Przepis na udane życie

Autorka: 12:19 , ,


Wyobraź sobie, że na chwilę przed swoją śmiercią zamiast przed Bogiem stajesz przed samym sobą. Zaskoczony? Twoja bierność i ''życzliwość'' innych sprawiły, że ciężko Ci się rozliczać z czegoś, co nawet trudno nazwać Ci "swoim''. To tak jakbyś nagle otrzymał PIT z wykazem rocznego przychodu swojego sąsiada i jeszcze musiał za niego dopłacać. "Ja Ci k**** dopłacę" - przeklniesz sobie w myślach. 

Podejrzewam, że w tej chwili żałujesz, że nie przeżyłeś życia po swojemu. Mówili:Nie dasz rady. Jesteś zbyt słaby. Tak więc robiłeś rzeczy, które wypadało robić, a nie te, którym bliżej było do pasji niż przykrego obowiązku. Zamiast przecinać swój własny szlak, szedłeś tam, gdzie inni. Starą, "sprawdzoną", wydeptaną ścieżką, która, jak się okazuje, prowadziła donikąd. Z relacjami nie było inaczej. Przekonywali Cię, że nie wchodzi się dwa razy do tej samej rzeki, że ludzie się nie zmieniają. I nie wchodziłeś, choć serce niepokornie się do niej rwało. Bez najmniejszego zająknięcia pozwalałeś bliskim odchodzić. Innym bezczelnie kraść Twoje marzenia. 

Gdybyś tylko mógł cofnąć czas, to... 

...pewnie zrobiłbyś to samo.  Przecież jesteś zbyt słaby, niewystarczająco mądry, niezaradny życiowo. Poza tym miałeś kiepski życiowy start, a przecież trzeba być konsekwentnym i skończyć równie marnie. A co jeśli ktoś się pomylił i wcale nie trzeba? Teraz, kiedy jesteś już na mecie i mogę zanucić Ci refren Final Countdown, zmieniasz zdanie. Już nie jesteś tłem dla swojego pokolenia, rodziny, grupy zawodowej. Wreszcie odnajdujesz zapis z podziałem ról i dowiadujesz się, że ktoś się pomylił. Bo Ty wcale nie miałeś być statystą. Przydzielono Ci główną rolę, ale nie stawiłeś się na próbnych zdjęciach i przegapiłeś swoją szansę. Cholera. Gdybyś był kotem, miałbyś jeszcze sześć prób, sześć kolejnych żyć na zrobienie wszystkiego po swojemu. Na dopicie ulubionej kawy, długi, leniwy poranek u boku ukochanej osoby, której nie powinieneś pozwolić wtedy odejść, na rozmowę z mamą, którą zwykłeś lekceważyć. Teraz nie ma ani ulubionej kawy ani ukochanej osoby u boku, a co gorsza, mamy. Jesteś tylko Ty i zbyt wysoki rachunek za życie, którego wcale nie wykorzystałeś, a za które przyszło Ci zapłacić. I nie będzie żadnych ulg ani tym bardziej reklamacji. No bo jak reklamować coś, co nie działało tylko dlatego, że nie przeczytałeś jednozdaniowej instrukcji: Żyj po swojemu. 


Szkoda, że to już koniec.




A nie, żadnego końca świata dziś nie będzie, bo w Tokio jest już jutro... - nuci miły głos w radio. Potraktuj więc ten dzień jak druga, ostatnią szansę i... nie spieprzmy tego ☺.

ZOBACZ TAKŻE

9 komentarze

  1. Cóż ciągle myślę ostatnio o śmierci, zmarła moja bliska ciocia tak bardo niespodziewanie, jutro pogrzeb. I tak naprawdę nie liczy się w zasadzie nic oprócz zdrowia i bliskich osób, to one są powodem szczęścia, pozytywnych chwil, wspomnień, podpory, śmiechu. Co tam marzenia, jak zaczynają odchodzić najbliżsi, teraz myślę o swoich głupich zachciankach, złudnym relaksie, bezsensownych narzekaniach, kiedy trzeba się cieszyć najmniejszymi radościami. Życie jest takie kruche, myślę teraz o mojej kuzynce, która pewnie sprzeda mieszkanie i zamieszka na stałe w Hiszpanii, a tak zawsze się cieszyłam jak przyjeżdżała na dłużej do swojej mamy; pewnie kontakt się rozluźni. Eh masakra, udane życie to wg mnie życie w zgodzie z samym sobą i najbliższym otoczeniem, a wtedy na pewno nadejdzie ta pełnia szczęścia :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo mi przykro z powodu cioci (ściskam Cię mocno!). Nie miej do siebie pretensji o marzenia i "głupie" zachcianki - przecież to właśnie one dodają życiu smaku ;). I na pewno nie są głupie, jeśli nie krzywdzą innych :). Życie w zgodzie z samym sobą i bliskimi + akceptacja tego, czego zmienić się nie da - to chyba najlepszy przepis na szczęście :). Życzę Ci duuużo siły (m.in. do walki o utrzymanie dobrej relacji z kuzynką- bo ta tylko od Was zależy :) i powodów do radości, Alicjo...z Krainy Czarów :).

      Usuń
  2. a ja odniosę się do ostatniego zdnaia 'żadnego końca świata dziś nie będzie, bo w Tokio jest już jutro... ' - uwielbiam tą piosenkę i lemonów ^^ Mega pozytywnie mnie zawsze nastraja :) a w czerwcu usłyszę jąa na żywo ^^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O Ty mały Draniu :D, było się nie przyznawać! Teraz już nie masz wyboru i musisz zdać relację z koncertu :D. Będę o tym pamiętać :D.

      Usuń
  3. swietny wpis, pelen refleksji. Podoba mi sie Twoje przeslanie .Zyj po swojemu'- zapamietam :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja uważam, że najlepsza metoda na życie (tak by potem niczego nie żałować) to przeżywać każdy dzień tak, żeby mieć powody do uśmiechu. Nie trzeba 24godz/dobę, bo to trudne, ale dobrze jest pomyśleć wieczorem jaka danego dnia była dobra chwila, która sprawiła, że się uśmiechnęliśmy. Taki wieczorny rachunek sumienia sprawia, że życie staje się naprawdę lepsze! Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pozytywny wieczorny rachunek sumienia - jestem na TAK! :-) Odzdrawiam! (;

      Usuń
  5. Bardzo fajny wpis, który daje dużo do myślenia :)
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za każdy komentarz!:-)