O babach, grudniu w październiku, chlebie i seksie [tygodnik]
Hitem zeszłego tygodnia było bez zwątpienia babskie spotkanie, o którym pisałam tutaj. Dla tych kilku godzin spędzonych w towarzystwie dziewięciu świetnych babek warto było przeorganizować sobie cały dzień, co wbrew pozorom nie było wcale takie łatwe.
Gdy emocje po spotkaniu nieco opadły, mogłam wrócić do kompletowania świątecznych prezentów. Tak, jestem jednym z tych wariatów, którzy przygotowania do Bożego Narodzenia zaczynają w październiku :D. A tak poważnie, uważam, że to bardzo mądre zagranie. Robię wszystko na spokojnie, bez żadnej presji. Korzystam z wcześniejszych promocji typu darmowa wysyłka czy -20% na cały towar. I choć nie są to deale mojego życia, to zapewniam Was, że w ogólnym rozrachunku oszczędzam naprawdę spore sumy pieniędzy ;). To właśnie dlatego w ubiegłym tygodniu postanowiłam spędzić sporo czasu w internecie w poszukiwaniu prezentów :). I muszę przyznać, że sprawiło mi to dużą frajdę. A jeszcze większą sprawia mi przedświąteczne maltretowanie Siostry. Nasze rozmowy wyglądają wtedy mniej więcej tak:
- Ciekawe, co dostaniesz pod choinkę. Jak myślisz?:>
- Hmmm...nie wiem. Jakaś podpowiedź?
- To co? Pomóc Ci hasztagami? :D
- Nooo!
- #wolność #dzikość #zwięrzeta #przestrzeń
- Przestrzeń? Hahaha :D no nie wiem... Albo czekaj, chyba mam pomysł!
- Nie, nie nie! Nie zgaduj, bo jak trafisz, to nie będzie niespodzianki i będzie mi smutno :D.
I taka to ze mną rozmowa ;p. Nie ma lekko. Oj, nie ma. W każdym razie część prezentów jest już skompletowana, z czego jestem mega zadowolona :-).
Ale co to za zadowolenie, gdy człowiek głodny?! No właśnie, żadne! Dlatego wreszcie pokonałam swojego wewnętrznego leniwca i wzięłam się za pieczenie chleba :-). Mojego wymarzonego chleba - bez chemii i pszenicy, która chyba średnio służy moim jelitom.
Musicie przyznać, że chleb prezentuje się naprawdę zacnie ;). A ja zapewniam, że równie dobrze smakuje, choć nie będę ukrywać - nie jest to ten ukochany, wszystkim dobrze znany smak wiejskiego, pszennego chleba. Chleb wyszedł ciężki i zbity, dzięki czemu już jedna kromka jest bardzo sycąca. Jest tylko jeden mały problem - cholernie stwardniał, ale na szczęście miałam pod ręką piłę mechaniczną* :D. Ale ja się tak łatwo nie poddam! Jak już uda mi się dopracować recepturę, na pewno się nią z Wami podzielę. Macie to jak wAmber Gold banku ;).
Wspominając zeszły tydzień, grzechem byłoby nie wspomnieć o mojej wizycie w bibliotece. Taaak, wreszcie mam czas na czytanie dla przyjemności, a nie z musu. Naprawdę cudowne uczucie ;). W moje zachłanne łapki wpadły dwie książki - jedna Beaty Pawlikowskiej, a druga autorstwa Gretchen Rubin. Myślę, że nikogo, kto choć trochę mnie zna nie powinny zaskoczyć te pozycje ;). Pozytywnie i motywująco - ot, cała (książkowa) ja :-).
Poza tym skorzystałam z bardzo fajnej promocji w jednej z internetowych księgarni i tym sposobem przygarnęłam pod swój dach cztery nowe książki, na które wydałam w sumie 40zł (w tym koszt przesyłki ♥). Póki co dojechały tylko dwie:
Świat na żółto to historia chłopca, którego urodził rak, a wychował optymizm. Natomiast Seks - Pozycja dla praktykujących Joanny Mielewczyk to mega przystępna rozmowa autorki z psychologami, seksuologami, ginekologami i coachami seksualnymi (słyszeliście o takich? :D) na temat komunikacji seksualnej. Jest o wstydzie, lęku, otwartości, fantazjach oraz mniej lub bardziej dojrzałych relacjach. Obecnie jestem w trakcie czytania obydwu książek. Możliwe, że niebawem pokuszę się o jakąś recenzję ;).
Pozwólcie, że zakończę ten tygodnik linkiem do instagrama, który rozwalił mnie na łopatki. Tata 6-letniego Doma postanowił sprawdzić, jak w rzeczywistości wyglądałyby zwierzęta, ludzie i dobrze znane nam przedmioty, które tak ochoczo rysuje jego syn ;).
*taka tam ze mnie kobieta idealna xD
Gdy emocje po spotkaniu nieco opadły, mogłam wrócić do kompletowania świątecznych prezentów. Tak, jestem jednym z tych wariatów, którzy przygotowania do Bożego Narodzenia zaczynają w październiku :D. A tak poważnie, uważam, że to bardzo mądre zagranie. Robię wszystko na spokojnie, bez żadnej presji. Korzystam z wcześniejszych promocji typu darmowa wysyłka czy -20% na cały towar. I choć nie są to deale mojego życia, to zapewniam Was, że w ogólnym rozrachunku oszczędzam naprawdę spore sumy pieniędzy ;). To właśnie dlatego w ubiegłym tygodniu postanowiłam spędzić sporo czasu w internecie w poszukiwaniu prezentów :). I muszę przyznać, że sprawiło mi to dużą frajdę. A jeszcze większą sprawia mi przedświąteczne maltretowanie Siostry. Nasze rozmowy wyglądają wtedy mniej więcej tak:
- Ciekawe, co dostaniesz pod choinkę. Jak myślisz?:>
- Hmmm...nie wiem. Jakaś podpowiedź?
- To co? Pomóc Ci hasztagami? :D
- Nooo!
- #wolność #dzikość #zwięrzeta #przestrzeń
- Przestrzeń? Hahaha :D no nie wiem... Albo czekaj, chyba mam pomysł!
- Nie, nie nie! Nie zgaduj, bo jak trafisz, to nie będzie niespodzianki i będzie mi smutno :D.
I taka to ze mną rozmowa ;p. Nie ma lekko. Oj, nie ma. W każdym razie część prezentów jest już skompletowana, z czego jestem mega zadowolona :-).
Ale co to za zadowolenie, gdy człowiek głodny?! No właśnie, żadne! Dlatego wreszcie pokonałam swojego wewnętrznego leniwca i wzięłam się za pieczenie chleba :-). Mojego wymarzonego chleba - bez chemii i pszenicy, która chyba średnio służy moim jelitom.
Musicie przyznać, że chleb prezentuje się naprawdę zacnie ;). A ja zapewniam, że równie dobrze smakuje, choć nie będę ukrywać - nie jest to ten ukochany, wszystkim dobrze znany smak wiejskiego, pszennego chleba. Chleb wyszedł ciężki i zbity, dzięki czemu już jedna kromka jest bardzo sycąca. Jest tylko jeden mały problem - cholernie stwardniał, ale na szczęście miałam pod ręką piłę mechaniczną* :D. Ale ja się tak łatwo nie poddam! Jak już uda mi się dopracować recepturę, na pewno się nią z Wami podzielę. Macie to jak w
Wspominając zeszły tydzień, grzechem byłoby nie wspomnieć o mojej wizycie w bibliotece. Taaak, wreszcie mam czas na czytanie dla przyjemności, a nie z musu. Naprawdę cudowne uczucie ;). W moje zachłanne łapki wpadły dwie książki - jedna Beaty Pawlikowskiej, a druga autorstwa Gretchen Rubin. Myślę, że nikogo, kto choć trochę mnie zna nie powinny zaskoczyć te pozycje ;). Pozytywnie i motywująco - ot, cała (książkowa) ja :-).
Poza tym skorzystałam z bardzo fajnej promocji w jednej z internetowych księgarni i tym sposobem przygarnęłam pod swój dach cztery nowe książki, na które wydałam w sumie 40zł (w tym koszt przesyłki ♥). Póki co dojechały tylko dwie:
Świat na żółto to historia chłopca, którego urodził rak, a wychował optymizm. Natomiast Seks - Pozycja dla praktykujących Joanny Mielewczyk to mega przystępna rozmowa autorki z psychologami, seksuologami, ginekologami i coachami seksualnymi (słyszeliście o takich? :D) na temat komunikacji seksualnej. Jest o wstydzie, lęku, otwartości, fantazjach oraz mniej lub bardziej dojrzałych relacjach. Obecnie jestem w trakcie czytania obydwu książek. Możliwe, że niebawem pokuszę się o jakąś recenzję ;).
Pozwólcie, że zakończę ten tygodnik linkiem do instagrama, który rozwalił mnie na łopatki. Tata 6-letniego Doma postanowił sprawdzić, jak w rzeczywistości wyglądałyby zwierzęta, ludzie i dobrze znane nam przedmioty, które tak ochoczo rysuje jego syn ;).
Musicie przyznać, że zarówno chłopiec jak i jego tata mają niezłą wyobraźnię :D.
I właśnie tym pozytywny akcentem kończę dzisiejszy tygodnik :).
*taka tam ze mnie kobieta idealna xD
Ściskam!
10 komentarze
Jak ja lubię te tygodniki! <3 zazdroszczę babskiego spotkania, zaraz lecę sprawdzić jak było bo gdzieś mi umknął ten post i jeszcze nic nie wiem! Chleb domowej roboty najlepszy, ja zauważyłam że jeśli już jem chleb - to żaden inny:D także gratuluję pokonania lenia! Muszę wziąć z Ciebie przykład i zająć się kuchceniem nowych rzeczy, a nie wciąż tego samego :D
OdpowiedzUsuńAle super książki! Ja też będę mogła po czwartku już powrócić do czytania z przyjemności, a nie z musu, teraz np.walczę z gospodarką Polski...a o coachingu seksualnym słyszałam jak najbardziej, studiowałam przecież coaching hihi:D buziaki:*
Mega się cieszę <3. Jako ex-leń bardzo dziękuję! :D To prawda, gotowanie jest super :-). Największą frajdę sprawia mi wtedy, gdy mam czas na spokojne krzątanie się po kuchni, bez tego głupiego pośpiechu i robienia wszystkiego byle jak ;).
UsuńKochana, kciuki już mnie bolą od trzymania za Twój sukces :D. Jeszcze chwila, moment i... freedom! :) No tak, Ty jesteś ekspertem ds. coachingu :). Chętnie bym z Ciebie wyciągnęła tajemną wiedzę na ten temat :D.
Uwielbiam chleby domowej roboty, tylko najczęściej mam lenia i mi się nie chce robić. Najlepsze są piętki, takie jeszcze ciepłe :)
OdpowiedzUsuńSama jestem ciekawa co kupiłaś siostrze! Pomyślałam o jakimś zwierzęciu w klatce, ale przecież nie trzymałabyś go tyle czasu w zamkniętym pudełku :D no i ja już wiem dla kogo sklepy wystawiają już świąteczne dekoracje :DD ja jak zwykle kupuję prezenty na ostatnią chwilę, ale na szczęście wielu ich nie muszę robić, może dlatego tak :)
Warto z tym wewnętrznym leniuchem powalczyć, bo kulinarne eksperymenty bywają zaskakująco dobre ♥ :D. Hahaha :D idealnie mnie podsumowałaś ;p. Czuję się również winna corocznej emisji Kevina ;p. Co do "zwierzątka", wygadam się dopiero po Wigilii :-*. Ja w sumie też nie mam wielu osób do obdarowania, ale są to na tyle wyjątkowi ludzie, że cholernie się dla Nich staram :D.
UsuńMiśku, ale podpuszczasz siostrę z prezentami;p biedna musi mieć cierpliwość wyrobioną przez lata:D szacuneczek, że masz tyle mobilizacji, by teraz już kupować świątecznie, wow, wow!
OdpowiedzUsuńŻółte książki opanowały miniony tydzień:D Twoja ma piękną okładkę! Pierwsze słyszę o coachingu seksualnym. Ciekawe, czym to się różni od wizyt od seksuologa po prostu.
P.S. jakie czaderskie macie wianki, czuć wiosnę jesienią <3
ściskam :*
Hahaha :D no nie ma lekko ;p. Ale prezenty dostaje bardzo przemyślane i od serca, więc nie może narzekać <3. Kochana, to nie mobilizacja - to sama przyjemność :D. Uwielbiam kupować prezenty :D. Szkoda tylko, że w grudniu będzie mi smutno, że już nie mam co kupować ;p. A co do coachingu, postaram się to rozkminić! :D
UsuńPS. Wiadomix <3
Buziaki :*
Ziomczix, z chęcią poczytam co tam wykminisz z książki na temat tego tajemniczego coachowania ;-) Jak to co robić w grudniu? Wielkanoc za pasem :D ;*
OdpowiedzUsuńHahaha :D w sumie racja! :D Jestem uratowana! :*
UsuńJa nie mogę z tymi prezentami...toż to tortura dla mej ciekawości ;-) ale cierpliwie czekam, jeszcze troszkę...
OdpowiedzUsuńOj ja wiem, co musiałaś zrobić, żeby być na tym spotkaniu. Cieszę, że się udało I że było fajnie :-)
Co do chleba - zazdro! My wpierdzielamy kupny, bo nikomu nie chcę się robić :-( Wiesz, priorytety ;-) Wczoraj np malowaliśmy drewniane donice, w weekend bedzięmy sprzatac, więc wiesz jak jest ;-)
Czekam na recenzje tych wszystkich książek :-D
Najwierniejsza fanka :-*
Jeszcze tylko 1,5 miesiąca cierpienia - co to dla Ciebie? :DDD
UsuńHahaha :D przynajmniej jecie miękki ;p.
Recenzje będą na pewno, ale muszę doczytać książki i na spokojnie pomyśleć :-).
:-***
Dziękuję za każdy komentarz!:-)