek bezpośrednio na twarz) ani uroczej pandy pod okiem po przebudzeniu :D. Olejek ma dość rzadką konsystencję, dzięki czemu całkiem przyjemnie się z nim pracuje. Minusem jest jednak jego cena i przeciętna wydajność - w kontakcie nawet z małą ilością wody olejek zmienia się w mleko, przez co mamy wrażenie, że 1-2 pompki produktu to za mało, by uporać się z makijażem. I choć jestem z tego olejku naprawdę zadowolona, to nie pogardzę tańszym odpowiednikiem. Możecie mi coś dobrego polecić? Może olejek z Resibo?


Kolejnym produktem, który bez wątpienia zasłużył na miano jesiennego ulubieńca jest regenerujący krem do rąk MaxRepair firmy Evree. Krem ma bogatą formułę i zostawia na dłoniach przyjemny film.  Bardzo dobrze radzi sobie z wymagają skórą dłoni w okresie jesienno-zimowym. Choć bardzo podrażnione mrozem dłonie początkowo mogą reagować na niego pieczeniem, to naprawdę warto zagryźć zęby i to przeczekać. Kilka dni regularnego stosowania i para rękawiczek przy każdym wyjściu z domu sprawiają, że skóra dłoni wraca do mega kondycji :-). Poza tym kosztuje w Rossmannie zaledwie 8zł/100ml (w promocji 6zł ♥) Co tu dużo gadać, to mój kremowy ideał od zeszłego roku.


Przychodzi jesień, a wraz z nią makijażowe lenistwo ;). Palety cieni w soczystych kolorach idą w odstawkę i w zasadzie jedyną rzeczą, po którą sięgam jest tusz do rzęs. Tym, któremu jestem wierna od ponad roku jest wszystkim dobrze znany Max Factor 2000 calorie z klasyczną, włochatą szczoteczką. Świeży tusz daje bardzo naturalny efekt - w zasadzie jedynie wydłuża rzęsy, dzięki czemu oko robi się bardziej otwarte. Warto jednak uzbroić się w cierpliwość, bo po kilku tygodniach użytkowania tusz nabiera mocy - robi się gęstszy, dzięki czemu nie tylko fajnie wydłuża, ale również pogrubia rzęsy :). Nie podrażnia moich oczu i w porównaniu z innymi tuszami wypada bardzo korzystnie cenowo (17zł/allegro). Polecam z czystym sumieniem :-).


A teraz przejdźmy do paznokci. Żadna ze mnie paznokciowa maniaczka z setką lakierów i pięcioma różnymi produktami do usuwania skórek. Powiem więcej, moje paznokcie są bardzo ciężkie w pielęgnacji. Są z natury słabe i miękkie, z dużą skłonnością do rozdwajania. Właśnie dlatego poszukuję produktów, które przynajmniej doraźnie utwardzą mi paznokcie. I właśnie taki okazał się top coat Sally Hansen z serii Miracle Gel (18zł/allegro). I choć używam go od niedawna, to polecam już teraz, a to dlatego, że nie wierzę w magiczne, długofalowe działanie tego typu produktów. Jedyne, czego od nich oczekuję to utwardzenie paznokci i właśnie to zapewnia mi Sally ;). Kupiłam go w duecie z pseudożelowym lakierem, ale jego niestety nie mogę polecić - cholernie smuży i daje przyzwoite krycie dopiero przy trzeciej warstwie. 


Produkt, o którym teraz napiszę nie zasługuje na miano ulubieńca jesieni, bo...to mój ulubieniec od ponad dwóch lat ;). Olejek pod prysznic Isana nie grzeszy zapachem, nie jest zbyt wydajny, ale... bardzo dobrze czyści zarówno gąbki jak i pędzle do makijażu :D. Dokładnie wymiata pozostałości podkładu z najciemniejszych zakamarków akcesoriów do makijażu.  I jak to bywa w przypadku większości moich ulubieńców - jest tani (7zł/200ml w cenie regularnej) :-). Dobrze spełnia również swoją podstawową funkcję - przyjemnie myje i nie przesusza skóry. 


Kolejnym kąpielowym ulubieńcem jest kremowy żel pod prysznic Palmolive o zapachu czekolady. Od dłuższego czasu unikam typowo chemicznych produktów do mycia ciała, ale tym razem zrobiłam wyjątek. Skusił mnie  słodki zapach i muszę przyznać, że umila mi piątkowe wieczory, kiedy jedyne, o czym marzę to gorąca i aromatyczna kąpiel. W związku z tym, że nie ufam produktom z takim składem nie stosuję go na co dzień w obawie przed przesuszeniem skóry. Stosowany 2-3 razy w tygodniu nie zrobił mi krzywdy. Podsumowując, jest to naprawdę fajny umilacz kąpieli, ale nie oczekujcie od niego właściwości pielęgnujących skórę ;). Jego regularna cena to 12zł/500ml, ale polujcie na promocje. Często można go dorwać za 8-9zł :).    

Wygląda na to, że poznaliście już wszystkich kosmetycznych ulubieńców jesieni :). Mam nadzieję, że
 jeżeli sięgnięcie po któryś z tych produktów, będziecie z nich tak samo zadowoleni jak ja :).

Ściskam!

ZOBACZ TAKŻE

5 komentarze

  1. O tym kremie w Evree słyszałam już tyle dobrego, że chyba muszę go w końcu wypróbować. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Koniecznie! :-) Szkoda czasu i pieniędzy na wszechobecne badziewiaki ;p.

      Usuń
  2. Od dawna planuje kupić olejek do demakijażu i coś mi to nie wychodzi. Ale dobry moment bo kończy się płyn. Z Isana lubię ich żele, mają śliczne zapachy Teraz wybrałam cynamonowy :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kochana, już dłużej nie zwlekaj, bo to ogromna wygoda :). Uwielbiam cynamon, więc chętnie zerknę na ten żel w Rossmannie :-).

      Usuń
  3. Musze mieć ten czekoladowy żel pod prysznic :D

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za każdy komentarz!:-)