Morze prezentów, dupa jak szafa i książkobranie [tygodnik]
Kolejny tydzień już za nami. Czas więc na małe podsumowanie. Czy wyjdę na straszną nudziarę, pisząc o kolejnych świątecznych przesyłkach, paczuszkach, pudełeczkach? No trudno ;). Przyjechały kolejne części prezentu TŻ-a ♥ i jestem mega zadowolona z ich jakości. Mam nadzieję, że główny zainteresowany podzieli mój zachwyt za półtora miesiąca :D.
Ale prezenty to nie jedyny temat, którego trzymam się jak pijany płotu ;-). Nie ma żarełka - nie ma tygodnika. Ot, prosta zależność. W tym tygodniu było pod tym względem grubo, naprawdę grubo - dosłownie i w przenośni :D. Nie obyło się bez domowej roboty burgerów z frytkami czy ciasta kinder country, które nie załapało się na zdjęcie. Shame on me! (oczywiście z powodu braku zdjęcia, a nie 2-dniowej rozpusty :-)
Prawie cały weekend spędziłam z Siostrą. Musicie wiedzieć, że czas spędzony z Nią nigdy nie jest stracony. Raz, że można naprawdę rzetelnie sprawdzić pojemność swojego żołądka. A dwa, że w duecie bicie rekordu spania jest dużo łatwiejsze. Widzicie sami - 100% korzyści, zero strat.
Przy okazji poprzedniego tygodnika wspominałam Wam o swoim książkowym zamówieniu. Jego druga część dotarła kilka dni temu, dlatego pozwolę sobie na książkowy ekshibicjonizm:
Przepis na bieganie wpadł do mojego koszyka z dwóch względów. Po pierwsze, za bieganie - choćby w żółwim tempie - zabieram się jak pies do jeża ;). A po drugie, uwielbiam zdrowo gotować (zdjęcie burgerów to kłamstwo i pomówienie :D) i nieustannie poszukuję nowych smaków. Moja druga propozycja to książka Święta bez chemii autorstwa Julii Bator. Niech nie zmyli Was świąteczna okładka. W książce znajdują się zdrowe przepisy nie tylko na Boże Narodzenie, ale również na Wielkanoc i inne uroczystości rodzinne. Ostatni rozdział jest poświęcony produktom spożywczym. Autorka pisze wprost, jakich składników unikać jak ognia oraz zachęca do kulinarnych eksperymentów w domowym zaciszu ;).
Były prezenty, burgery i książki. Zatem do szczęścia brakuje nam już tylko świeżego kawałka Krzyśka Zalewskiego:
Bardzo dobry tekst, ciepły głos z przyjemną chrypką i niebanalny teledysk ukazujący sztukę performatywną. Musicie to zobaczyć!
Ściskam!
12 komentarze
Takie książki to ja lubię ale.... zjadłbym sobie takie frytki mmm :)
OdpowiedzUsuńDomowe najlepsze! :)
UsuńGod damn it! Czy ja jestem już synonimem obżarstwa i lenistwa?! Jak tooo? Dzisiaj zjadałam 'zdrowe' placki bezglutenowe i wstalam przed 7, czy będę rozgrzeszona? ;-)
OdpowiedzUsuńPiszesz i piszesz o tych prezentach, że nie mogę się doczekać :-D
A piosenka zacna :-D
Najwierniejsza fanka :-*
Hahaha :D siebie oszukasz, znajomych oszukasz, ale siostry nie oszukasz :D. Będziesz rozgrzeszona, jeżeli odmówisz litanię do Fit Matki Teresy :-).
UsuńJa też się nie mogę doczekać! (:
:-***
Książka Święta bez chemii mnie zainteresowała :) koniecznie muszę się za nią rozejrzeć ;)
OdpowiedzUsuńPolecam polowanie na promocje w internetowych księgarniach :). Ja ją dorwałam za 5zł :-).
UsuńJest żarełko-jest impreza! :D:D te burgery wyglądają zachęcająco, aż mi apetytu narobiłaś, a że teraz mam więcej czasu to zaczynam eksperymentować w kuchni :)) fajne te książki, sama bym coś upolowała w takiej cenie, ale najpoerw muszę przeczytać całą górę swoich..:D pozdrowionka! :*
OdpowiedzUsuńBardzo dobrze Cię rozumiem <3. Ja też odżyłam kulinarnie po obronie :DDD. Haha :D mądre podejście :D. Św. Mikołaj pewnie i tak Ci jakąś przyniesie pod choinkę :D. Buziaki :*.
UsuńAh, Twój TŻ ma z Tobą dobrze ;-) nie dość, że robisz wypasione, apetyczne żarełko, to jeszcze robisz przemyślane i staranne prezenty ;-) nikt Ci nie przeszukuje szaf po nocy w poszukiwaniu bożononarodzeniowych niespodziewajek? Z każdy tygodnikiem utwierdzam się w przekonaniu, że jesteś mistrzem w temacie prezetów :-)
OdpowiedzUsuńWierzę (i to bez zdjęcia ;-)), że ciasto kinder country wyszło smakowicie, a burdera wszamałabym przez ekran, mniam!
P.S. Pan Cho Un skradł moje serce!
Aaa! <3 Przekażę! :-) Kurczę, no o dziwo nikt mi po szafkach nie nurkuje ;p. Sama się dziwię ;p. Hahaha :D dziękuję :*, ale nie może być inaczej - mistrz promocji z automatu ogarnia również prezenty xD. A co do burgerków, szkoda, że to już tylko wspomnienie - a przynajmniej tak twierdzi mój cellulit :DDD.
UsuńPS. Słodziak!
Może buszują po szafkach, gdy nie ma Cię w domu - you never know:D
OdpowiedzUsuńNie strasz! :P
UsuńDziękuję za każdy komentarz!:-)